• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 06/2003

PO BESSIE?

Sezon 1997/98 charakteryzował się wysokimi zbiorami jabłek i niskimi cenami tych owoców. Wtedy właśnie można było zaobserwować pierwsze symptomy kryzysu w polskim sadownictwie. W sezonie 1999/2000, ze względu na stosunkowo niską produkcję jabłek, zarówno w Polsce, jak i w innych krajach europejskich, nie było kłopotów ze sprzedażą, a ceny owoców były wysokie. Sezony 2001/2002 i 2002/2003 ujawniły kryzys nadprodukcji (między innymi jabłek) i dobitnie pokazały zupełny brak zorganizowania sprzedaży.
Coraz więcej odmian
W Polsce nadal funkcjonuje model gospodarstwa sadowniczego, które ma do zaoferowania jabłka kilkunastu odmian. Liczba ta w ciągu roku nie zmniejsza się, a wręcz przeciwnie — wiosną rośnie (tab. 1). Świadczy to o zwiększaniu się bazy chłodniczej. Spośród tych kilkunastu odmian, dominującą pozycję zajmuje tylko kilka — 'Cortland', 'Gloster', 'Jonagold' i jego sporty, 'Šampion', 'Lobo' oraz ciągle jeszcze podstawowa odmiana eksportowa — 'Idared'. Stałym elementem rynku stały się również 'Ligol', 'Elise' i 'Gala'.

Struktura odmianowa rynku jabłek w Polsce upodabnia się stopniowo do tej obserwowanej w Unii Europejskiej. Jest to tendencja pożądana, ponieważ rośnie rola dużych sprzedawców (sieci supermarketów) zainteresowanych dużymi i ciągłymi dostawami owoców jednorodnych jakościowo i odmianowo. W Polsce ciągle jeszcze owoce najchętniej kupuje się na targowiskach i w małych "zieleniakach". Można sądzić, że w tym sektorze nadal będą oferowane jabłka szerszego asortymentu odmian niż u dużych sprzedawców.



TABELA 1. LICZBA OWOCÓW ODMIAN JABŁONI NA RYNKU WARSZAWSKIM W POSZCZEGÓLNYCH SEZONACH I MIESIĄCACH


Źródło: obliczenia własne

Chłodnia to konieczność
Gdy weźmie się pod uwagę wyniki analizy średnich cen hurtowych owoców odmian jabłoni dominujących na rynku w poszczególnych miesiącach, dla producentów posiadających chłodnie zarysowuje się bardzo niekorzystna tendencja (tab. 2). Punktem odniesienia dla tej oceny są średnie ceny z lat 1994–99. Ceny powyżej średniej notowano jedynie w sezonie 1999/2000 — ocenianym przez producentów jako dobry. W pozostałych dwóch sezonach ceny kształtowały się poniżej średniej.

Srednie z lat 1994–99 jesienią i zimą były mało zróżnicowane, zaś w miesiącach wiosennych dość dynamicznie rosły. Tendencja ta w największym stopniu jest zachowana w sezonie 1997/98, zaś prawie zupełnie nie występuje w sezonie 2001/2002. Warto zauważyć, że nawet najwyższa wartość amplitudy (sezon 1997/98) jest znacznie niższa od średniej. Wskazuje to na wyrównywanie się cen w różnych okresach sezonu.



TABELA 2. ŚREDNIE CENY HURTOWE OWOCÓW WYBRANYCH ODMIAN JABŁONI W POSZCZEGÓLNYCH MIESIĄCACH NA RYNKU WARSZAWSKIM


Źródło: obliczenia własne

Niekorzystne są także porównania średnich cen hurtowych poszczególnych odmian, pomiędzy sezonem 1994/95 i trzema analizowanymi (tab. 3). Jedynie w sezonie 1999/2000 ceny owoców wszystkich odmian były wyższe niż w sezonie 1994/95. Znacznie niższe były natomiast w sezonie 2001/2002, przy czym największe spadki cen dotyczyły odmian starych — 'Cortlanda', 'Idareda' i 'Lobo'. Należy podkreślić, że porównania dotyczą wartości nominalnych, a więc nie uwzględniają stopy inflacji.

