• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 10/2004

O INTEGRACJI, PROMOCJI I KIERUNKACH ZMIAN W UPRAWIE

Podczas tegorocznej "Polagry Farm" firma De Ruiter Seeds organizuje czwartą już konferencję poświęconą marketingowi warzyw szklarniowych i po raz czwarty patronat prasowy nad tym spotkaniem objęła nasza redakcja. O wypowiedź na tematy związane ze zmianami dokonującymi się w produkcji pomidorów i ich sprzedaży poprosiliśmy dyrektora De Ruiter Seeds dr. Tomasza Pyzika (fot.).


Dr Tomasz Pyzik - dyrektor De Ruiter Seeds

Anna Wize: Tegoroczna konferencja, kolejna organizowana przez Waszą firmę, jest jednocześnie pierwszą po przystąpieniu Polski do zjednoczonej Europy. Jak w Pana ocenie integ­racja wpłynęła na sytuację na polskim rynku pomidorów?

Dr Tomasz Pyzik: Temat jest dość złożony. Integracja miała natychmiastowy wpływ na ceny. Import pomidorów do Polski był dużo łatwiejszy, więc ich ceny na początku sezonu były niższe. Może odejść już raczej w niepamięć ta sytuacja, że zwykle na początku maja i w czerwcu ceny w Polsce były wyższe niż średnie w Europie Zachodniej. Natomiast powinno być nieco lepiej w miesiącach letnich. Kiedyś cena w sierpniu spadała bardzo nis­ko, nawet do 50 groszy za kilogram. Według mnie, teraz powinna się ona utrzymywać w granicach 1,5 zł/kg.

Integracja z jeszcze innego punktu widzenia jest pozytywna — mamy ułatwiony dostęp do nowych odmian — został u nas zaakceptowany wspólnotowy katalog odmian i można u nas uprawiać te odmiany, które są zarejes­trowane w krajach Unii Europejskiej.

AW: Rośnie też konkurencja na rynku nasiennym

TP: Oczywiście, pojawili się nowi dostawcy, to wszystko jest korzystne dla producentów. Są pozytywne i negatywne strony naszego wejścia do Unii, ale myślę, że per saldo wejście do Unii nam się opłaca, mamy ułatwiony kontakt z rynkiem europejskim. Tylko trzeba wypracować logis­tykę eksportu. Czyli dopracować się organizacji bądź zrzeszających producentów, bądź skupujących towar i eksportujących go do krajów Unii. Na razie jest z tym nie najlepiej. Mało jest takich organizacji. Te, które są, robią na pewno świetne interesy, ale to nie zdejmuje z rynku takiej masy towaru, na którą liczyliśmy. Aczkolwiek myślę, że eksport wzrośnie.

AW: Na początku sezonu ten eksport był jednak mniejszy niż przewidywano.

TP: Część dużych producentów zawarła kontrakty eksportowe przed sezonem, więc oni są spokojni, a ci, którzy nie mają takich umów, muszą szukać sposobu sprzedaży albo przez giełdę, albo przez pośredników.

AW: To wstrzymanie eksportu wynikało też z problemów na europejskim rynku, spowodowanych przedłużeniem sezonu w Hiszpanii.

TP: Sezon w Hiszpanii przedłuża się i raczej nie będzie się on już kończył w marcu, ale w końcu kwietnia. I tu jest kolejna kwestia — w naszych uprawach nie będzie już takiego nacisku na wczesność i sadzenia na początku stycznia. Myślę, że przejdziemy na sadzenie pomidorów w końcu stycznia lub na początku lutego.

AW: Część producentów poczyniła jednak inwestycje, nastawiając się na wczesne nasadzenia, mają szklarnie wyposażone, na przykład, w zasłony energooszczędne.

TP: Myślę, że takie inwestycje zwrócą się, chociaż ten proces może być dłuższy. Wczesna produkcja ma jeden plus — na początku sezonu możliwoś­-ci zbytu są większe i sieci handlowe będą raczej poszukiwać producentów, którzy mogą oferować pomidory przez dłuższy czas. Z drugiej strony, zwiększone będą koszty ogrzewania przy najwcześniejszych nasadzeniach, a cena niekoniecznie będzie rekompensować te zwiększone wydatki.

AW: Podczas kolejnych konferencji marketingowych organizowanych przez Waszą firmę powtarzało się stwierdzenie, że wiedza i działania naszych producentów z zakresu marketingu pozostawiają wiele do życzenia, z tym, że również pod tym względem nierówny jest poziom naszych ogrodników. Z różnych zestawień wynika, że nawet w porównaniu z mieszkańcami innych krajów Europy Środkowej, my mamy najniższe spożycie pomidorów na statystycznego mieszkańca. Chcemy eksportować, a może warto byłoby pomyśleć o zwiększeniu spożycia na rynku wewnętrznym.

TP: Spotkałem się z pytaniami, nawet ze strony dużych gospodarstw, dlaczego nie promujemy spożycia pomidorów w mediach. Byłaby to akcja dosyć kosztowna, ale warto się nad tym zastanowić. Z tym, że rozumiałbym to jako akcję szerszą, wspólną, może z udziałem firm nasiennych, ale głównie zorganizowaną przez producentów warzyw — bo to oni sprzedają ten towar. Gdy w Niemczech organizac­ja konsumencka w dobrym czasie antenowym pokazywała spoty rek­lamowe, przedstawiające zdrowot­-ne zalety pomidorów — zawartość witamin, potasu, -karotenu, właściwości antyrakowe, antyzakrzepowe, itp. — okazało się, że po pojawieniu się kilku takich reklam zakupy pomidorów w supermarketach w ciągu 2–3 tygodni były dużo większe. Dobrze adresowana reklama przynosi efekty. Można by w taką akcję włączyć organizacje producenckie — mielibyś­my podwójną korzyść — poprawę stanu zdrowia społeczeństwa, z którym nie jest w Polsce najlepiej, oraz promocję krajowych warzyw. Warto przymierzyć się do takich akcji.

