JESTEŚMY INDYWIDUALISTAMI

    Rozmowa z Ewą Marciniak prezesem Regionalnej Wielkopolskiej Izby Rolno-Przemysłowej

    Wojciech Górka: Jest Pani ogrodnikiem, prowadzi włas­ne przedsiębiorstwo, ale równocześnie dzia­ła spo­łecz­nie na rzecz ogrodnictwa. Proszę po­wie­dzieć, jak do tego doszło?



    Ewa Marciniak: Przed 5 laty z prawie 150 firmami za­ło­ży­li­śmy wspólnie izbę gospodarczą — Re­gio­nal­ną Wiel­ko­pol­ską Izbę Rolno-Przemys-łową, która kontynuuje tra­dy­cje przedwojennej organizacji dzia­ła­ją­cej pod tą samą na­zwą. Od początku pełnię funkcję prezesa. Nasza or­ga­ni­za­cja jest ściśle związana z ogrodnictwem, gdyż pra­wie 30% za­ło­ży­cie­li stanowiły przedsiębiorstwa z tej bran­ży.



    Czym zajmuje się izba?



    Naszym głównym celem statutowym była wspólna promocja i marketing oraz poszukiwanie nowych ryn­ków zbytu. Jesteśmy chyba nie gor­szy­mi producentami od zachodnich, ale brakuje nam kapitału. Jeśli go już zdo­by­wa­my, naj­waż­niej­szy staje się dla nas rynek zbytu, żeby dobrze sprzedać własne produkty.



    Jakie efekty przyniosła dotąd Wasza praca?



    Wszystko, co zrobiliśmy, było możliwe przy uży­ciu niewielkich środków, bo utrzymujemy się wyłącznie ze składek. Przede wszystkim za­dba­li­śmy o to, aby wiel­ko­pol­skie firmy wróciły na hi­sto­rycz­nie swój rynek nie­miec­ki, w tym berliński. Taki cel — sprzedaż artykułów rolno-spożywczych za zachodnią granicą — stawialiśmy sobie już za­kła­da­jąc izbę.
    W 2000 roku zadbaliśmy, żeby Pol­ska pojawiła się na targach Grne Woche pod wspól­nym szyldem narodowym. Wcześniej pojawiały się tam wprawdzie polskie firmy, ale samodzielnie. Rok później włączyliśmy się w prace nad tym, aby Polska pokazała się na targach Fruit Logistica. Jest to niezwykle ważna impreza, najbardziej znaczące targi świeżych owoców
    i warzyw w Europie. W 2001 roku polska ekspozycja mia­ła ponad 100 m2. Nasza prezentacja w Berlinie była du­żym wysiłkiem dla firm i rynków hurtowych, które z nami na targi pojechały. Szczególnie wspierała nas WGRO SA z Poznania. Już pierwsze kontakty po imprezie upewniły tych, którzy tam się prezentowali, że było warto.



    Co robicie w Polsce?



    Organizacja wystawy Fruit Logistica w 2001 roku była trudna. Bardzo droga jest tam bowiem po­wierzch­nia wystawowa. Za sam „beton” trzeba było wtedy za­pła­cić około 160 euro/m2. W tym roku ceny podskoczyły do prawie 200 euro/m2. Dla niektórych firm ten próg był za wysoki. Byli chętni, ale nie było ich stać. Dlatego, kie­dy podzielono Polagrę na Polagrę Food i Polagrę Farm, na­su­nął mi się pomysł stworzenia ekspozycji dla firm z bran­ży ogrodniczej, które zaczynają aktywnie interesować się sprzedażą swoich produktów. Stworzyliśmy pawilon na wzór Fruit Logistica i nazwaliśmy go Horti-Logistyka. Ogromnie pomogły nam Międzynarodowe Targi Po­znań­skie, oferując ceny promocyjne. Horti-Logistyka nie po­wsta­ła­by jednak bez pomocy Jana Ciesielskiego, byłego prezesa WGRO S.A., oraz profesora Eberharda Ma­ko­sza.



    Do tej pory ta wystawa miała 3 edyc­je. Jak widzi Pani jej przyszłość?



