• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 08/2004

...PRACOWICI, PRZEDSIĘBIORCZY I OTWARCI...

11 i 12 września w Tłokini Kościelnej koło Kalisza po raz szósty zorganizowane zostaną Krajowe Dni Ogrodnika. Impreza ta z roku na rok się rozrasta — zdaniem wielu wystawców i zwiedzających stanowi coraz poważniejszą konkurencję dla Polagry. Inicjatorem i organizatorem wystawy w Tłokini jest Stanisław Zabarski, kierownik Wojewódzkiego Zespołu Doradczego Ośrodka Doradztwa Rolniczego.
W przeddzień tegorocznej edycji udzielił nam wywiadu na temat kaliskiego ogrodnictwa i planów związanych z Dniami Ogrodnika.

Anna Wize: Jakie są ogrodnicze tradycje okolic Kalisza?

Stanisław Zabarski: Już przed wojną pod Kaliszem znajdowało się ogrodnicze zagłębie południowej Wielkopolski. Uprawiano tu maliny, truskawki, już wtedy stawiano pierwsze osłony — tak zwane belgijki, inspekty, później tunele foliowe. Teraz stawia się coraz więcej najnowocześniejszych szklarni.

AW: Zastanawiam się, z czego wynika specyfika tego rejonu — rozwijają się tu głównie uprawy pod osłonami.

SZ: Już w 1978 roku, gdy rozpocząłem pracę w doradztwie rolniczym, były tu bardzo dobre gospodarstwa szklarniowe, prowadzone między innymi przez rodziny Tyców, Śniochów czy Rudowiczów. Gwałtowny rozwój szklarni rozpoczął się w latach 90. ubiegłego wieku. Trzeba przyznać, że mieszkają tu ludzie pracowici, przedsiębiorczy i otwarci. W pewnym, niewielkim procencie wkład w rozwój ogrodnictwa w tym rejonie ma również nasz ODR. Już wtedy organizowaliśmy szkolenia, zapraszaliśmy pracowników z Instytutu Warzywnictwa w Skierniewicach, także specjalistów z firm zajmujących się uprawą na wełnie mineralnej czy dokarmianiem roślin dwutlenkiem węgla. Specjaliści ci często właśnie u nas mieli swoje pierwsze wykłady. Początkowo ogrodnicy przyglądali się nowym technologiom uprawy z niedowierzaniem, potem stopniowo zaczynali wprowadzać je w swoich gospodarstwach.

Wojciech Górka: Nowo powstające szklarnie widać na każdym kroku, jaka jest sytuacja w innych działach ogrodnictwa?

SZ: Sadownictwo utrzymuje się tu od wielu lat na ustabilizowanym poziomie. Od lat Kaliskie było również dużym zagłębiem upraw warzyw polowych (patrz tekst obok). Przed kilkoma laty nastąpiło jednak lekkie załamanie tej produkcji, ponieważ Zakłady Koncentratów Spożywczych "Winiary", zamknęły suszarnię w Kaliszu. Teraz nasi producenci sprzedają warzywa na lokalnym rynku, zaopatrują rynki hurtowe i hurtownie z innych rejonów kraju — ze Śląska, Szczecina, Łodzi, Warszawy, Poznania czy Wrocławia.

AW: Nie zaprzestano jednak całkowicie produkcji warzyw dla przetwórstwa.

SZ: Wielu z tych, którzy mieli podpisane umowy kontraktacyjne z "Winiarami", dostarczają teraz warzyw do innych zakładów — między innymi w Bło­niu — ale nie wszyscy, bo jest to jednak duża odległość. Obecnie w okolicy Kalisza działają takie zakłady przetwórcze, jak Calfrost, Fructon czy Hellena — producent między innymi soków, który ma również własne uprawy aronii czy rabarbaru, skupuje duże ilości warzyw, głównie marchwi, a także owoców. Kalis­kie jest też ośrodkiem produkcji kwaszonej kapusty czy ogórków, produkty te są stąd również eksportowane do Niemiec czy Rosji.

Najsilniejszy rozwój dotyczy jednak warzywnictwa pod osłonami, wdrażane są tu najnowsze technologie uprawy — na przykład kilku producentów rozpoczęło już wyposażanie szklarni w rynny uprawowe — chociaż i u nas są producenci, którzy zatrzymali się na etapie tuneli o drewnianej konstrukcji i podlewania "z węża".

WG: W jakie konstrukcje najczęściej inwestują kaliscy ogrodnicy?

SZ: Różne. Stawiane są tu zarówno nowe konstrukcje holenderskie, jak i rosyjskie — również bardzo dobrej jakości — a także używane szklarnie holenderskie czy ukraiń­skie. Nie można wskazać jednej firmy, która zdominowałaby lokalny rynek.

