• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 08/2004

WYGRANE PRZEŁOMY

Polselekt to od lat dobrze znana w kwiaciarskiej branży nazwa przedsiębiorstwa, co jakiś czas kojarzona jednak z inną specjalizacją — kiedyś z goździkami, później gerberami, a ostatnio z roślinami doniczkowymi. Niezmienne od początku istnienia tej rodzinnej firmy, czyli od 1967 roku, są natomiast dwie rzeczy: lokalizacja w Pszczynie oraz właściciele — Ludwik i Teresa Dzidowie, do których niedawno dołączył syn Jakub (fot. 1). Każdy wybór specjalności zakładu okazywał się bardzo trafny, choć w chwili podejmowania decyzji przynajmniej niektóre z nich mogły się wydawać ryzykowne. Poparte jednak były analizą rynku, a z pewnością wynikały też z wyczucia właścicieli i podglądania tego, co dzieje się na Zachodzie. Dziś można śmiało zakładać, że obecna działalność nie będzie już wymagała zasadniczych zmian, a jedynie dalszego rozwoju w obranym około 15 lat temu kierunku.


Fot. 1. Ludwik (z prawej) i Jakub Dzida na plantacji sanitpaulii

Kolejne etapy

Pod koniec lat 60. ubiegłego wieku w gospodarstwie funkcjonowały szklarnie o powierzchni 1000 m2, w których niepodzielnie królowały goździki — w postaci mateczników (oferowano sadzonki) i plantacji kwiatów ciętych. Boom na te rośliny, jaki wtedy panował, spowodował założenie w Polselekcie pierwszego w kraju prywatnego laboratorium in vitro służącego odwirusowywaniu i odnawianiu odmian, a więc produkowaniu elitarnego materiału na mateczniki. Jak dziś wspomina pan Ludwik, przynios­ło to korzystny efekt marketingowy — wyraźnie wzrosła liczba klientów. I tak, w latach 70. XX w. sprzedawano ponad 2 mln sadzonek goździków rocznie. Dało to impuls do rozbudowy gospodarstwa, które powiększono o 2000 m2 pod szkłem.

Gdy pod koniec kolejnej dekady nastąpił kres koniunktury goździkowej, Polselekt wyspecjalizował się w uprawie gerbery, która jednak po kilku latach zaczęła tracić mocną kiedyś w kraju pozycję. Od 1993 roku podejmowano równocześnie próby z roślinami doniczkowymi, których materiał wyjściowy pochodzący z kultur in vitro kupowano w tej samej firmie, co sadzonki gerbery. Lud­wik Dzida obserwując polski rynek zauważył bowiem, że importerzy sprowadzający wówczas masowo rośliny doniczkowe nie mieli problemu ze zbytem tego towaru. Doszedł zarazem do wniosku, że właśnie one, ale produkowane w kraju, zdołają oprzeć się zagranicznej konkurencji.

Przeobrażenia techniczne

Konieczne były duże inwestycje, które rozpoczęto w 1995 roku, zasadniczo zmieniając obraz i sposób funkcjonowania zakładu. Zachętą dla pana Ludwika do rozwoju gos­podarstwa była nie tylko zmiana specjalizacji, ale też fakt, że syn Jakub podjął w tym czasie studia ogrodnicze, z zamiarem włączenia się w prowadzenie rodzinnej firmy (dziś jego domeną są kontakty zagraniczne i handel). W efekcie postawiono, w dwóch etapach, nowe szklarnie Venlo o łącznej powierzchni 12 000 m2, w których zamontowano stoły zalewowe (fot. 2). Stare obiekty wciąż istnieją, toteż całkowity areał cieplarni wynosi 15 000 m2.


Fot. 2. Rośliny uprawia się na przesuwnych stołach zalewowych

Jak podobne tego typu nowoczes­ne zakłady, także i ten dzieli się na część uprawową ("czystą", fot. 3) i roboczą (fot. 4), w której sadzi się rośliny do doniczek oraz ekspediuje towar, na wózkach CC (fot. 5). Stoły pomiędzy tymi dwoma sektorami przemieszcza się za pomocą specjalnych wózków (fot. 6).


Fot. 3. Fragment uprawowej części gospodarstwa (na pierwszym planie Nephrolepis biserrata 'Macho')


Fot. 4. i część robocza, gdzie przesadza się i ekspediuje rośliny


Fot. 5. Śluza ułatwiająca załadunek roś­lin na wózkach CC do samochodów, pomocna zwłaszcza w okresach chłodów


Fot. 6. Wózek, na którym transportuje się stoły z roślinami

Rośliny są podlewane i dokarmiane systemem zalewowym, a pożywka krą­ży w obiegu zamkniętym. Nie jest odkażana, lecz jedynie filtrowana (fot. 7) — nie było jednak do tej pory kłopotów z chorobami odglebowymi. Główne źródło wody stanowi deszczówka gromadzona w zbiorniku o pojemności około 1000 m3 i — w razie potrzeby — uzupełniana wodą wodociągową, która w Pszczynie ma bardzo dobrą jakość. Podczas modernizac­ji zakładu zmieniono również system ogrzewania likwidując kotłownię węglową. Początkowo nowym paliwem był gaz, ale od 2000 r., po zmianie zasad jego rozliczania, korzysta się z mazutu.