    Na początku większość wystawców Horti-Lo­gi­sty­ki stanowili szkółkarze z branży ozdobnej. To nie­wąt­pli­wie najlepiej zorganizowana grupa ogrodników w Pol­sce. Zajmowali połowę powierzchni i wypełniali pa­wi­lon.
    W ubiegłym roku było już widać znacznie więcej owoców i warzyw. Coraz chętniej prezentują się firmy handlowe — operatorzy, którzy pracują pomiędzy pro­du­cen­ta­mi a sieciami marketów oraz eksporterami. Wy­da­je mi się, że ta tendencja będzie się utrzymywać. Szkół­kar­stwo zostanie na dotychczasowym poziomie, po­waż­nie wzrośnie natomiast ekspozyc­ja warzyw i owoców, zwłaszcza tych pierwszych. Niski kurs złotego po­wo­du­je bowiem, że nasze towary stają się coraz bardziej atrak­cyj­ne. Dodatkowym atutem, sprzyjającym intensyfikacji wymiany handlowej, jest obniżenie rygorów fi­to­sa­ni­tar­nych na granicach od 1 maja oraz wyraźnie większa mo­bil­ność polskich producentów, którzy z obawy o swoją przyszłość częściej jeżdżą i sprawdzają ceny na rynkach zagranicznych. Mówiłam dotąd o części Horti- wys­tawy. Dojrzeliśmy jednak do tego, żeby szczególnie mocno uwypuklić na kolejnej edycji część logistyczną, zwłasz­cza transport. To jest niezbędne do prawidłowego funk­cjo­no­wa­nia handlu, zwłaszcza świeżymi produktami. Małe i średnie firmy nie mogą bowiem wysyłać całych ciężarówek, przynajmniej na początku swojej dzia­łal­no­ści.



    Jak ocenia Pani obecną sytuację ogrodników w Pol­sce?



    Podzieliłabym ich na dwie grupy. Pierwsza to lu­dzie młodzi, którzy przeważnie mają doświadczenie wy­nie­sio­ne z gospodarstw rodziców, i którzy postawili na nowoczesne technologie. Oni nie robią już niczego „na oko”, używają komputerów i mają efekty. Kupują tylko sprawdzony materiał wyjściowy i kontrolują dokładnie wszystkie etapy produkcji. Dla tej grupy — według mnie — Europa stoi otworem. Według szacunków ekonomis­tów, koszty robocizny w naszym kraju dogonią unijne nie wcześniej niż za 5 lat. Mamy więc ogromne szanse. Druga grupa ogrodników to ludzie starsi, których dzieci nie chcą kontynuować pracy rodziców. Ta część pro­du­cen­tów przeważnie już nie inwestuje. Ich szklarnie są często wyłączane na zimę z powodu oszczędności. Te obiekty być może zostaną jeszcze zmodernizowane, ale większość tych osób będzie produkować dla swoich sta­łych odbiorców, z którymi są związani od 20–30 lat, na przykład dla zaprzyjaźnionej kwiaciarni, ewentualnie jesz­cze na lokalny rynek. Myślę, że ci ogrodnicy też sobie poradzą, bo przecież nie wszędzie dotrą klienci żądni dużych partii towaru. Razem z odejściem do­tych­cza­so­wych właś­cicieli ta grupa gospodarstw będzie jednak zni­kać z rynku, podobnie jak stało się to w Danii. Jeszcze 15 lat temu widać tam było stare, ale działające obiekty szklar­nio­we. Obecnie już ich nie ma. Najważniejsze to wspierać ludzi młodych, walczyć, żeby przepisy były dla producentów jak najbardziej przyjazne, żeby układała się współpraca z urzędami, żeby do ludzi docierały in­for­ma­cje o tym, jak pozyskać unijne środki. Tym ludziom nasza izba może pomóc. Mam nadzieję że i Ministerstwo Rol­nic­twa zauważy, że produkty ogrodnictwa stanowią znacz­ny procent polskiego eksportu i państwo będzie usta­wo­wo wspierać tę grupę rolników.



    Jakie problemy widzi Pani w promocji i mar­ke­tin­gu polskiego ogrodnictwa?



