• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 08/2004

POMIDOROWA PIĘTNASTKA

Rozmowa z Markiem Wąsiewiczem członkiem zarządu i Krzysztofem Pietrzakiem (fot. 1) menedżerem grupy "Pomidor Kaliski Zrzeszenie Producentów Warzyw" w Rychnowie


Fot. 1. Marek Wąsiewicz i Krzysztof Pietrzak w biurze Zrzeszenia "Pomidor Kaliski"

Wojciech Górka: Jak doszło do powstania zrzeszenia?

Marek Wąsiewicz: Rejon kaliski jest "zagłębiem" pomidorowym. Żeby istnieć, należało się rozwijać. Wybraliśmy możliwość zrzeszenia się. Łatwiej bowiem sprzedać na giełdzie tira pomidorów niż "Żuka". Na pomysł wpadliśmy w ubiegłym roku. Chętnych było wielu. Wszystko potoczyło się w błyskawicznym tempie — w lipcu kilka dni po pierwszym zebraniu sprzedaliśmy wspólnie pierwszy transport pomidorów, a jesienią byliś­my już wpisani na listę grup producentów u wojewody.

WG: Ilu producentów należy do zrzeszenia?

MW: Postanowiliśmy, że zaczynamy w 15 osób. W mniejszej grupie łatwiej podejmować decyzje. Powstała ona w gronie przyjaciół oraz rodzin, czyli osób, które darzą się zaufaniem. Wszyscy znaliśmy się i wiedzieliśmy, czego się po sobie spodziewać. Wielu z nas już wcześ­niej działało w środowisku wiejskim, w innych organizacjach.

Krzysztof Pietrzak: Na początku mieliśmy wspólnie 15 ha pod osłonami. W tym roku powierzchnia ta, dzięki nowym inwestycjom, wzrośnie do 25 ha.

WG: Jakie były pierwsze wspólne kroki?

MW: Najwięcej czasu zajęła biurokracja — sądy, rejes­tracje. Jesteśmy zarejestrowani jako zrzeszenie, mamy status grupy wstępnie uznanej. Chcielibyśmy zostać grupą uznaną w myśl przepisów unijnych — aby móc sięgać po środki pomocowe ze Wspólnoty. Plany mamy szerokie — wspólne magazyny, chłodnie, sortownie.

WG: Jakim majątkiem dysponujecie obecnie?

MW: Dzierżawimy wspólny magazyn niezbędny do przygotowywania dostaw. Mamy dwie komory chłodnicze (w chłodni możemy jednorazowo zgromadzić zapas do załadowania trzech tirów), w których możemy schłodzić około 60 ton pomidorów. Do tego dochodzi hala operacyjna.

WG: Sortowanie pomidorów odbywa się tradycyjnie w gospodarstwach producentów należących do zrzeszenia. Czy chcecie to zmienić?

MW: Takie mamy plany, ale na początek wybraliśmy realizację tego, co było najbardziej potrzebne do uruchomienia wspólnej sprzedaży i pozyskania klientów. Poza tym, nie wszyscy odbiorcy cenią pomidory sortowane automatycznie. Na Zachodzie wciąż uważa się, że ręcznie można to zrobić mniej uszkadzając owoce. Przy dużych zamówieniach bez sortowni nie można się jednak obejść. Gdy rozwiniemy sprzedaż, taki zakup będzie nieunikniony.

WG: Jak znaleźliście pierwszych odbiorców?

MW: Każdy z nas miał już swoich kontrahentów, zaowocowały więc prywatne kontakty. Pierwszy transport za granicę wysłaliśmy do Czech. W ubiegłym roku zdążyliśmy już wspólnie zaprezentować się na Polagrze, gdzie nawiązaliśmy sporo nowych kontaktów.

WG: Czy obecnie dominuje jeszcze sprzedaż indywidualna?

MW: Tak, ale według przyjętego statutu, 70% sprzedaży powinno odbywać się już w tym roku poprzez zrzeszenie. Wiosną przeważały transakcje indywidualne, bo ceny pomidorów w Polsce były wysokie i opłacało się te warzywa sprzedawać w kraju. Inaczej by to wyglądało, gdybyśmy w umowie członkowskiej zapisali średnią cenę roczną — wtedy można by wspólnie zagospodarować całą produkcję zrzeszenia. Ale po uruchomieniu eksportu — w końcu maja — możemy osiągnąć zapisane 70%, a nawet przekroczyć.

KP: Na początku sezonu nasze ceny są zbyt wysokie, w porównaniu z zachodnimi. Odbiorcy nie są wtedy zain­teresowani polskimi pomidorami.

WG: W jaki sposób rozliczacie wspólną sprzedaż?

KP: Łączna kwota, na którą opiewała umowa, przychodzi na konto zrzeszenia. Wspólnie ze skarbnikiem zajmuję się rozliczaniem. Niedługo bank będzie bezpośrednio z naszego konta dokonywał przelewów na konta członków. Oczywiście do tego potrzebne są zapisy — kto i ile towaru dostarczył do magazynu. Przyjęliśmy zasadę procentowego kompletowania dostaw, aby nie doszło do sytuacji, że ktoś nie dostarczył pomidorów do transportu, realizowanego po wyższej cenie. W zależności od powierzchni produkcji, każdy musi przywieźć określoną ilość towaru. Każda partia składa się z pomidorów od 15 członków zrzeszenia.

