• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 04/2004

NOWE ROZWIĄZANIA DLA OGRODNICTWA (cz. II)

W części I artykułu (HO 2/2004) Autor przedstawił nowości techniczne w zwalczaniu chwastów. Opisane metody pozwolą ograniczyć liczbę zabiegów herbicydami. W tej części zostaną przybliżone rozwiązania technologiczne ułatwiające precyzyjne opryskiwanie upraw sadowniczych (red.).

Układy injekcyjne

Rozwijający się rynek usług, w tym także w ochronie roślin, wymusza szybką zamianę używanego środka ochrony bez potrzeby przeprowadzania czasochłonnego płukania opryskiwacza. Dotyczy to zwłaszcza produkcji warzyw. W jednym gospodarstwie uprawia się na niewielkich powierzchniach kilka, a nawet kilkanaście gatunków i niemal każdy z nich wymaga zastosowania innych środków i odmiennego programu ochrony. Można użyć wówczas opryskiwaczy wyposażonych w układy iniekcyjne (fot. 1), w których preparat jest wtryskiwany bezpośrednio do instalacji w sąsiedztwie belki polowej za pomocą pompy dozującej. Takie rozwiązanie pozwala w pełni wykorzystać środek ochrony roślin, ponieważ można w dowolnym momencie przerwać zabieg — na przykład podczas nagłej zmiany pogody — bez problemów z zagospodarowaniem sporządzonej cieczy użytkowej. W zbiorniku głównym jest zawsze tylko czysta woda, a płukaniu podlega tylko ta część instalacji, która ma kontakt z preparatami. Znacznie szybsza jest wówczas zamiana środków podczas wykonywania zabiegów ochronnych na różnych polach.


Fot. 1. Pompa iniekcyjna do wtryskiwania środków ochrony roślin

Dyszel przegubowy

Bardzo popularnym rozwiązaniem w opryskiwaczach polowych i sadowniczych są tak zwane dyszle przegubowe, w których punkt obro­tu jest odsunięty o około 0,7–0,8 m do tyłu. Dzięki temu koła oprys­kiwacza "zachodzą" na zakrętach przemieszczając się niemal po śladach ciągnika. W uprawach warzyw zmniejsza to niszczenie roślin na uwrociach, a w sadach można zmniejszyć szerokość uwroci. Tyle o zaletach. Nie wszyscy znają wady tego rozwiązania. Są nimi, tak zwane "myszkowanie", czyli niestabilny ruch podczas szybszej jazdy na wprost, i możliwość przewrócenia się opryskiwacza na niewielkich nawet pochyłościach. Aby przeciwdziałać tej niedogodności skonstruowano dyszel dwuprzegubowy. Jeden przegub jest miejscem zaczepienia dyszla opryskiwacza do ciągnika, a drugi — zawiasem umiejscowionym przy opryskiwaczu na drugim końcu dyszla. Operator może w zależności od potrzeb wybrać jeden z dwóch trybów pracy: transportowy (znany z tradycyjnych rozwiązań, w których przegub przy opryskiwaczu jest zablokowany — fot. 2 a) i roboczy, umożliwiający "zabieganie" kół oprys­kiwacza (fot. 2 b). W tym trybie blokuje się przegub przy ciągniku.


Fot. 2. Dyszel przegubowy opryskiwacza w położeniu: a — transportowym, b — roboczym

Sadowniczy opryskiwacz samojezdny

Nowe pomysły nie pojawiają się zbyt często. Kolejne generacje oprys­kiwaczy, takie jak opryskiwacz wentylatorowy i tunelowy dzieli prawie 40 lat. Nic nie wskazuje na to, że sadowniczy opryskiwacz samojezdny (fot. 3) będzie przełomowym rozwiązaniem w ochronie sadów. Może być on jednak ciekawą ofertą dla dużych gospodarstw i bardziej wymagających klientów. Choć wydaje się, że bardziej elastycznym rozwiązaniem jest agregat (ciągnik + oprys­kiwacz) zauważono jednak, że niekiedy łączny koszt zakupu ciągnika i opryskiwacza jest już niewiele wyższy (w przypadku dużych opryskiwaczy polowych) od ceny maszyny samobieżnej. Okazuje się również, że przy dużej intensywności zabiegów ochronnych ciągnik i tak wykorzystuje się wyłącznie do tego celu. Główne zalety opryskiwacza samojezdnego to bezpieczeństwo pracy operatora i wyższe cechy użytkowe. Klimatyzowana i przestronna kabina zapewnia wysoki komfort pracy, a układ filtrów zapobiega skażeniu operatora. Z kolei napęd na 4 koła i niewielkie wymiary zewnętrzne czynią go bardzo zwrotnym, ponieważ koła obydwu osi mogą być skręcane niezależnie. W opcji standardowej koła osi przedniej i tylniej są kierowane przeciwnie, co zmniejsza promień skrętu do minimum. Możliwe jest również skierowanie wszystkich kół w jedną stronę. Oprys­kiwacz porusza się wówczas bokiem realizując funkcję tak zwanego "psiego chodu". Jest ona przydatna podczas pracy na stokach, gdy ślizgająca się oś tylna ustawia oprys­kiwacz w poprzek rzędu i wymagana jest korekta położenia maszyny.


