• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 05/1999

BYĆ PIERWSZYM Z TRUSKAWKĄ NA RYNKU

Na obrzeżach Wodzisławia Śląskiego - miasta leżącego 15 kilometrów od granicy z Czechami - już od kilkudziesięciu lat uprawiają truskawki państwo Małgorzata i Alfons Oślizłowie. Kilka lat temu przejął to gospodarstwo, po skończeniu studiów na Wydziale Ogrodniczym Akademii Rolniczej w Krakowie, syn - Mirosław, który obecnie wraz z żoną Barbarą prowadzi czterohektarową plantację truskawek.
Zbierz sam
Do połowy lat dziewięćdziesiątych państwo Oślizłowie sprzedawali owoce truskawek głównie w gospodarstwie. Na plantacje przychodziły całe rodziny, które same zbierały truskawki. Przyjeżdżały również wycieczki z pobliskich kopalń. W sumie, w niektórych dniach tygodnia, głównie w sobotę i niedzielę, przebywało w gospodarstwie nawet 300-400 osób. Przy takiej sprzedaży cena owoców była około 50% mniejsza niż na placach targowych. Jednak, jak stwierdził Mirosław Oślizło (fot. 1), i tak było to opłacalne, gdyż nie trzeba było troszczyć się o zbiór i nie musiało się stać z towarem na rynku. Jeżeli na plantacji pozostawały już tylko ostatnie, drobne owoce, wtedy jeszcze bardziej obniżało się cenę, tak że nic się nie zmarnowało. W ostatnim okresie jeszcze 20-30% truskawek sprzedawane było bezpośrednio w gospodarstwie, a pozostałe odstawiano do kilku hurtowni owocowo-warzywnych oraz - od ubiegłego roku - do jednej z sieci hipermarketów.

FOT. 1. MIROSŁAW OŚLIZŁO PRZY ROŚLINACH OKRYTYCH FOLIĄ PERFOROWANĄ


Przed kilkunastoma laty w gospodarstwie uprawiano przede wszystkim Senga Senganę i Dukata. Obecnie 60% produkcji stanowi Elsanta, 20% Kent i 20% Dukat oraz Senga Sengana. Przed 4, 5 laty klienci przyjeżdżający na plantację, aby własnoręcznie zbierać owoce, byli zachwyceni smakiem oraz wyglądem Elsanty i tylko ją chcieli kupować. Przeważnie jednak przetwarzali truskawki i po 2, 3 latach rozczarowani złą jakością kompotów czy dżemów z owoców tej odmiany, ponownie zapragnęli Senga Sengany. Specjalnie więc dla klientów przychodzących zbierać truskawki na plantacji, w dalszym ciągu sadzi się tę odmianę.

Od włókniny do tunelu
Mirosław Oślizło przyspiesza dojrzewanie owoców truskawek już od pięciu lat. Początkowo plantację przykrywano agrowłókniną, dzięki czemu zbiór owoców był wcześniejszy o 4-5 dni. Obecnie jednak w gospodarstwie używa się tylko folii perforowanej, gdyż pozwala to na przyspieszenie dojrzewania truskawek o około 10 dni w porównaniu do nieprzykrywanych plantacji. (Więcej na temat przyspieszania zbiorów owoców znajduje się w HO 3/99.) Folię zakłada się bardzo wczesną wiosną, a ściąga, gdy pojawią się pierwsze kwiaty (fot. 2). Osłony tej nie wolno przetrzymać zbyt długo, gdyż przy wysokiej temperaturze powietrza może dojść, głównie na południowym stoku, nawet do poparzenia kwiatów (fot. 3). Poza tym pszczoły nie mogą dotrzeć do roślin, gorsze jest więc zawiązanie owoców.

FOT. 2. FOLIĘ PERFOROWANĄ ŚCIĄGA SIĘ NA POCZĄTKU KWITNIENIA ROŚLIN




FOT. 3. OSŁONY NIE WOLNO POZOSTAWIĆ ZBYT DŁUGO NA ROŚLINACH, GDYŻ PODCZAS WYSOKIEJ TEMPERATURY POWIETRZA MOŻE DOJŚĆ DO POPARZENIA KWIATÓW


Późną jesienią ubiegłego roku Mirosław Oślizło po raz pierwszy przykrył rośliny na zimę folią perforowaną. Już w połowie marca widoczne były pozytywne efekty tego zabiegu. U roślin pod osłoną ukazywały się pierwsze nowe liście, natomiast na nieprzykrytej plantacji wegetacja jeszcze nie ruszyła. W wyniku przykrywania plantacji truskawek folią perforowaną z gospodarstwa tego, jako jednego z pierwszych w okolicy Wodzisławia Śląskiego, dostarczane są owoce hurtowniom czy innym pośrednikom. Dzięki temu nie tylko uzyskuje się wyższe ceny, ale także ''przywiązuje'' handlowców do swoich truskawek. Ostatnio jednak coraz więcej producentów truskawek z tej okolicy przykrywa plantacje folią lub agrowłókniną, a więc coraz trudniej jest być pierwszym na rynku z owocami. Mirosław Oślizło postanowił więc założyć uprawę gruntową w tunelu (fot. 4), aby znowu o kilka dni wcześniej od innych plantatorów wyprodukować pierwsze truskawki.

