• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 09/2003

ANTURIOWE DZIEDZICTWO

Życie braci Jakuba i Waldemara Derejczyków (fot. 1) upływa pod znakiem anturium. Roślina ta towarzyszyła bowiem ich dorastaniu i wchodzeniu w dojrzałe życie, kiedy w gospodarstwie rodziców, Krystyny i Jerzego, w Nysie (czyt. HO 10/2002) włączali się coraz intensywniej w codzienną pracę ogrodnictwa. Ostatnio jeszcze bardziej związali swoje losy z anturium, podejmując własną jego produkcję w oddalonych od Nysy o około 80 km podwrocławskich Michałowicach. Na początku bieżącego roku postawili tam szklarnię o areale ponad 6,5 tysiąca m2 i pod koniec maja w większości ją obsadzili (fot. 2).


FOT. 1. JAKUB (Z LEWEJ) I WALDEMAR DEREJCZYK Z MAMĄ


FOT. 2. PLANTACJA W MIESIĄC PO ZAŁOŻENIU

Początki na swoim

Decyzję o zwiększeniu powierzchni upraw rodzina Derejczyków podjęła w 1999 roku. Postanowiono jednak "zbliżyć" się do swojego głównego rynku zbytu, czyli do Wrocławia. Odtąd młode pokolenie — Jakub i Waldemar — wciąż pomagając rodzicom, zajęło się poszukiwaniem miejsca pod nową produkcję. Głównym kryterium wyboru była niewielka odległość od Dolnośląskiego Centrum Hurtu Rolno-Spożywczego we Wrocławiu przy ul. Karmelkowej, gdzie dominuje handel kwiatami. Po bolesnych doświadczeniach związanych z powodzią w 1997 r., która całkowicie zniszczyła gospodarstwo w Nysie, bracia zadbali również o to, by teren pod szklarnie znajdował się na obszarze nienawiedzanym przez wylewające zbiorniki wodne. Zwrócono uwagę i na inne ważne aspekty, jak usytuowanie przyszłego obiektu wobec stron świata, dostępność wody wodociągowej, itp. W efekcie, zakupiono w Michałowicach około 7-hektarowe gospodarstwo rolne — w miejscu, z którego na wspomnianą giełdę jedzie się autostradą A4 zaledwie 15 minut.

Jesienią 2002 r. wykonano fundamenty i płytę pod nowy obiekt (sąsiedzi ze wsi "domyślali się", że budowany jest hipermarket), a w lutym 2003 roku rozpoczął się montaż konstrukcji szklarniowej. Jest to holenderska cieplarnia Kubo ze słupami 4-metrowej wysokości. Dziś, po zakończeniu budowy, bracia przyznają, że przydałoby się co najmniej o pół metra więcej — wówczas swobodnie mieściłby się, niezbędny podczas niej, najcięższy sprzęt. Okazało się również, że przy wyborze gruntu nie zwrócono uwagi na jeszcze jeden istotny aspekt, a mianowicie na rodzaj gleb. Te na michałowickim polu są żyzne (II klasa) i po opadach zachowują się jak gąbka. Zasadnicze prace udało się przez to zrealizować w terminie tylko dzięki zamarznięciu podłoża zimą.

