• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 05/2004

TRZY GRZYBY W BARSZCZ

Gdyby mnie zapytano, co było istotą tegorocznego spotkania w Limanowej, odpowiedziałbym: "integrowana produkcja owoców stała się problemem rynkowym, a rynek pozostał naszym podstawowym problemem". Znacznie dosadniej niż ja, wyraził to jeden z gości limanowskiego seminarium — dr Kurt Timoschek. Mówiąc o obecności polskich jabłek na rynku czeskim, zaprezentował ceny naszych owoców w porównaniu z oferowanymi przez innych dostawców. Polskie ceny były najniższe — dwa i więcej razy niższe od proponowanych przez innych. Na kanwie tych danych usłyszeliśmy refleksję, której sens był mniej więcej taki: "Bardzo dobrze, że polscy sadownicy potrafią robić interesy nawet przy tak niskich cenach. Ale nie świadczy to zbyt pochlebnie o ich inteligencji".

Możemy się obrazić, ale wyniknie z tego niewiele, zważywszy że Europa wprawdzie obywała się dotąd bez polskich jabłek, ale w obecnej sytuacji trudno sobie wyobrazić, iż polskie sadownictwo obędzie się bez Europy. Dane z tabeli 1 nie pozostawiają wątpliwości, że ceny polskich jabłek są nieracjonalnie niskie. Nic więc dziwnego, że sadownicza Europa postrzega nas jako tych, którzy psują rynek, i będzie się starała nas z niego wyrugować. Koniecznie musimy to zmienić we własnym, dobrze rozumianym interesie. Na nic zda się wszelka unijna pomoc finansowa, jeśli gospodarstwa nie będą miały własnych środków na konieczny rozwój. W takim zaś przypadku trudno będzie marzyć o zwiększeniu eksportu, co jest obecnie sprawą najważniejszą. Ale nie stanie się to samo przez się — tylko dlatego, że będziemy integralną częścią unijnego rynku. Jest to, owszem, wielka szansa na zwiększenie eksportu. Ale tylko tyle. Jej wykorzystanie zależy już tylko od nas.

Tabela. 1. Średnie ceny hurtowe jabłek wybranych odmian w Hamburgu i w Warszawie pomiędzy 7.11.2003 r. a 5.03.2004 r.

Źródło: biuletyny Fammu/Fapa, obliczenia własne. Ceny w zł/kg

Trzy w jednym (czasie)

Podstawowym źródłem naszych kłopotów cenowych jest konkurowanie między sobą tych, którzy z natury rzeczy powinni współdziałać. W obecnym sezonie problem się nasilił, ponieważ na początku kwietnia na rynku ciągle były jeszcze owoce ze zwykłych przechowalni oraz równocześnie chłodni, a rozpoczynano już handel owocami z "KA". Owszem, te ostatnie jabłka dobrej jakości osiągały wyższe ceny (przeciętnie około 1,2 zł/kg), ale nie na tyle, aby zrekompensować koszty dłuższego przechowywania owoców. Gorzej, bo według obliczeń profesora Makosza, 1,2 zł/kg to obecnie poziom uwzględniający nie tylko koszty przechowywania, ale i przygotowania owoców do handlu. Jest to bariera dochodu rolniczego brutto, a więc własną pracę świadczy się za darmo.

Podstawową przyczyną kłopotów było przede wszystkim ślamazarne tempo eksportu na Wschód w poprzednich miesiącach. Była jednak i druga przyczyna. Wiele jabłek, które usiłowano sprzedać w kwietniu, należało już jesienią przeznaczyć na koncentrat soku. Eksportowe ceny 'Idareda' wynosiły na początku kwietnia 0,5 zł/kg, a 'Glostera' (handel tymi jabłkami nareszcie ruszył raźniej) — 0,7 zł/kg. Eksporterzy mówili jednak wprost: "płacimy za jabłka tyle, za ile możemy je dostać. Gdybyśmy musieli zapłacić więcej — płacilibyśmy. Ale nie musimy...". A nie muszą tym bardziej, że z rynku rosyjskiego donoszą o obecności dużych partii tanich jabłek z Chin, nie tylko na Syberii, ale również w Moskwie oraz w Petersburgu. Rola chińskiej dumpingowej konkurencji na rynku jabłek (i nie tylko) nasila się coraz bardziej. Całe szczęście, że w zjednoczonej Europie będzie to problem spędzający sen z powiek tak samo sadownikom polskim, jak i francuskim czy włoskim.