AW: Patrząc na ten rozmach inwestycyjny można przypuszczać, że tutejsi ogrodnicy nie mają problemów z uzyskaniem kredytów.

SZ: Tak. Większość inwestycji jest realizowana z kredytów. Wielu pobrało kredyty dla młodych rolników, teraz niektórzy korzystają z linii inwestycyjnych. Rzadkością są u nas przypadki niewłaściwego wykorzystania pieniędzy uzyskanych z kredytu. Gospodarstwa w większości rozsądnie inwestują i stopniowo się rozwijają. Te, w których kilka lat temu stały tunele, często mają już zblokowaną szklarnię.

AW: A czy rozwojowi technologii uprawy towarzyszy rozwój organizacji producenckich — jak kaliscy ogrodnicy zapatrują się na tworzenie grup gos­podarstw o podobnym profilu produkcji?

SZ: Na początku przebiegało to z pewnymi oporami, ale mamy już pierwsze grupy zarejestrowane u wojewody, na przykład powstała sadownicza grupa Kalsad, czy Zrzeszenie Producentów Pomidorów "Pomidor Kalis­ki". Trudno jeszcze zebrać grupę producentów warzyw polowych.

AW: Dni Ogrodnika w Tłokini, pomimo że mają stosunkowo krótką historię, z roku na rok nabierają coraz większego znaczenia. Pan jest pomysłodawcą tej imprezy

SZ: Na szkolenia, które organizowaliśmy, najchętniej i najliczniej uczęszczali ogrodnicy (na największym było 350 osób). Coraz więcej firm chciało zaprezentować tu swoje produkty, zapotrzebowanie było coraz większe, ale nie możliwe było organizowanie czterech szkoleń tygodniowo, bo nikt by tego nie wytrzymał. I dlatego przyszedł mi do głowy pomysł, żeby w jednym miejscu zgromadzić wszystkie firmy, które mają coś do zaoferowania naszym ogrodnikom. Stworzyliśmy możliwość spotkania się w jednym miejscu ogrodników z przedstawicielami z firm nasiennych, nawozowych, podłożowych i innych. W 1999 roku w czasie pierwszych Dni Upraw pod Osłonami wystąpiło 35 firm, ich opinia na temat imprezy była bardzo dobra i w następnym roku zdecydowaliśmy się poszerzyć formułę — powstały więc Dni Ogrodnika.
W ubiegłym roku w pałacu i w parku w Tłokini udało nam się zgromadzić 145 firm, a imprezę tę odwiedziło około 10 000 osób, nie tylko z Polski.

WG: Czy są już jakieś plany na przyszłość?

SZ: Pomysłów jest wiele i planujemy zrobić w tym roku ankietę dla wystawców i dla zwiedzających, w której będą mogli przedstawić swoje oczekiwania co do tej imprezy. Z dotychczasowych rozmów wynika, że zdecydowana większość firm chce, aby wystawa pozostała w tym samym miejscu w zespole pałacowo-parkowym w Tłokini. Myślimy więc o utwardzeniu terenu, o nowych pawilonach plenerowych — jest tu jeszcze trochę wolnego miejsca do zagospodarowania. Myślę, że wystawę można jeszcze trochę powiększyć, bez uszczerbku dla bezpieczeństwa imprezy i nie tracąc jej specyficznej atmosfery.

AW: Wystawie zawsze towarzyszą wykłady, jakie tematy są planowane tym razem?

SZ: Prawie przez cały czas trwania imprezy konsultacje, jak zwykle, będą prowadzić dr Maria Wysocka-Owczarek, dr Józefa Dobrzańska, a także dr hab. Anna Bielenin ze Skierniewic. Planowane są wykłady dla szkółkarzy, między innymi na temat ochrony roślin — w związku z tym poszerzamy naszą "bazę producentów" i, oprócz 3000 zaproszeń dla ogrodników z całej Polski, wysyłamy dodatkowe zaproszenia do około 200 szkółkarzy.

Chcemy także przedstawić tematy związane z ochroną środowiska — utylizacją wełny mineralnej, recyrkulacją pożywki, zanieczyszczeniami atmosfery przez kotłownie, itp. Jesteśmy otwarci i staramy się dostosować tematy do zapotrzebowania zgłaszanego przez producentów.

WG: A czy jest również zainteresowanie możliwościami wykorzystania unijnych funduszy?

SZ: Tak. Będziemy mieli również stoiska informacyjne regionalnego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Wielkopolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego i, prawdopodobnie, również Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, zresztą termin tegorocznych targów — 11 i 12 września — jest dostosowany do planowanej wizyty ministra rolnictwa.

AW, WG: Dziękujemy za rozmowę.