Fot. 1. Ludwik (z prawej) i Jakub Dzida na plantacji sanitpaulii
Kolejne etapy
Pod koniec lat 60. ubiegłego wieku w gospodarstwie funkcjonowały szklarnie o powierzchni 1000 m2, w których niepodzielnie królowały goździki — w postaci mateczników (oferowano sadzonki) i plantacji kwiatów ciętych. Boom na te rośliny, jaki wtedy panował, spowodował założenie w Polselekcie pierwszego w kraju prywatnego laboratorium in vitro służącego odwirusowywaniu i odnawianiu odmian, a więc produkowaniu elitarnego materiału na mateczniki. Jak dziś wspomina pan Ludwik, przyniosło to korzystny efekt marketingowy — wyraźnie wzrosła liczba klientów. I tak, w latach 70. XX w. sprzedawano ponad 2 mln sadzonek goździków rocznie. Dało to impuls do rozbudowy gospodarstwa, które powiększono o 2000 m2 pod szkłem.
Gdy pod koniec kolejnej dekady nastąpił kres koniunktury goździkowej, Polselekt wyspecjalizował się w uprawie gerbery, która jednak po kilku latach zaczęła tracić mocną kiedyś w kraju pozycję. Od 1993 roku podejmowano równocześnie próby z roślinami doniczkowymi, których materiał wyjściowy pochodzący z kultur in vitro kupowano w tej samej firmie, co sadzonki gerbery. Ludwik Dzida obserwując polski rynek zauważył bowiem, że importerzy sprowadzający wówczas masowo rośliny doniczkowe nie mieli problemu ze zbytem tego towaru. Doszedł zarazem do wniosku, że właśnie one, ale produkowane w kraju, zdołają oprzeć się zagranicznej konkurencji.
Przeobrażenia techniczne
Konieczne były duże inwestycje, które rozpoczęto w 1995 roku, zasadniczo zmieniając obraz i sposób funkcjonowania zakładu. Zachętą dla pana Ludwika do rozwoju gospodarstwa była nie tylko zmiana specjalizacji, ale też fakt, że syn Jakub podjął w tym czasie studia ogrodnicze, z zamiarem włączenia się w prowadzenie rodzinnej firmy (dziś jego domeną są kontakty zagraniczne i handel). W efekcie postawiono, w dwóch etapach, nowe szklarnie Venlo o łącznej powierzchni 12 000 m2, w których zamontowano stoły zalewowe (fot. 2). Stare obiekty wciąż istnieją, toteż całkowity areał cieplarni wynosi 15 000 m2.
Fot. 2. Rośliny uprawia się na przesuwnych stołach zalewowych
Jak podobne tego typu nowoczesne zakłady, także i ten dzieli się na część uprawową ("czystą", fot. 3) i roboczą (fot. 4), w której sadzi się rośliny do doniczek oraz ekspediuje towar, na wózkach CC (fot. 5). Stoły pomiędzy tymi dwoma sektorami przemieszcza się za pomocą specjalnych wózków (fot. 6).
Fot. 3. Fragment uprawowej części gospodarstwa (na pierwszym planie Nephrolepis biserrata 'Macho')
Fot. 4. i część robocza, gdzie przesadza się i ekspediuje rośliny
Fot. 5. Śluza ułatwiająca załadunek roślin na wózkach CC do samochodów, pomocna zwłaszcza w okresach chłodów
Fot. 6. Wózek, na którym transportuje się stoły z roślinami
Rośliny są podlewane i dokarmiane systemem zalewowym, a pożywka krąży w obiegu zamkniętym. Nie jest odkażana, lecz jedynie filtrowana (fot. 7) — nie było jednak do tej pory kłopotów z chorobami odglebowymi. Główne źródło wody stanowi deszczówka gromadzona w zbiorniku o pojemności około 1000 m3 i — w razie potrzeby — uzupełniana wodą wodociągową, która w Pszczynie ma bardzo dobrą jakość. Podczas modernizacji zakładu zmieniono również system ogrzewania likwidując kotłownię węglową. Początkowo nowym paliwem był gaz, ale od 2000 r., po zmianie zasad jego rozliczania, korzysta się z mazutu.
Fot. 7. Pożywka krążąca w obiegu zamkniętym przechodzi przez filtr (w środku zdjęcia)
Ostatnie lata unowocześniania gospodarstwa ułatwił dostęp do kredytu MR, przysługującego Jakubowi Dzidzie oraz fundusze SAPARD, które wspomogły zakup doniczkarki, agregatu prądotwórczego i komputera klimatycznego.
Współczesne produkty
Obecnie najważniejszymi produktami Polselektu są paprocie i saint-paulie, których produkuje się — odpowiednio — około 1 mln i 300 000 sztuk rocznie. Uzupełnia się je poinsecjami (30000 szt.), a także szlumbergerami (fot. 8). Te ostatnie — kaktusy kwitnące w warunkach krótkiego dnia — pan Ludwik określa jako najbardziej kapryśne; stanowią więc stosunkowo niewielką część produkcji (60 000 szt.).