    Na promocje polskiego rolnictwa, a zwłaszcza ogrod­nic­twa przeznaczane są bardzo małe środki. Od lat Ministerstwo Rolnictwa próbowało zorganizować agen­cję promocji żywności, ale do tej pory nie powstała taka jed­nost­ka. Mieliśmy nadzieję, że przy tej agencji będzie rów­nież „działka” promująca polskie ogrodnictwo. My­ślę, że — przy mizerii budżetowej naszego państwa — wspar­cie eksportu przez promocję byłoby znacznie efek­tyw­niej­sze, niż inne formy pomocy dla rolnictwa. Mamy co sprzedać, mamy dobrych i dużych producentów, ale nie­wie­lu ludzi za granicą o tym wie.



    Czy nie jest to po części wina samych ogrodników?



    Ten problem postrzegam nieco inaczej. Jeżeli w fir­mie wystarcza środków na podstawowe inwestycje oraz promocję, wszystko jest w porządku. Jeżeli trzeba na­to­miast wybierać, gdzie zainwestowane pieniądze zwrócą się szybciej, to na przykład w dziale warzywniczym pro­du­cen­ci wolą przeznaczyć środki na przechowalnie. To jest podstawowa rzecz, gwarantująca, że w ogóle będzie co sprzedawać. Oferta całosezonowa czy całoroczna to dla producentów „być albo nie być” na rynku. Promocję zostawia się wtedy na później. Nie jest to dobre i w tym powinny pomóc władze samorządowe, ponieważ leży to w ich interesie. Pracochłonna produkcja, jaką jest ogrod­nic­two, daje przecież możliwości zatrudnienia, przy­naj­mniej sezonowego. Zwłaszcza na terenach, gdzie bez­ro­bo­cie jest ogromne. A promocja ogrodnictwa, wspie­ra­ją­ca jego rozwój jest dla samorządów mniejszą inwestycją niż ogromne środki przeznaczane na stworzenie nowych miejsc pracy.



    Zgadzam się z Pani opinią, ale czy nie brakuje w naszym kraju silnego lobby ogrodniczego?



    Jako grupa zawodowa rzeczywiście jesteśmy mało zorganizowani, jesteśmy indywidualistami. Naprawdę ważne lobby musi być w parlamencie. Od tego, ilu par­la­men­ta­rzy­stów-ogrodników zasiądzie w Komisji Rol­nic­twa zależy, jak ważna będzie ta branża dla naszego kraju. To jest bezdyskusyjne. Jak do tego doprowadzić? Nie wiem.



    Gdyby obecnie ministerstwo chciało rozpocząć dys­ku­sję o promocji ogrodnictwa, nie znajdziemy chyba jed­nak jednej organizacji, która mogłaby reprezentować in­te­re­sy całej naszej branży?



    Myślę, że Pana sugestia jest słuszna. Taka or­ga­ni­za­cja mogłaby skutecznie działać. Mam jednak wąt­pli­wo­ści, czy da się pogodzić — w celach, które chciałoby się osiąg­nąć przez lobbing — interesy szkółkarzy, sa­dow­ni­ków czy producentów warzyw lub roślin ozdobnych pod osłonami. Na pewno dobrze byłoby, gdyby powstały sil­ne organizacje branżowe tych grup. Ale my dopiero do­cho­dzi­my do etapu świadomoś­ci organizacyjnej, którą producenci z UE mają od lat. Polscy ogrodnicy wciąż ze sobą konkurują i działanie organizacji producentów tego samego towaru ma u nas na razie sens na rynkach innych niż lokalne. Tymczasem większość ogrodników działa na tych ostatnich. Stąd wynika niechęć do współpracy, zwłasz­cza do wymiany doświadczeń. Drugi problem to niechęć producentów do przeznaczenia części swoich środ­ków oraz czasu. Na przykład funkcję prezesa naszej izby pełnię od początku społecznie, za darmo.



    Co można zrobić w najbliższych latach, żeby ogrod­nic­two w Polsce rozwijało się szybciej?



    Myślę, że mamy dobrą bazę produkcyjną. Powstaje coraz więcej przechowalni. Teraz pora na rozwój logis­tyki. Jeśli będzie ona dobrze działać, Polska ma szansę stać się poważnym partnerem dla zagranicznych firm obracających produktami ogrodniczymi, a producenci — z większą korzyścią dla siebie — współpracować z sie­cia­mi handlowymi.



    Dziękuję za rozmowę.

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułROZMNAŻANIE IN VITRO DRZEW, KRZEWÓW I BYLIN
    Następny artykułNA RYNKACH – KWIATY CIĘTE I ZIELEŃ CIĘTA

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.