Fot. 3. Opryskiwacz samojezdny Cobra

Przeciwbieżny wentylator dwuwirnikowy

Obok kolejnych generacji maszyn powstają również nowe podzespoły. Jednym z nich jest przeciwbieżny wentylator dwuwirnikowy. O ile rozwiązania dwuwirnikowe są już znane w Europie od co najmniej 10 lat, to ich wersje przeciwbieżne są nowością. Wcześniej były to zazwyczaj dwa wentylatory osiowe położone jeden nad drugim, które bardzo by się przydały w naszych coraz wyżej prowadzonych sadach. Są również budowane wentylatory z dwoma wirnikami zamocowanymi na jednej osi, ale o przeciwnie pochylonych łopatkach wirnika. Każdy z wirników wytwarza strumień powietrza skierowany tylko na jedną stronę opryskiwacza.
W ten sposób próbowano zapobiec wirowaniu strumienia powietrza i niesymetrycznemu jego wypływowi z prawej i lewej strony wentylatora, co jest cechą charakterystyczną wentylatorów osiowych, dominujących w naszych opryskiwaczach. Osiąg­nięto jednak cel połowicznie. Równomierność przepływu powietrza znacznie się poprawiła, ale przepływ nadal nie był symetryczny. Wciąż, przy obrotach wirnika przeciwnych ruchowi wskazówek zegara, z lewej strony strumień powietrza był skierowany ku dołowi, a z prawej ku górze. Dopiero wprowadzenie przez firmę Projet z Włoch dwóch przeciwnie skierowanych wirników (fot. 4) usunęło tę niedogodność. Wymagało to jednak opracowania nowej przekładni (multiplikatora) z podwójnym drążonym wałkiem. Czas pokaże, czy ten ciekawy, ale i drogi w realizacji pomysł przyjmie się sadownictwie. 


Fot. 4. Przeciwbieżny wentylator dwuwirnikowy

Do walki z przymrozkami

Najbardziej popularne jest zraszanie wodą podczas spadków temperatury. Wymaga ono jednak ogromnych iloś­ci wody (33 000 m3/godz./ha) podawanej bez przerwy na całą chronioną powierzchnię. Tak dużymi zasobami wody powierzchniowej dysponuje tylko niewielu, a korzys­tanie ze źródeł podziemnych jest poddane bardzo restrykcyjnym zezwoleniom wodnoprawnym. Należy pamiętać, że Polska jest jednym z najuboższych w wodę krajów europejskich i dlatego legalne użycie wody do zwalczania przymrozków będzie mogło być realizowane w bardzo niewielkim zakresie. Duże nadzieje można wiązać natomiast z zaczepianym do ciągnika urządzeniem "Frost­buster" produkowanym w Belgii na podstawie koncepcji pochodzącej z Chile (fot. 5). Jest ono wyposażone w palnik zasilany gazem (propan)i wentylator o dużej wydajności. Według zapewnień producenta, można przy użyciu pojedynczego urządzenia zabezpieczyć około 10 ha sadu. Urządzenie przemieszcza się po sadzie w rzędach oddalonych od siebie o 60 m w taki sposób, aby powtórnie znalazło się w tym samym miejscu po 10 minutach. Koszt urządzenia, w przeliczeniu na chronioną powierzchnię, jest niższy niż założenie instalacji deszczownianej. Zużycie gazu wynosi 45–50 kg/godz. Wciąż nie jest znany mechanizm zabezpieczania roś­lin przed przemarzaniem, ponieważ z energetycznego punktu widzenia "palnik na kółkach" nie powinien spełniać swego zadania, a tymczasem okazuje się, że jest bardzo skuteczny. Świadczy o tym ponad 200 takich urządzeń pracujących w chilijskich sadach. Nasz instytut od kilku lat zabiega o środki na zakup "Frostbustera", aby ocenić jego przydatność w naszych warunkach.


Fot. 5. Zasilany gazem palnik z wentylatorem do walki z przymrozkami