WG: Czy macie już wspólny rodzaj opakowania?

MW: Na razie każdy z nas pakował pomidory we własne opakowania, ale wybraliśmy już szatę graficzną wspólnego. Chcieliśmy to zrobić wcześniej, ale się nie udało.

WG: Czy Wasze pomidory będą w tych opakowaniach trafiały do sklepów na Zachodzie?

MW: Chcielibyśmy, gdyż to ułatwiłoby promocję. Niektórzy odbiorcy wymagają jednak białych opakowań, na których umieszczają własne nadruki.

KP: Chciałem dodać, że największe zachodnie sieci handlowe bezwględnie zaczynają wymagać certyfikatu EUREPGAP. Myślimy o jego wprowadzeniu, ale jest to długi proces. Zakładamy, że w najlepszym przypadku zdobędziemy go w pół roku. Ze względu na brak czasu w lecie, starania zaczniemy pod koniec sezonu. Chcemy się ubiegać o certyfikaty indywidualne, gdyż takie jest łat­wiej zdobyć. Poza tym unika się w ten sposób zbiorowej odpowiedzialności.

WG: Czy myślicie też o wprowadzeniu jakiegoś systemu zarządzania jakością, na przykład HACCP?

MW: Na razie nasi odbiorcy jeszcze na to nie naciskają, ale na pewno zaczną w najbliższej przyszłości. Bez systemu zarządzania jakością moglibyśmy naszym pomidorom zamknąć drogę na Zachód.

WG: Czy wspólnie planujecie produkcję?

MW: Tym tematom poświęcamy zwykle zebrania w zimie, gdy jest nieco więcej czasu. Zdecydowaliśmy się na wspólny zakup środków produkcji. Dotąd prowadziliśmy wspólne negocjacje z dostawcami, ale rozliczenia były indywidualne. Od tego roku chcemy to już robić przez zrzeszenie. W nasadzeniach dominują u nas dwie odmiany — Grace F1 i Matrix F1, ze względu na wymagania odbiorców poszukujących mniejszych pomidorów wprowadzamy trzecią odmianę — Admiro F1.

KP: Owoce dwóch pierwszych odmian prawie się nie różnią, w związku z czym oferujemy jednolity towar, z którego łatwo kompletować dostawy. Bardzo dbamy o jakość, którą zabłysnęliśmy na Zachodzie. Nasze pomi­dory są cenione za wygląd, a przede wszystkim za smak. Wydawało nam się nawet dziwne, że zgłaszają się do nas odbiorcy z Holandii, obok tych z Hiszpanii czy Francji. Prawdopodobnie to jest właśnie zasługa smaku pomidorów. Poza tym wysyłki z Polski są wręcz błyskawiczne, można powiedzieć, że nasze owoce wyjeżdżają za granicę "prosto z krzaka". Zazwyczaj pomidor zrywany rano wyjeżdża z magazynu o godz. 16.

WG: Jak inwestujecie w marketing?

MW: W zeszłym roku braliśmy udział w Polagrze. Nie uczestniczyliśmy w podobnych imprezach za granicą. Wynika to z faktu, że jesteśmy "na dorobku", a udział w takich targach i wystawach wymaga sporych funduszy, które wolimy na początku zainwestować w rozwój. Poza tym brakuje nam czasu. Pan Krzysztof zajmuje się wyłącznie koordynacją prac i prowadzeniem biura, nie ma własnego gospodarstwa. Będzie nam potrzebna kolejna osoba do pomocy, gdyż prac związanych z prowadzeniem dokumentacji ciągle przybywa.

WG: Jakie plony uzyskują zrzeszeni ogrodnicy?

MW: Zbieramy średnio około 45 kg/m2, ale najlepsi uzys­kują nawet 60 kg/m2. Wynika to nie tylko z infrastruktury gospodarstw, ale zależy także od uprawianych odmian. Od ubiegłego roku rośnie zainteresowanie pomidorami o owocach średniej wielkości, a plon ich bywa mniejszy niż pomidorów mięsistych. Musimy jednak sadzić to, czego poszukują nabywcy. Są wśród nas potentaci mający po kilka hektarów osłon, ale i tacy, którzy dysponują powierzchnią 0,5 ha. Wszyscy jednak się rozwijają. Nowe szklarnie są już na wysokim poziomie, a w tym roku budują je prawie wszyscy.

WG: Jakie macie plany na przyszłość?

MW: Chcemy sprzedawać jak najwięcej za granicę — na Zachód oraz Wschód, odciąży to również rynek krajowy. Nie wszyscy mogą eksportować indywidualnie. My, jako zrzeszenie, mamy takie szanse. Każde 100 ton mniej na giełdzie kaliskiej poprawi tam sytuację kolegów z branży. Dla nas jest to szansa na lepsze zyski w sezonie — od połowy czerwca do początku listopada — gdy zdarza się, że w Polsce sprzedaje się pomidory praktycznie "po kosztach". Ubiegły rok był dla nas wyjątkowy, na co wpływ miała susza na Zachodzie. W tym roku ceny eksportowe są niższe i niestabilne. Dążymy jednak do podpisywania umów na cały sezon, unikamy jednorazowych transakcji.

WG: Dziękuję za rozmowę.


Fot. 2. Sortownia w gospodarstwie Krzysztofa Chenczke — wiceprezesa zrzeszenia