• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 05/2005

NIE DRAŻNIJ SĄSIADÓW I KONSUMENTÓW

W ostatnim okresie obserwuje się na wsi stałe zmniejszanie się liczby rolników na rzecz ludności zatrudnionej poza rolnictwem. Zdarza się, że w wielu rejonach kraju rolnicy są już na wsi mniejszością. Zjawisko to, obserwowane od wielu lat w Europie Zachodniej, dotarło również do Polski. Zostało ono wywołane z jednej strony spadkiem opłacalności produkcji rolniczej i poszukiwaniem nowych źródeł utrzymania, a z drugiej, napływem ludności z zatłoczonych miast. Wysoka cena ziemi w miastach i łatwość przemieszczania się sprawiają, że tereny wiejskie stają się atrakcyjnym miejscem migracji mieszkańców miast. Potrzeba konkurowania z wysoko rozwiniętym rolnictwem zachodnioeuropejskim zmniejszy także w Polsce liczbę zatrudnionych w tym sektorze z 19% do 1–2% ludności zawodowo czynnej. Większość z nich będzie jednak nadal zamieszkiwała tereny wiejskie, ale znajdzie zatrudnienie poza rolnictwem.

Zmniejszanie się liczby rolników na wsi na rzecz ludnoś­ci pozarolniczej rodzi nowe i mało znane dotąd w Polsce problemy społeczne. Nowe rodzaje podejmowanej działalności gospodarczej, na przykład agroturystyka i rekreacja, są sprzeczne z chemiczną ochroną roślin w ogrodnictwie, która w produkcji owoców i warzyw jest jeszcze bardziej intensywna niż w uprawach rolnych. Wyobrażenie "imigrantów" o czystej i nieskażonej wiejskiej przyrodzie zostaje zakłócone przez widok pracujących opryskiwaczy. Jakkolwiek reguły demokracji dają rację większości przy poszanowaniu praw mniejszości, to prawa rolników, będących często w mniejszości, do dysponowania swoją własnością nie zawsze są uznawane. Dobrym przykładem są plany zagos­podarowania przestrzennego, które często dyskryminują rolników. Objawia się to wydawaniem pozwoleń na budowę budynków mieszkalnych przy granicy pól i sadów. Zapomina się przy tym, że w odległości 20 m od zabudowań nie można wykonywać zabiegów ochrony roślin.

Zachodzące na wsi przemiany wymuszają na ogrodnikach przyswojenie proekologicznych zachowań. Produkcja rolnicza, a zwłaszcza sadownicza, odbywa się na oczach sąsiadów, którzy z niedawnych producentów przemienili się w konsumentów żywności, i ze zwolenników chemizacji stają się jej zagorzałymi przeciwnikami. W związku z tym ogromnej wagi nabiera umiejętność znalezienia się w nowej sytuacji. Szczególną rolę odgrywa tworzenie sprzyjającego klimatu wokół chemicznej ochrony roślin. Powinno się z jednej strony unikać niepotrzebnych konfliktów na tym tle, a z drugiej — wykazywać wiele staranności podczas wykonywania zabiegów. Począwszy od doboru mniej toksycznych ś.o.r., właściwego przygotowania cieczy użytkowej, poprawnego wykonania zabiegów, po bezpieczne zagospodarowanie opakowań po preparatach. Kluczową rolę w wykazywaniu, że ochrona chemiczna, wcale nie musi kojarzyć się z zagrożeniami dla otoczenia, będzie odgrywała techniczna strona wykonania zabiegu. Zwłaszcza zaś właściwa kalibracja i stan techniczny opryskiwacza. Nie bez znaczenia jest stosowanie nowych rozwiązań technicznych ograniczających emisję ś.o.r. do środowiska. Częste obrazki przedstawiające przeciekające opryskiwacze na drogach publicznych i "zagospodarowanie" resztek cieczy w przydrożnym rowie można uznać w tej sytuacji za prowokację ze strony producentów rolnych.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że wprowadzenie obowiązkowej inspekcji opryskiwaczy, a także innych regulacji prawnych związanych ze stosowaniem ś.o.r., zostało zapoczątkowane w przodujących rolniczo krajach zachodniej Europy przy akceptacji rolników i ogrodników. Słusznie uznano, że pokazanie konsumentom i "nierolniczym" sąsiadom, że chemiczna ochrona odbywa się pod stałą urzędową kontrolą i przy poszanowaniu zasad ochrony środowiska będzie sprzyjało poprawie klimatu wokół chemicznej ochrony roślin.

Szczególnie uciążliwa dla otoczenia jest ochrona sadów. Nie dość, że ponad połowa cieczy jest znoszona poza strefę opryskiwaną, co daje w rejonach sadowniczych przykry zapach unoszącej się w powietrzu zawiesiny ś.o.r., to jeszcze wycie ciągników i wentylatorów zakłóca ciszę nocną. Dob­ry dla skutecznej ochrony zwyczaj nocnych opryskiwań — obecnie oprotestowywany przez nadwrażliwych sąsiadów — może już wkrótce zostanie zakazany. Hałas generowany przez wentylatory można znacznie zredukować przez ich właściwą konstrukcję. Można ograniczyć również wybrane, najbardziej uciążliwe częstotliwości dźwięków. Duża w tym rola krajowych producentów oprys­kiwaczy. Szkoda, że nie przywiązują oni jeszcze do tego problemu należytej uwagi. Może warto ich o to pytać przy zakupie opryskiwacza?

W Niemczech prawie 80% rozpylaczy sprzedawanych w ostatnich latach stanowią rozpylacze inżektorowe. Jak wiadomo, ich główną zaletą jest mniejsza wrażliwość na znoszenie cieczy roboczej. Mniej również drażnią sąsiadów. Ta kolejna istotna zaleta, którą podpowiedział mi jeden z niemieckich sadowników, jest warta poważnego potraktowania. Bo jaki jest sens drażnienia sąsiadów? Pamiętajmy, że bardzo często są oni konsumentami. Nie dziwmy się więc, że — gdy już napatrzą się, co wyczyniamy podczas chemicznej ochrony — niechętnie sięgają po oferowane przez nas owoce i warzywa. Czy nie wystarczy, że straszą ich nawiedzeni ekolodzy? W końcu nie można się dziwić, że konsumenci chcą czuć się bezpiecznie, a nawet skłonni są nieco więcej zapłacić za swoje bezpieczeństwo. Dotyczy to zwłaszcza owoców i warzyw, które ze względu na wysokie walory zdrowotne i znaczenie w diecie człowieka muszą być poza wszelkimi podejrzeniami.