FOT. 4. W GOSPODARSTWIE PROWADZI SIĘ OD DWÓCH LAT RÓWNIEŻ UPRAWĘ TRUSKAWEK W TUNELU



Towar musi być zawsze dobrej jakości
Już od trzech lat owoce sprzedawane są głównie w jednostkowych 250- (w przypadku najwcześniejszych truskawek) i 500-gramowych, tekturowych, składanych pojemnikach. Mirosław Oślizło stwierdził, że opakowania te są mniej trwałe od plastikowych czy tych z masy papierowej, ale z kolei znacznie bardziej estetyczne od tych ostatnich i bardzo tanie. Jednostkowe pojemniki są układane w składanych, kartonowych skrzynkach. Gospodarstwo od dwóch lat posiada chłodnię, a więc natychmiast po zbiorze owoce są w niej składowane. Początkowo próbowano trzymać je w temperaturze 4°C. Truskawki po przechowaniu były jednak mocno schłodzone i dopiero po kilku godzinach przetrzymania w temperaturze pokojowej wracał im świeży wygląd. Obecnie przechowywane są one, do dwóch dni, w temperaturze 8-10°C. W gospodarstwie owoce zbiera się do plastikowych łubianek (pojemniki z kartonu łatwo ulegają bowiem zabrudzeniu i są nieodporne na wilgoć) i dopiero bezpośrednio przed sprzedażą truskawki są delikatnie rozsypywane do jednostkowych opakowań. Po przechowaniu odbywa się więc ostateczna kontrola owoców pod względem jakości. Jak stwierdził Mirosław Oślizło, chłodnia jest doskonałym miejscem do przeprowadzania selekcji owoców. Bowiem każda truskawka, nawet lekko zgnieciona, już po killku godzinach przetrzymania w niskiej temperaturze wygląda jakby gniła. Jak stwierdził Mirosław Oślizło, odstawiając truskawki do hurtowni nie chodzi tylko o uzyskanie za nie jak najwyższej ceny. Ważne jest także, aby i pośrednik był zadowolony ze współpracy, gdyż tylko wtedy będzie ona trwała. Czasem, na przykład, jeśli hurtownia nie może sprzedać truskawek i zaczynają one gnić, są przez producenta wymieniane na świeże. Towar musi być bowiem zawsze dobrej jakości. W ubiegłym roku Mirosław Oślizło po raz pierwszy odstawiał truskawki do jednej z sieci hipermarketów na Górnym Śląsku i był bardzo zadowolony z tej współpracy. W tym sezonie będzie ponownie sprzedawał owoce do tych sklepów. Stwierdził jednak, że jeśli współpraca ta będzie trwała dalej, musi dążyć do tego, aby dostarczać towar od wiosny do jesieni.

Owoce z Górnego Śląska też mogą być zdrowe
Kilka lat temu w gospodarstwie Oślizłów zrezygnowano z jesiennego sadzenia truskawek, gdyż często młode rośliny, głównie Elsanty, przemarzały zimą. Plantacje zaczęto więc zakładać wiosną z sadzonek pozyskiwanych z własnego matecznika. Po wybudowaniu jednak chłodni młode rośliny wykopywane są przeważnie w listopadzie i przetrzymywane do wiosny w temperaturze od -1,5°C do -2°C. Plantacje zakładane są więc obecnie głównie z sadzonek ''frigo'', dzięki Czemu nie ma uszkodzeń mrozowych oraz można także uzyskiwać owoce latem. Niestety, w dwóch ostatnich sezonach, z powodu bardzo dużych opadów deszczu w lipcu i sierpniu, owoce popękały (plon handlowy był bardzo niski). Rośliny sadzi się w rozstawie 1,25 m x 0,20 m. Następnie pozwala się im swobodnie rozrastać i zagęścić w pasie o szerokości około 0,75 m (fot. 5). Dzięki takiej uprawie produktywność plantacji jest duża. Przy właściwej ochronie nie ma także problemów z szarą pleśnią. W przypadku Elsanty plony w drugim roku wynoszą co najmniej 15 ton z hektara, a w trzecim 10-12 t/ha. Po tym okresie plantacja jest likwidowana, gdyż jakość owoców jest później mierna. Na polu tym w następnym sezonie uprawiane są zboża, a w drugim roku wysiewa się gorczycę na zielony nawóz (obornik jest bardzo trudno dostępny). Z braku areału, po tej dwuletniej przerwie, ponownie wysadzane są truskawki. Na plantacji w zasadzie nie używa się żadnych nawozów mineralnych, z wyjątkiem niewielkiej ilości saletry azotowej przed przyoraniem gorczycy, aby rośliny szybciej się rozłożyły.

FOT. 5. ROŚLINY SADZI SIĘ W ROZSTAWIE 1,25 m x 0,20 m I POZWALA IM SIĘ SWOBODNIE ROZRASTAĆ W PASIE O SZEROKOŚCI OKOŁO 0,75 m


Od trzech lat gospodarstwo posiada certyfikat Integrowanej Produkcji Owoców. W rejonie Wodzisławia Śląskiego jest około dziesięciu plantatorów truskawek prowadzących produkcję według tej metody. Co roku określane są w owocach pozostałości pestycydów i metali ciężkich - dotychczas w żadnym przypadku nie stwierdzono przekroczenia norm. Według Mirosława Oślizły, także na obrzeżach Górnego Śląska, czyli w rejonie uważanym za silnie skażony, można więc produkować zdrowe owoce.