Rozwiązania techniczne i uprawowe

Zdecydowano się od razu uruchomić produkcję na większej powierzchni, zamiast wdrażać strategię drobnych kroczków. Obiekt ma w sumie 7544 m2, z czego mniej więcej 1000 m2 zajęte jest przez część "roboczą": pakownię, kotłownię, część ze zbiornikami do nawożenia oraz miejsce przeznaczone na biuro. Kotłownia, jak we wszystkich nowoczesnych gospodarstwach szklarniowych, jest miejscem czystym i takim pozostanie, gdyż paliwem będzie olej — ciężki, a awaryjnie lekki. "Serce" tej części gospodarstwa stanowi piec CO produkcji ZTG Wagner (fot. 3). Według Waldemara Derejczyka, absolwenta politechniki, jest to konstrukcja przemyślana i dobrze przystosowana do mazutu znajdującego się na polskim rynku (paliwo podawane jest pod ciśnieniem tylko 2 atm, co rzadko się spotyka u konstrukcji dostępnych na naszym rynku, i rozpylane sprężonym powietrzem — na drobnokroplistą ciecz). Łatwe jest ponadto przełączenie pieca, o dwupaliwowym palniku, na spalanie oleju lekkiego. Istnieje też możliwość przystosowania go do spalania gazu. Wśród zalet urządzenia W. Derejczyk wymienia również: dużą pojemność wodną, wygodną obsługę (ewentualne nieprawidłowe funkcjonowanie pieca sygnalizowane jest SMS-em wysyłanym pod określony numer telefonu komórkowego) oraz dobre rozwiązanie dotyczące czyszczenia pieca (z tyłu, co ułatwia zachowanie czystości w pomieszczeniu). Oprócz kotłowni mazutowej ZTG Wagner o mocy 2 MW, zamontowano też awaryjne urządzenie firmy Viessmann (1,5 MW), które przystosowane jest do spalania tylko oleju lekkiego (fot. 4). Cały system ogrzewania zaprojektowany został przez Holendra Joba A. Dekkera. Ciekawostką jest rozwiązanie dotyczące górnego ogrzewania w szklarni. Obieg ten jest podzielony tradycyjnie na dwa niezależne (po obu stronach przejścia), lecz w każdej nawie znajdują się rury z dwóch osobnych systemów biegnące przez całą szerokość szklarni. Ma to dawać lepszą gwarancję utrzymania właściwej temperatury uprawy. Zwraca też uwagę ogrzewanie podłogowe w pakowni (fot. 5), które polepszy komfort pracy w chłodne dni.


FOT. 3. KOTŁOWNIA MAZUTOWA ZTG WAGNER


FOT. 4. AWARYJNE URZĄDZENIE NA OLEJ LEKKI — PIEC FIRMY VIESSMANN


FOT. 5. W PAKOWNI ZAMONTOWANO OGRZEWANIE PODŁOGOWE

W nawach szklarni, wyścielonych białą agrotkaniną (odbija światło), podstawowe wyposażenie zagonów stanowią styropianowe koryta uprawowe w kształcie litery W, które zestawione są parami (każda ma szerokość ok. 1,2 m). Pojemniki te, ustawione na podstawkach ułatwiających krążenie powietrza wokół roślin, wyłożono folią i wypełniono kostkami wełny mineralnej "Grocube" (fot. 6) — nowatorskim w Polsce podłożem w uprawie anturium. Zdecydowano się na wełnę, gdyż sadzenie do niej, w takiej postaci, jest szybkie, a gospodarze prowadzili tej wiosny walkę z czasem. Jako materiał wyjściowy zakupiono duże rośliny, aby jak najwcześniej uzyskać plon. Posadzono 18 odmian gromadząc te o czerwonych pochwach kwiatostanowych po jednej stronie szklarni, a "kolorowe" — po drugiej.


FOT. 6. KORYTA UPRAWOWE WYPEŁNIONE KOSTKAMI WEŁNY MINERALNEJ (W ŚRODKU, WZDŁUŻ ZAGONU,
I PO JEGO BOKACH BIEGNĄ RURY SYSTEMU OGRZEWANIA WEGETACYJNEGO)

