• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 09/2004

DWIE DEKADY Z ANTURIUM

Częstotliwość pojawiania się tematu anturium w naszym czasopiśmie świadczy o umacniającej się pozycji tej rośliny w Polsce, a także o aktywności jej producentów. Większość z należących do krajowej czołówki spotyka się ze sobą raz w roku na zjazdach Klubu Producentów Anturium, odwiedza się nawzajem i wymienia doświadczenia, podróżuje — niekiedy wspólnie — do Holandii. Wszystko to stymuluje postępy techniczne oraz technologiczne w uprawie anturium w Polsce i powoduje spektakularne przemiany w tej dziedzinie. Poniżej przedstawiam gospodarstwo, którego właściciele mogą się pochwalić swoimi osiągnięciami.

Danuta i Marian Spychałowie (fot. 1) z Goczałkowic gos­podarują od 1977 roku. Zaczynali od zbudowania szklarni wolno stojących, w których następnie uprawiali goździki, gerbery i alstermerie. Anturium wprowadzili na próbę w 1982 r., sadząc w mnożarce rośliny, które pochodziły od Lecha Dziomdziory, wówczas najbardziej znanego polskiego producenta (i hodowcy) tych egzotycznych kwiatów. Dwa lata później "nowe" rośliny znajdowały się już
w dwóch szklarniach. Dominowała jednak gerbera. W kraju zaczynał się bowiem boom na jej kwiaty, który spowodował, że pan Marian zastanawiał się nawet nad likwidacją plantacji anturium na rzecz powiększenia nasadzeń gerbery. Decyzji takiej jednak ostatecznie nie podjął i dzięki temu, po przełomie roku 1989, łatwiej było mu wybrać obecną specjalizac­ję. Od tej pory bazuje na odmianach holenderskich, zwłaszcza na 'Tropicalu', którego produkcję wymusił rynek. Otóż skutkiem ożywionego importu kwiatów, jaki nastał na początku lat 90. ubiegłego wieku, był rosnący popyt na tę przebojową odmianę o czerwonych pochwach kwiatostanowych — krajowym producentom anturium nie pozostało nic innego, jak wprowadzić 'Tropicala' na swoje plantacje. Pan Marian początkowo sam przywoził materiał wyjściowy z firmy Anthura, a odkąd pojawił się jej przedstawiciel w Polsce — korzysta z pośrednictwa.


Fot. 1. Danuta i Marian Spychałowie w najnowszej części swojego obiektu szklarniowego

Najpierw sadzono rośliny — tak, jak w innych krajowych gospodarstwach z anturium — do kory sosnowej o grubej frakcji. Dziś M. Spychała mówi, że podłoże to miało więcej wad niż zalet. Na przykład: w pierwszym roku uprawy występował deficyt azotu, który był pobierany nie tylko przez rośliny, ale również zużywany w procesie rozkładu kory, drugi sezon przebiegał na ogół bez zakłóceń, a w trzecim podłoże — na skutek postępującej mineralizacji — traciło już swoje dobre właściwości fizyczne. W Goczałkowicach pojawiło się więc nowatorskie podłoże — styropian (około- centymetrowe odpadowe kawałki), który stosowano w mieszaninie z torfem. Zmiana była korzystna, ale i ten substrat miał wady: torf stopniowo przemieszczał się w dół zagonu i po 3 latach z jednorodnej początkowo mieszaniny powstawały dwie warstwy. Dlatego też zdecydowano się na perlit (fot. 2), który obecnie sprowadza się z Czech.


Fot. 2. Podłożem, w którym obecnie uprawia się anturium w tym gospodarstwie, jest perlit (na jego powierzchni widoczne linie krop­lujące i zraszacz)

Podłoże to (warstwa 13-centymetrowa) nasypywane jest do zagonów o kształcie zbliżonym do prostopadłoś­cianu (fot. 3), od gruntu oddzielonych agrotkaniną i płytą styropianową grubości 3 cm. Ścianki zagonu, wysokości 25 cm, wykonane są z folii o 6-letniej trwałości i mocowane z użyciem żyłki nylonowej oraz metalowych zszywek. Na dnie zagonu biegną rury — grzewcza (40°C) i drenarska. Na wierzchu podłoża ułożone jest z kolei po 5 linii kroplujących dostarczających wody oraz pożywki, i — w środku zagonu — przewód ze zraszaczami (fot. 2). Plantacje anturium, rośliny wymagającej wysokiej wilgotności powietrza, wyposażono również w system górnego nawilżania powietrza, który włącza się automatycznie, gdy temperatura osiągnie 33°C. Widoczna jest dbałość o stan fitosanitarny plantacji. Między innymi na brzegu zagonów zawieszone są butelki z denaturatem (fot. 4), który służy do dezynfekcji noży.