Problemów uniknęli ci, którzy (nawet dysponując chłodnią) nie czekali lecz sukcesywnie oferowali jabłka do sprzedaży już od jesieni. Jeśli były to owoce dobrej jakoś­ci, nie było kłopotu ze zbytem. W takich gospodarstwach sprzedaje się albo "z podwórza", a jeśli jedzie się na rynek hurtowy do Bronisz, to tylko po to, aby dostarczyć towar na zamówienie, a sprzedaż planowano zakończyć jeszcze w kwietniu. Z naciskiem podkreślam, że ta relacja nie jest akademickim rozważaniem teoretycznych możliwości, czy bajką. Przeciwnie — dotyczy ona konkretnego gos­podarstwa. Dlaczego zatem temu sadownikowi idzie tak dobrze, gdy innym idzie tak źle? Odpowiedź jest prosta. W tym gospodarstwie problem najwyższej jakości oferowanych owoców nie istnieje. To po prostu standard. Niestety, nie jest tak we wszystkich gospodarstwach. Tylko dlaczego jeszcze ciągle trzeba o tym przypominać?

Dynamika hurtowych cen jabłek na rynku warszawskim w sezonach 2001–2004

Tak samo, jak rok temu?

Stan rynku krajowego oraz tendencje cenowe w ostatnich miesiącach przypominają sytuację z ubiegłego roku. Podstawowa różnica dotyczy niższych w tym roku cen eksportowych 'Glostera' i 'Idareda'. Czy słabsze notowania w obecnym sezonie to początek końca tych odmian? Brak jeszcze podstaw, aby na to pytanie odpowiedzieć twierdząco. Niewątpliwie jednak w nowych kwaterach nie powinno się ich już sadzić.

Ceny jabłek deserowych (tab. 2) były o kilka procent wyższe i, podobnie jak rok temu, w marcu i kwietniu nieznacznie wzrosły. W ubiegłym roku właśnie w kwietniu ceny wzrosły zdecydowanie. Czy teraz będzie podobnie? Wiele na to wskazywało. Zapasy jabłek w UE były mniejsze. Na początku marca 2004 r. wynosiły 2,16 mln ton, rok wcześniej — 2,38 mln ton. Interesujące, że było tylko 54 000 ton 'Gali'. U nas także jej zapasy się kończyły, ale mimo to nie obserwowano wyraźnego wzrostu cen, zwłaszcza w detalu. Jak się wydaje, odmiana ta będzie głównie eksportową i to na Zachód. Rynek krajowy się nią nie zachwyca.

Tabela 2. Wysokość oraz dynamika średnich cen (w zł/kg) owoców wybranych gatunków i odmian na rynku warszawskim — kwiecień 2004/kwiecień 2003

Jeśli chodzi o chińską konkurencję na rynkach wschodnich, to nie lekceważąc jej, wypadnie przypomnieć, że przechowalnictwo nie jest jeszcze najmocniejszą stroną tego naszego konkurenta.

Owoce miękkie — poważny problem?

Opinie ekspertów wskazują, że nadchodzący sezon produkcji owoców miękkich nie będzie tak pomyślny, jak ubiegłoroczny. Na zachodzie Europy (w tym niestety w Niemczech) jest recesja, która odbija się na poziomie zakupów polskich mrożonek owocowych. Wysokie ceny na początku sezonu wystraszyły nieco unijnych kupców, zaś sytuacja gospodarcza wymusza zakupy po niższych cenach (nawet kosztem jakości), co zainteresowani sami przyznają. Najtrudniejsza sytuacja rysuje się w sektorze mrożonych truskawek. W ostatnich latach bardzo wzrósł niestety ich eksport z Chin. W 2000 roku wynosił około 20 000 ton, w ubiegłym przekroczył 77 000 ton (około 40 000 ton trafiło do UE). Wielu zakupów dokonano także w Maroko, Turcji i Egipcie. Duże były też zapasy mrożonych czarnych porzeczek. Na tym rynku prawdopodobny jest kolejny kryzys, na który wpływają zapewne duże nasadzenia tego gatunku w ostatnich latach.

Trzeba też podać informację o wstępnym zaakceptowaniu przez Komisję Europejską programu wspomagania produkcji poziomek, borówek, porzeczek i truskawek... nie, nie w Polsce — w Szkocji i Szwecji. Komisja ma na ten cel wyasygnować około 1 mln euro. Zapewne chodzi tutaj o rodzaj pomocy zapisany w art. 10 RR 2200. Informacja jest jednak ważna, ponieważ bodaj po raz pierwszy pomoc ma dotyczyć krajów spoza basenu Morza Śródziemnego. To może być ważny precedens.