Fot. 8. Podstawowy asortyment wzbogacono ostatnio o szlumbergery (tu rośliny około miesiąca po posadzeniu do doniczek)
Cykl rozpoczyna się od sadzenia materiału wyjściowego (fot. 9) sprowadzonego z Holandii. Paprocie rozmnażane są tam metodą kultur tkankowych. Rośliny te, przywożone w agarowej pożywce, najpierw sadzi się do multiplatów (fot. 10) i dopiero potem przesadza do finalnych doniczek — tradycyjnych 12- lub 14-centymetrowych oraz wiszących o średnicy 20 cm. Korzysta się z gotowego podłoża torfowego. Rośliny trafiające na stoły wymagają dwukrotnego rozstawiania.
W zależności od pory roku, uprawa paproci trwa 3–4 miesięcy. Asortyment obejmuje kilka odmian nefrolepisu wysokiego (Nephrolepis exaltata), między innymi, 'Boston Fern' (fot. 11), 'Can Can', 'Corditas', a także N. biserrata (patrz fot. 3), N. cordifolia, N. obliterata (fot. 12) i Blechnum gibbum. Co roku dobór wzbogacany jest o nowości — ostatnio w Polselekcie pojawiło się, na przykład, Microsorium scolopendrium 'Greenwave' (fot. 13), które miało oficjalną premierę na ubiegłorocznych targach HortiFair w Amsterdamie (czyt. HO 3/2004).
Fot. 9. Sprowadzony z zagranicy materiał wyjściowy do produkcji saintpaulii
Fot. 10. Paprocie — pochodzące z laboratorium in vitro — najpierw sadzone są do multiplatów
Fot. 11. Nephrolepis exaltata 'Boston Fern' — materiał handlowy w doniczkach 12-cm
Fot. 12. Nephrolepis obliterata 'Emerald Queen'
Fot. 13. Nowość: Microsorium scolopendrium 'Greenwave'
Saintpaulie uprawiane są w doniczkach 10-centymetrowych i także reprezentowane przez kilka odmian, z których najczęściej tworzy się podczas pakowania zestawy o 8 różnorodnych barwach kwiatów.
Sprzedaż, perspektywy i obawy
Oferując masowy, wyrównany produkt przez okrągły rok Polselekt jest dobrym partnerem dla dużych odbiorców hurtowych. Nic więc dziwnego, że wśród klientów pszczyńskiej firmy znajdują się zaopatrujący sieci supermarketów. Według L. J. Dzidów, specyfika polskiego rynku — między innymi trudności logistyczne — powoduje jednak, że lepiej mieć więcej odbiorców o różnej skali działalności niż 1–3 dużych. Tym bardziej że popyt jest niestabilny, a rok do roku niepodobny, gdy wziąć pod uwagę wyniki sprzedaży detalicznej. Niezależnie od ogólnych rezultatów w danym sezonie, większość dochodów (70%) uzyskuje się w pierwszym półroczu.
Przez hurtowników odbierane jest z zakładu 30–40% towaru, a pozostałą część — dostarcza się klientom wyspecjalizowanym własnym transportem Polselektu. Atutem firmy są też kolorowe opakowania dla roślin zaopatrzone w kody kreskowe i zalecenia dotyczące uprawy domowej. Klienci poza tym cenią fakt, że w Pszczynie mogą kupić konkretne odmiany, a nie po prostu "paprocie". Produkty L. T. J. Dzidów rozprowadzane są po całej Polsce, między innymi za pośrednictwem Grupy Kwiaty Polskie, która ma siedzibę w Łodzi, a współpracuje z Polselektem od początku bieżącego roku.
Jak podkreśla pan Ludwik, obecnie — dzięki nowym technologiom i postępowi — produkcja nie sprawia trudności, natomiast gros czasu trzeba poświęcić właśnie organizowaniu zbytu. Bolączką pozostaje niestabilność gospodarcza i polityczna w kraju rzutująca także na sytuację ogrodników. Największe obawy rodzi brak alternatywy dla paliwa, jakim w nowoczesnych polskich gospodarstwach stał się prawie wyłącznie mazut. Już dziś koszty ogrzewania tym olejem stanowią 30–40% rocznych obrotów Polselektu, a wprowadzenie podatku akcyzowego na mazut (ogrodnicy są na razie zwolnieni z tego podatku) wywołało obawy o możliwość pogorszenia się tej sytuacji. Tymczasem jednak firma dobrze funkcjonuje i może służyć jako przykład przedsiębiorstwa, którego właścicielom udaje się podejmować właściwe decyzje we właściwym czasie.