• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 05/2004

TECHNIKA TUNELOWA - DLA NAJBARDZIEJ WYMAGAJĄCYCH

W kwietniowym felietonie wskazywałem na potrzebę przeciwdziałania efektowi znoszenia cieczy podczas oprys­kiwania i zachęcałem do zaopatrzenia się w rozpylacze inżektorowe. Wykorzystanie grubych kropel to niewątpliwie najtańszy i możliwy do zastosowania w każdym opryskiwaczu sposób ograniczania efektu znoszenia cieczy podczas wietrznej pogody, zwiększający szansę na skuteczny zabieg. Najtańszy, ale i niedoskonały. Znacznie więcej korzyści przynosi technika tunelowa. Cieszy się ona w kraju coraz większym zainteresowaniem, zwłaszcza że są już oferowane rodzime opryskiwacze znacznie tańsze od importowanych. Wciąż jednak jej zalety, choć wydają się oczywiste, są mało znane. Obok możliwości odzyskiwania 20–40% cieczy i znacznej redukcji dawki środków ochrony roślin oraz mniejszego zanieczyszczenia środowis­ka, podkreśla się mniejszą zależność od wiatru i efekt "samoregulacji" dawki cieczy. W powszechnej opinii redukcja zużycia ś.o.r. jest najważniejszą zaletą tej techniki ochrony. Dzięki temu, pomimo wyższej ceny opryskiwacza, koszty ochrony są niższe o 10–20% niż przy tradycyjnej technice opryskiwania. Z pewnością jest to argument najbardziej przemawiający do "kieszeni" sadowników, jako że przynosi wymierne oszczędności. Ale to nie one są najważniejsze. Znacznie bardziej istotną zaletą, choć trudniejszą do oszacowania, jest mniejsza zależność od wiatru.

Powszechnym sposobem uniezależnienia się od wiatru, obok wspomnianych na wstępie rozpylaczy inżektorowych, jest wybór odpowiedniej pory dnia na wykonanie zabiegu. Nie zawsze jest to metoda skuteczna. W poprzednich latach bywały 1–2-tygodniowe okresy z wietrzną pogodą, gdy nie można było opryskiwać nawet nocą. Zagrażało to terminowej realizacji programu ochrony. Wszyscy pędem ruszali do sadu, gdy wiatr słabł choć na chwilę. Zabiegi wykonywane pospiesznie, często ze zbyt dużą prędkością lub podczas nadmiernego wiatru nie mogą być skuteczne. Specjaliści mawiają, że cały sezon ochrony jest tyle wart, ile ten jeden zabieg, który się nie udał. Dotyczy to może nie wszystkich zabiegów, ale tych najważniejszych o kluczowym wpływie na jakość i wielkość plonów. W takiej sytuacji straty mogą być bardzo dotkliwe, a ich wielkość niejednokrotnie przewyższa cenę nowego opryskiwacza tunelowego.

Mało znaną zaletą techniki tunelowej jest możliwość "samoregulacji" dawki cieczy. Efekt ten nierozerwalnie wiąże się z odzyskiwaniem cieczy użytkowej. Jest ono największe (40%) we wczesnych fazach rozwojowych drzew, gdy wykonuje się najwięcej zabiegów, i maleje do 20% w fazie pełnego ulistnienia. Wraz ze wzrostem powierzchni liści zwiększa się gęstość drzew i ich retencja, czyli zdolność do zatrzymywania cieczy. Drzewa we wczesnych fazach rozwojowych mogą zatrzymać tylko niewielką objętość cieczy, a jej nadmiar jest wychwytywany przez ściany tunelu. Ilość odzyskiwanej cieczy maleje wraz ze zwiększaniem się gęstości i zdolności retencyjnych drzewa lub — inaczej — ilość cieczy zatrzymywana przez drzewa rośnie samoczynnie wraz ze wzrostem ich gęstości. Oznacza to, że nawet gdy parametry pracy opryskiwacza tunelowego (liczba i wielkość rozpylaczy, ciśnienie, prędkość robocza) są stałe w całym sezonie zabiegów, to i tak drzewo zatrzyma tylko tyle cieczy ile wynika z jego zdolności retencyjnych. "Samoregulacja" dawki cieczy powoduje, że redukuje się ryzyko przedawkowania środka i błędy podczas kalibracji.

Podczas spotkań w terenie jestem pytany, dlaczego technika tunelowa jest tak rzadko spotykana u przodujących sadowników w Europie Zachodniej, skoro jest najlepszą metodą opryskiwania sadów? Jedną z odpowiedzi jest wysoka cena maszyn, przewyższająca 5–6-krotnie cenę opryskiwaczy tradycyjnych. U nas te relacje są znacznie korzystniejsze, ponieważ krajowe opryskiwacze tunelowe są "tylko" (i aż) 2–3-krotnie droższe od tradycyjnych. Przy coraz bardziej zbliżonych do zachodnich cenach środków produkcji i (już coraz częściej) cenach owoców, korzyści z tej techniki w Polsce są znacznie większe. Kolejną możliwą odpowiedzią jest przywiązanie do tradycji. Należy pamiętać, że technika tunelowa to stosunkowo nowa metoda ochrony. Od pierwszych prób jej praktycznego zastosowania w sadach minęło nieco ponad 10 lat. Warto w tym miejscu przypomnieć ponad 20-letnie prace badawcze nad techniką tunelową prowadzone w ISK. Wiele z nich miało pionierski charakter. Nieżyjący już doc. Bolesław Bera nie tylko zaproponował dla tej techniki nazwę, która przyjęła się w całym świecie, ale również wprowadził do tunelu pomocniczy strumień powietrza.

Pierwsze krajowe opryskiwacze tunelowe pracują już w naszych sadach. Podejmowane są nawet próby budowy takich maszyn we własnym zakresie. Powoli rośnie liczba zwolenników tej techniki. Znam takich użytkowników opryskiwaczy tunelowych, którzy twierdzą, że już nigdy nie powrócą do techniki tradycyjnej. Należy jednak mieć na uwadze, że nie jest to maszyna dla każdego, ale tylko dla najlepszych, którzy potrafią wykorzystać jej niekwestionowane zalety. Także i dla tych, których nie stać na rozrzutność i nie mogą pogodzić się z faktem, że tylko 10% środków ochrony roślin jest zatrzymywane przez drzewa,
a reszta jest bezpowrotnie tracona.