Fot. 7. Pożywka krążąca w obiegu zamkniętym przechodzi przez filtr (w środku zdjęcia)

Ostatnie lata unowocześniania gospodarstwa ułatwił dostęp do kredytu MR, przysługującego Jakubowi Dzidzie oraz fundusze SAPARD, które wspomogły zakup doniczkarki, agregatu prądotwórczego i komputera klimatycznego.

Współczesne produkty

Obecnie najważniejszymi produktami Polselektu są pap­rocie i saint­-paulie, których produkuje się — odpowiednio — około 1 mln i 300 000 sztuk rocznie. Uzupełnia się je poinsecjami (30000 szt.), a także szlumbergerami (fot. 8). Te ostatnie — kaktusy kwitnące w warunkach krótkiego dnia — pan Ludwik określa jako najbardziej kapryśne; stanowią więc stosunkowo niewielką część produkcji (60 000 szt.).


Fot. 8. Podstawowy asortyment wzbogacono ostatnio o szlumbergery (tu rośliny około miesiąca po posadzeniu do doniczek)

Cykl rozpoczyna się od sadzenia materiału wyjściowego (fot. 9) sprowadzonego z Holandii. Paprocie rozmnażane są tam metodą kultur tkankowych. Rośliny te, przywożone w agarowej pożywce, najpierw sadzi się do multiplatów (fot. 10) i dopiero potem przesadza do finalnych doniczek — tradycyjnych 12- lub 14-centymetrowych oraz wiszących o średnicy 20 cm. Korzysta się z gotowego podłoża torfowego. Rośliny trafiające na stoły wymagają dwukrotnego rozstawiania. 
W zależności od pory roku, uprawa paproci trwa 3–4 miesięcy. Asortyment obejmuje kilka odmian nefrolepisu wysokiego (Nephrolepis exaltata), między innymi, 'Boston Fern' (fot. 11), 'Can Can', 'Corditas', a także N. biserrata (patrz fot. 3), N. cordifolia, N. obliterata (fot. 12) i Blechnum gibbum. Co roku dobór wzbogacany jest o nowości — ostatnio w Polselekcie pojawiło się, na przykład, Microsorium scolopendrium 'Greenwave' (fot. 13), które miało oficjalną premierę na ubiegłorocznych targach HortiFair w Amsterdamie (czyt. HO 3/2004).


Fot. 9. Sprowadzony z zagranicy materiał wyjściowy do produkcji saintpaulii


Fot. 10. Paprocie — pochodzące z laboratorium in vitro — najpierw sadzone są do multiplatów


Fot. 11. Nephrolepis exaltata 'Boston Fern' — materiał handlowy w doniczkach 12-cm


Fot. 12. Nephrolepis obliterata 'Emerald Queen'


Fot. 13. Nowość: Microsorium scolopendrium 'Greenwave'

Saintpaulie uprawiane są w doniczkach 10-centymet­rowych i także reprezentowane przez kilka odmian, z których najczęściej tworzy się podczas pakowania zestawy o 8 różnorodnych barwach kwiatów.

Sprzedaż, perspektywy i obawy

Oferując masowy, wyrównany produkt przez okrągły rok Polselekt jest dobrym partnerem dla dużych odbiorców hurtowych. Nic więc dziwnego, że wśród klientów pszczyńskiej firmy znajdują się zaopatrujący sieci supermarketów. Według L. J. Dzi­dów, specyfika polskiego rynku — między innymi trudności logistyczne — powoduje jednak, że lepiej mieć więcej odbiorców o różnej skali działalności niż 1–3 dużych. Tym bardziej że popyt jest niestabilny, a rok do roku niepodobny, gdy wziąć pod uwagę wyniki sprzedaży detalicznej. Niezależnie od ogólnych rezultatów w danym sezonie, większość dochodów (70%) uzyskuje się w pierwszym półroczu.

Przez hurtowników odbierane jest z zakładu 30–40% towaru, a pozostałą część — dostarcza się klientom wyspecjalizowanym własnym transportem Polselektu. Atutem firmy są też kolorowe opakowania dla roślin zaopatrzone w kody kreskowe i zalecenia dotyczące uprawy domowej. Klienci poza tym cenią fakt, że w Pszczynie mogą kupić konkretne odmiany, a nie po prostu "paprocie". Produkty L. T. J. Dzidów rozprowadzane są po całej Polsce, między innymi za pośrednictwem Grupy Kwiaty Polskie, która ma siedzibę w Łodzi, a współpracuje z Polselektem od początku bieżącego roku.

Jak podkreśla pan Ludwik, obecnie — dzięki nowym technologiom i postępowi — produkcja nie sprawia trudności, natomiast gros czasu trzeba poświęcić właśnie organizowaniu zbytu. Bolączką pozostaje niestabilność gospodarcza i polityczna w kraju rzutująca także na sytuację ogrodników. Największe obawy rodzi brak alternatywy dla paliwa, jakim w nowoczesnych polskich gospodarstwach stał się prawie wyłącznie mazut. Już dziś koszty ogrzewania tym olejem stanowią 30–40% rocznych obrotów Polselektu, a wprowadzenie podatku akcyzowego na mazut (ogrodnicy są na razie zwolnieni z tego podatku) wywołało obawy o możliwość pogorszenia się tej sytuacji. Tymczasem jednak firma dobrze funkcjonuje i może służyć jako przykład przedsiębiorstwa, którego właścicielom udaje się podejmować właściwe decyzje we właściwym czasie.