Anturium nawadniane (i nawożone) jest za pomocą linii kroplujących (fot. 7), które biegną parami wzdłuż każdego koryta. Woda wodociągowa zawiera sporo węglanów, toteż zbudowano zbiornik deszczówki (ok. 1600 m3), która lepiej nadaje się do podlewania oraz do sporządzania pożywki. Po posadzeniu roślin nawadnia się je jednak obficiej — za pomocą prostego urządzenia pokazanego na fot. 8, podłączanego wężem gumowym do systemu nawadniania. Porusza się ono na kółkach i ma cztery końcówki deszczujące rośliny. W trakcie wegetacji wilgotność powietrza, która w dużej mierze decyduje o jakości kwiatów, podnoszona jest wokół roślin dzięki niskociśnieniowym mikrozraszaczom Vibro Spin o metrowym zasięgu, wytwarzającym bardzo drobną mgłę (fot. 9). Ponadto atmosferę w szklarni nawilgaca 10 urządzeń pod nazwą HygroFan Rotator (fot. 10), które dodatkowo pełnią rolę wentylatorów i pomagają obniżyć temperaturę pomieszczenia. Przed nadmierną ciepłotą i nasłonecznieniem (a zimą przed wypromieniowywaniem energii cieplnej) chronią też podwójne kurtyny cienująco-termoizolacyjne (fot. 11). Ogrzewanie wegetacyjne będzie się odbywać za pośrednictwem rur ułożonych po obu stronach każdego 1,2-metrowego zagonu oraz zamontowanych wzdłuż jego środka, nad korytami (fot. 6). Przewidziano również dokarmianie roślin dwutlenkiem węgla, które poprawia ich jakość, zwłaszcza zimą.


FOT. 7. FERTYGACJA ODBYWA SIĘ ZA POMOCĄ LINII KROPLUJĄCYCH


FOT. 8. "WÓZEK" DO PODLEWANIA ROŚLIN PO POSADZENIU


FOT. 9. MIKROZRASZACZ VIBRO SPIN


FOT. 10. AGREGATY NAWILŻAJĄCO-WENTYLUJĄCE


FOT. 11. PODWÓJNE KURTYNY CIENIUJĄCO-TERMOIZOLACYJNE

Ważne, ważniejsze, najważniejsze

Bardzo skrupulatnie przestrzega się zasad higieny w obiekcie. Jest to szczególnie ważne w przypadku anturium — rośliny wrażliwej na zarazę bakteryjną (Xanthomonas axonopodis pv. dieffenbachiae), która może szybko zniszczyć całą plantację. Między innymi, odzież każdego wchodzącego na teren michałowickiego obiektu jest spryskiwana preparatem Agrigerm 2000 OW, myje się też tam ręce środkiem Manex i dezynfekuje obuwie na macie nasączonej roztworem Agrigermu. Następnie wkłada jednorazowe nakładki na buty oraz kitel. Dopiero po takich zabezpieczeniach można wejść do części uprawowej szklarni.

Bracia skorzystali, w sensie materialnym, z kredytu dla młodych rolników, a w sensie niematerialnym — z doświadczenia i pomocy rodziców. Zgodnie twierdzą, iż to drugie wsparcie było bezcenne. Krystyna i Jerzy Derejczykowie przyznają z kolei, że synowie zdali życiowy egzamin realizując tak dużą inwestycję. Jakub i Waldemar mówią zarazem, iż wciąż stoją przed nimi nie lada wyzwania — dokończenie budowy (m.in. urządzenie zaplecza, zagospodarowanie terenu wokół obiektu, wykonanie dodatkowych zbiorników na paliwo) i spłata kredytu. Szczególnie trudne będą trzy pierwsze lata, zanim plantacja zacznie w pełni plonować. Tymczasem zajmują się sprzedażą kwiatów z obu gospodarstw — rodziców oraz własnego. Nie tylko we Wrocławiu, ale także w Tychach. Obserwują ogólne trendy w handlu (np. taki, że wiosną popyt na anturium jest większy, ale ceny są niższe), a ponadto zajmują się dokładnym analizowaniem sytuacji na rynku. Notują bowiem każdą transakcję i zestawiają dane w poszczególnych okresach roku. Ten zwyczaj wynieśli z gospodarstwa rodziców. Tam również nauczyli się pracowitości i odwagi, z którymi łatwiej o sukces w każdym przedsięwzięciu.