• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 09/2003

AGROTURYSTYKA: NA DUŻĄ SKALĘ

Rozmowa z Leopoldem Dybcem, właścicielem gospodarstwa agroturystycznego w Łącku

Wojciech Górka: Jak wygląda Pana gospodarstwo?

Leopold Dybiec: Od kilkudziesięciu lat zajmujemy się głównie agroturystyką — wynajmujemy pokoje gościnne. Na początku hodowaliśmy zwierzęta, które pomagały "wyżywić" gości. Brak opłacalności spowodował jednak, że 15 lat temu zmieniliśmy branżę i założyliśmy sady. Obecnie produkuję jabłka, wiśnie, śliwki i porzeczki. Całe gospodarstwo ma 6 ha, z tego połowę zajmują nowoczesne sady. Przed 15 laty hektar wiśni przynosił całkiem pokaźne zyski. Owoce sprzedawałem do zakładów w Tymbarku. Plantacje jabłoni są młodsze niż wiśniowe, mają 6 lat. Dominuje 'ampion', 'Jonagored', 'Idared'. Owoce przetrzymuję w tradycyjnej przechowalni, myślę jednak o budowie nowocześniejszego obiektu.

WG: Jak zaczęła się przygoda z agroturystyką?

LD: Taką działalność wprowadziła do gospodarstwa jeszcze moja mama. Już 25 lat temu prowadziliśmy we współpracy z UJ w Krakowie tak zwany dom wczasów rodzinnych. Zabudowania powstawały stopniowo pod potrzeby turystów. Do dyspozycji gości jest obecnie 12 całorocznych 2- i 3-osobowych pokoi, które wystarczają na przyjęcie całego autokaru, co pozwala nam przyjmować wycieczki czy gościć "zielone szkoły". Jest to już jednak działalność agroturystyczna na większą skalę, obciążona podatkiem dochodowym. Nocleg kosztuje u nas około 15 złotych, pobyt z całodziennym wyżywieniem — 38 złotych (dla dorosłych).

WG: Czy goszczenie turystów jest uciążliwe przy prowadzeniu gospodarstwa?

LD: Prowadzenie rachunkowości i księgowości może na początku stwarzać problem. Dla mnie jest to już proste, gdyż przy tym się wychowałem. Przy większej skali działalności zawsze można od czasu do czasu skorzystać z usług księgowej. Jeżeli chodzi o samą pracę, trzeba ją tak zaplanować, aby nawału robót w sadzie nie odczuli turyści. Ważne jest też psychiczne nastawienie rodziny do gości. Trzeba nauczyć się wiele tolerować. Dobra atmosfera później procentuje. Gdy przed dwoma laty nawałnica połamała część sadu, nasi goście z własnej woli pospieszyli z pomocą.

WG: Co się najbardziej zmieniło w ostatnich latach?

LD: Kiedyś z dochodów z agroturystyki założyłem sad. Obecnie pieniądze ze sprzedaży owoców pomagają wprowadzać niezbędne zmiany w infrastrukturze dla naszych gości. Czasy się zmieniły i wymagania turystów są coraz większe. Dawniej wystarczył pokój i wyżywienie. Obecnie niezbędne są łazienki, pomieszczenia rekreacyjne (jadalnia, świetlica, altanka z komikiem i miejscem zabaw dla dzieci, brodzik), zadbane otoczenie (wykoszone trawniki, miejsce do gry w piłkę). Dla mnie głównym źródłem dochodów są obecnie turyści. Sądzę jednak, że nawet w małym gospodarstwie, z kilkoma pokojami, agroturystyka może skutecznie wspomóc budżet.

WG: Jak Pan promuje gospodarstwo?

LD: Dawniej bardzo często korzystałem z ogłoszeń w telegazecie. Obecnie przede wszystkim promuję się w internecie. To najlepsze miejsce do znalezienia turystów, głównie młodzieży. Sądzę jednak, że nic nie przewyższy dobrej opinii zadowolonych gości, którzy zachwalają nas swoim znajomym.

WG: Czym zachwalić Łącko?

LD: Przede wszystkim jest to świetna baza wypadowa do wycieczek w góry czy spływu Dunajcem. Goście z zagranicy (bywają Francuzi, Szwajcarzy, Rosjanie, Kanadyjczycy) zatrzymują się u nas i stąd jadą na jeden dzień do Krakowa czy Oświęcimia. Dla nich to niewielkie odległości. Wieczorami organizujemy ogniska z pieczeniem barana, żona przygotowuje regionalne przysmaki. Dużą atrakcją dla turystów jest smażenie powideł w miedzianym kotle zawieszonym nad ogniskiem. Powoli Łącko staje się ośrodkiem zainteresowania turystów. Obecnie w gospodarstwach agroturystycznych dysponujemy około 160 miejscami noclegowymi, z tego część znajduje się w gospodarstwach sadowniczych.

WG: Czy miejscowa społeczność odczuwa korzyści z obecności turystów?

LD: Oczywiście. Dzięki gościom powstają kawiarnie, restauracje, sklepy, punkty usługowe zapewniające dodatkowe miejsca pracy. Na naszym terenie działa też Małopolski Szlak Owocowy, z którym nadzieje wiążą sadownicy. Obecnie większość mieszkańców rozumie, że autokar, który zatrzyma się w Łącku, jest zyskiem dla wszystkich. Ważna jest współpraca społeczności i samorządu, aby miejscowość przyciągała gości. Potrzebna jest kanalizacja, drogi, chodniki, parkingi, baseny, wyciągi narciarskie — wszystko, co uatrakcyjni okolice. Te udogodnienia pozostają do dyspozycji mieszkańców nawet, gdy odjadą goście. Należałoby też bardziej wykorzystać turystycznie takie miejscowe atrakcje, jak Święto Kwitnącej Jabłoni.

WG: Dziękuję za rozmowę i życzę wielu turystów.