TABELA 3. ŚREDNIE CENY HURTOWE OWOCÓW WYBRANYCH ODMIAN JABŁONI NA RYNKU WARSZAWSKIM (SEZON — OD LISTOPADA DO CZERWCA)


Źródło: obliczenia własne

W kontekście przedstawionych wyników raz jeszcze trzeba powrócić do problemu zasadności posiadania w gospodarstwie sadowniczym chłodni. Przytoczę tu wypowiedź pewnego holenderskiego sadownika z początku lat 90. — "Posiadanie chłodni zupełnie się nie opłaca, równocześnie jednak jest koniecznym warunkiem egzystencji gospodarstwa". Stwierdzenie to (niestety) coraz częściej potwierdza się w warunkach polskich. Już od kilku lat widać w przypadku jabłek tendencję do zmniejszania się różnic cenowych pomiędzy poszczególnymi miesiącami w sezonie. Takie zjawisko można było zaobserwować w sezonie 1997/98. Już wtedy przechowywanie do wiosny owoców wielu odmian było nieopłacalne. Przechowywanie jabłek w chłodni przez parę miesięcy, jakkolwiek nieopłacalne, jest jednak koniecznością. Z analizy cen wynika wprawdzie, że lepiej byłoby je sprzedać jesienią, ale najczęściej jest to niemożliwe z powodu nadmiernej podaży jabłek w tym okresie. Taki stan rzeczy ogromnie komplikuje sytuację ekonomiczną sadowników, którzy wybudowali chłodnie niedawno. Ci, którzy uczynili to wcześniej — w latach 1993 czy 1994 — są w dużo lepszej sytuacji. Wtedy różnice cen jabłek pomiędzy wiosną i jesienią były na tyle duże, że koszty budowy obiektu zwracały się po jednym czy dwóch sezonach.

Obecna sytuacja ekonomiczna gospodarstw sadowniczych zmusza do szukania tańszych i lepszych rozwiązań. Dotyczy to zarówno budowy chłodni, jak i organizacji rynku.


Problemy ze sprzedażą
Niezależnie od tego, czy wejdziemy do UE, czy nie, działania na rynku w dużych grupach producenckich nie uda się ominąć. Na rynku będą się liczyły tylko organizacje producentów o naprawdę dużym potencjale. Wyobrażam sobie, że w rejonie warecko-grójeckim mogłoby ich powstać najwyżej kilka. Powinny dysponować taką podażą, jak grupy producenckie w Holandii, Belgii czy Hiszpanii. Pewien kolega (sadownik ze ścisłej czołówki) odwiedził niedawno organizację holenderską, która ma 30% udział w tamtejszym rynku jabłek. Jego refleksje po tej wizycie zdominowało zatroskanie, a nawet przerażenie dystansem, jaki dzieli w tym względzie Polskę od Holandii.

W ostatnich latach UE przeznacza na pomoc dla organizacji producentów ponad 250 mln euro rocznie (w 2002 roku nawet 386 mln euro). A pomoc jest tym wyższa, im większym potencjałem ekonomicznym dysponuje organizacja. Z tej pomocy mogą niedługo skorzystać polscy producenci, albo z niej zrezygnować — na własne życzenie. Pomoc UE nie stanowi jednak istoty problemu. Najkrócej mówiąc — mamy wybór. Albo zbudujemy sensownie działający rynek owoców, to znaczy taki, na którym będziemy się liczyć, a więc będziemy mogli bronić własnych interesów, albo sytuacja z sezonu 2001/2002 czy 2002/2003 stanie się regułą.

Jest oczywiste, że wszelkie potrzebne zmiany można będzie przeprowadzić tylko wtedy, gdy znajdą się na to pieniądze — nie tylko nasze prywatne, ale także unijne i z polskiego budżetu. A te uda się zdobyć tylko po stworzeniu silnej grupy nacisku. Powinni się do niej włączyć nie tylko sadownicy, ale i przetwórcy owoców. Niezbędna jest także pomoc naukowców, zajmujących się produkcją owoców, a szczególnie jej ekonomicznymi aspektami.

Jeżeli jednak producenci nie zdołają rozwiązać problemów rynkowych w tym sektorze, zrobią to za nich kupcy – niekoniecznie polscy. Nie liczmy jednak wtedy na jakiekolwiek korzyści.