Chciałbym jeszcze na jedną rzecz zwrócić uwagę. Każdy kraj tworzy swoją specjalność eksportową. W naszym przypadku mógłby to być tak zwany pomidor smakowy — głównie mięsisty, który odznacza się bardzo dobrym smakiem. Więc oczywiście doceniając w pełni potrzebę dostosowania się do rynku i do supermarketów, z całą świadomością tych faktów osobiście polecałbym producentom, aby nie rezygnowali z tej naszej specjalności. W tym roku po wstąpieniu do Unii, jesteśmy świadkami zainteresowania się Zachodu naszą żywnością, która jest wyjątkowo smaczna. Tej wartości nie należy gubić idąc za modą, również odmianową. Więc trzymajmy się tych sprawdzonych u nas odmian — pomidorów mięsis­tych — typu Grace i półmięsistych — typu Cunero, które są naprawdę smaczne.

Podobnie jest z ogórkami. W Polsce dotąd popularny jest ogórek krótki (w odróżnieniu od Europy Zachodniej, gdzie dominują odmiany długoowocowe), głównie ze względu na łatwość uprawy i bardzo dobry smak owoców. I myślę, że Zachód również zacznie cenić nasze ogórki krótkie i nie trzeba się zbyt szybko przestawiać na uprawę ogórków długoowocowycyh. Zainteresowaniem zaczyna się cieszyć też typ pośredni — ogórek półdługi, około 25-centymetrowy, i w naszej ofercie znajdzie się nowa odmiana tego typu — Pacto F1 (DRB 6075 F1).

AW: Na Zachodzie są teraz wyraźne tendencje do koncentracji produkcji i funkcjonują gospodarstwa czy firmy, które mają po kilkadziesiąt hektarów pod szkłem, działają też duże zrzeszenia producentów. U nas jest również kilku potentatów szklarniowych, ale zrzeszenia są jeszcze nieliczne. Jakie są Pana przewidywania co do zmian w strukturze wielkościowej i organizacyjnej gospodarstw?

TP: To się odbywa stopniowo. Wszyscy, którzy wiążą swą przyszłość z ogrodnictwem szklarniowym zdają sobie sprawę, że wielkość rodzinnego gospodarstwa powinna wynosić co najmniej hektar, a najlepiej 1,5–2 ha, a są i większe. Natomiast małe gospodarstwa powinny się łączyć, przykładem na to może być zrzeszenie z Pleszewa łączące wiele małych gospodarstw. Mamy grupę w okolicach Kalisza (czyt. też HO 8/2004), w Karczewie pod Warszawą, we Włoszakowicach, rodzi się też zrzeszenie w rejonie Grudziądza. Uprawa pomidorów powinna być prowadzona na takiej powierzchni, która pozwoli na wybudowanie sortowni i przechowalni wyposażonych w sprzęt pozwalający na zapakowanie pomidorów w kartony — myś­lę, że w gospodarstwach mających przynajmniej 5 hektarów budowanie takiego zaplecza jest uzasadnione. Rozwiązaniem może być także współpraca z firmami handlowymi, jak na przykład Vegex czy Calisia.

AW: Podczas poprzednich konferencji wielokrotnie podkreślał Pan, że technologia uprawy w naszych gospodarstwach szklarniowych niewiele ustępuje zachodniej. Ale na Zachodzie ogrodnictwo też nie stoi w miejscu — jakie rozwiązania powinni teraz wprowadzać nasi producenci, w co inwestować?

TP: Wszelkich nowości nie można wprowadzać bezkrytycznie, chodzi o to, żeby wprowadzać rozwiązania, które się nam opłacą, niekoniecznie najdroższe. Myślę, że szklarnie o najnowocześniejszym uzbrojeniu technicznym mogą się dla nas okazać za drogie. Opłacalne będą szklarnie zapewniające dobry klimat, czyli wyższe od tych, które niedawno jeszcze u nas stawiano, z komputerowym sterowaniem klimatem, nawadnianiem i nawożeniem.

AW: A co z rynnami uprawowymi, którymi zaczęto interesować się w tym roku? Czy w naszych warunkach jest to uzasadnione?

TP: Instalowanie rynien przynosi korzyści, takie jak łatwość pielęgnacji, odprowadzanie pożywki poza szklarnię, a więc poprawa warunków klimatycznych w obiekcie, lepszy ruch powietrza wokół roślin, zmniejszony stopień porażeń przez szarą pleśń i inne choroby grzybowe, późniejsza możliwość reutylizacji pożywki — więc raczej warto inwestować w rynny.

AW: A jeśli chodzi o promowaną, również przez Waszą firmę, uprawę pomidorów z rozsady szczepionej — czy ona też ma szansę przyjąć się na szerszą skalę?

TP: To jest kwestia wyboru — nie mamy tak dużej presji chorób i szkodników, jak na przykład w Hisz­panii — tam szczepienie jest koniecznością. Natomiast szczepienie wpływa również na zwiększenie wigoru roślin, z tym, że producenci powinni sobie starannie przekalkulować, jakie nakłady i oszczędności wiążą się z takim sposobem uprawy. Rośliny szczepione mają silniejszy system korzeniowy, są łatwiejsze w pielęgnacji i "sterowność" takiej uprawy jest większa. Można również uzyskać nieco wyższy plon — szczególnie z odmian całogronowych. Uważam, że stopniowo szczepienie powinno być wprowadzane w wysokich szklarniach, w których można wykorzystać zwiększoną siłę wzrostu roślin szczepionych.