Fot. 3. Fragment plantacji — widoczne zagony otoczone folią


Fot. 4. Dba się o utrzymanie dobrej zdrowotności roślin (tu: naczynie z denaturatem służącym do odkażania noży)

Nowoczesny stan tech­niczny gospodarstwa to skutek gruntownej modernizacji, rozpoczętej w 1998 r. W efekcie, w miejsce polskich wolno stojących szklarni, stanęły holenderskie zblokowane konstrukcje Venlo, budowane w dwóch etapach: jedna o wysokości 3,5 m, druga — 4-metrowa (stawiali je polscy specjaliści z Goczałkowic). Uwzględniono następujące maksymalne parametry dotyczące tych obiektów: obciążenie śniegowe 50 kg/m2, prędkość wiatru 150 km/godz. W sumie D. M. Spychałowie dysponują dziś cieplarniami o powierzchni 12 500 m2. Są one tak wyposażone, że możliwe będzie wprowadzenie obiegu zamkniętego wody i pożywki, jeśli stanie się to konieczne. Nowa jest też kotłownia i znajdujące się tam piece na olej ciężki oraz tak zwana zbiornikownia, gdzie gromadzi się zapasy mazutu. Ta ostatnia może pomieścić do 120 t paliwa (przy ostrych mrozach wystarcza to na mniej więcej miesiąc). Oprócz dolnego obiegu grzewczego — jednej rury przebiegającej pod zagonem i dwóch po każdej jego stronie — w szklarni funkcjonuje górny obieg. Od października do marca pracują oba, a w pozostałym okresie roku, w razie potrzeby włącza się automatycznie ten górny. Planowaną w najbliższym czasie inwestycją jest komputer klimatyczny, który będzie ukoronowaniem intensywnego, trwającego 4 lata, unowocześniania zakładu.

Przebudowa dotyczyła również pakowni (fot. 5), w której zamontowano klimatyzację. Utrzymywana tam temperatura 20°C sprzyja ciepłolubnym kwiatom anturium, a ponadto poprawia komfort i wydajność pracy ludzi. Kwiaty pakowane są zarówno do rękawów foliowych (fot. 6), jak i do pudeł tekturowych (fot. 7). Te ostatnie zaopatrzone są w logo firmy D. M. Spychałów oraz napis "Polska", służą więc lansowaniu krajowego produktu markowego.


Fot. 5. Pakownia, do której kwiaty przywozi się na takich wózkach, to pomieszczenie klimatyzowane


Fot. 6. Kwiaty pakuje się do rękawów foliowych


Fot. 7. oraz do pudeł firmowych

Podobnie jak na początku lat 90. ub. wieku, także i teraz na plantacji dominuje 'Tropical'. Ogółem właściciele uprawiają jednak aż 17 odmian. Mówią, że rynek wymusza częstsze niż kiedyś zmiany asortymentu, toteż co roku wprowadzają 5 nowych odmian, z których — po 2, 3 la­tach — z reguły pozbywają się dwóch. Pierwotnych wyborów trzeba dokonywać trochę w ciem­no, gdyż wstępna weryfikacja nieznanej odmiany w warunkach produkcyjnych i na własnym rynku może nastąpić dopiero po jednym sezonie uprawy, a właściwa ocena — po kolejnym. Tymczasem zamówienia na materiał wyjściowy musi się składać co najmniej rok przed planowanym sadzeniem roślin. Jak podkreślają właściciele, polscy producenci poszukują obecnie prze­de wszystkim odmian o pochwach średniej wielkości — na takie więc odmiany, o akceptowanych na naszym rynku kolorach, zwracają uwagę.

Ze starszych odmian na plantacji rośnie i dobrze się prezentuje w 4-letnich nasadzeniach 'Sultan' (fot. 8). Wciąż uprawiana jest ponad­to 'Fantasia', któ­rej zbiór w okresie komunijnym odbywa się we wcześ­niejszym stadium rozwoju (pochwa pozos­taje biała) niż w pozostałych okresach roku (różowo-biała). Z czer­wonych kreacji D. i M. Spychałowie chwalą 'Fi­re' (fot. 9), gdyż daje kwiaty tylko pierwszego i drugiego wyboru. 'Monet', z grupy dwubarwnych od­mian o okazałych pochwach, ma stosunkowo dobrą plenność (70 pędów/m2), ale przy niskiej inten­sywności światła kolory są mało intensywne i znika efekt zielonych "uszu". Na plantacji wyróżnia się również 'President' (fot. 10), 'Baron' i 'Choco'. Drobnokwiatowe kreacje reprezentowane są, między innymi, przez 'Safari' (powszechnie krytykowana za krótką trwałość po ścięciu) oraz 'Cantare'. W tym roku rozpoczęto również produkcję doniczkowego anturium, dotychczas niespotykanego na krajowych plantacjach.


Fot. 8. Odmiana 'Sultan' — roślina 4-letnia


Fot. 9. 'Fire' — druga obok 'Tropicala' czerwona odmiana


Fot. 10. 'President'

Towar z goczałkowickiego gospodarstwa trafia w 80 procentach na giełdę w Tychach a oprócz tego, do trzech hurtowni. Kwiaty D. M. Spychałów sprzedawane są więc przede wszystkim na Śląsku — rynku, który nie jest tak podatny na wahania popytu, jak inne rynki w Polsce. W tym rejonie obchodzi się bowiem głównie urodziny, a nie imieniny.
W przeszłości anturium z Goczałkowic docierało też do Czech i na Słowację, ale za pośrednictwem hurtownika. Jak podkreśla pan Marian, coraz trudniej w Polsce utrzymać zadowalającą średnią roczną cenę kwiatu anturium — notowania krajowego produktu bywają przy tym 3-krotnie niższe niż sprzedawanego na aukcjach holenderskich. Dodaje, że warunki na naszych "giełdach" oraz w punktach sprzedaży na ogół zimą nie sprzyjają anturium, którego kwiaty cięte nie powinny być przetrzymywane w temperaturze około 5°C, właś­ciwej dla kwiatów większości innych gatunków roślin. Trudno się oprzeć refleksji, że coraz bardziej poziom krajowej produkcji — w takich gos­podarstwach, jak to prowadzone przez D. M. Spychałów — odbiega od poziomu handlu hurtowego, często pozbawionego przyzwoitej infrastruktury i zaplecza logistycznego.