• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 11/2004

DLACZEGO WCIĄŻ ZBIERAMY JABŁKA RĘCZNIE?

Nadeszła jesień i zakończyły się zbiory jabłek. Był to, jak zwyk­le, czas dużego wysiłku i niepewności, okres, w którym należy wykazać się zdolnościami organizacyjnymi, aby zapewnić wysoką jakość i terminowość zbioru. W mniejszych sadach jest łatwiej, gdyż owoce są zbierane przez samych sadowników i członków ich rodzin. W większych należy zatrudnić osoby z zewnątrz i właściwie je nadzorować. Trzeba mieć przy tym na uwadze, że zbiór to ciężka praca. W ciągu dnia należy przenieść 2–3 tony, niekiedy nawet 4 tony owoców, a praca odbywa się w ruchu pod kilkunastokilogramowym obciążeniem zbieracza.

Dla niektórych gatunków (porzeczka, agrest, wiśnie) koszty zbioru ręcznego decydują o opłacalności produkcji. Przy nis­kiej cenie owoców wysokie koszty zbioru stają się barierą nie do pokonania. W mniejszym stopniu dotyczy to jabłek, choć i w tym przypadku nie należy bagatelizować kosztów pracy. Staje się ona coraz droższa i stale rośnie jej udział w kosztach produkcji. Coraz częstsze jest sezonowe zatrudnianie znacznie tańszych pracowników zza naszej wschodniej granicy, ale stwarza to wiele dodatkowych problemów. Najprostszą receptą na obniżenie kosztów zbioru była dotąd mechanizacja i nasuwają się wówczas pytania: Dlaczego wciąż zbieramy jabłka ręcznie? Dlaczego nie zmechanizowano dotąd zbioru jabłek?

Pomimo wielu badań, nie udało się dotąd uzyskać wyników zachęcających do wprowadzenia mechanicznego zbioru jabłek do praktyki sadowniczej. Opracowane dotąd prototypowe modele maszyn były dalekie od doskonałości. Największą trudność stanowi ograniczenie odgnieceń i innych uszkodzeń owoców. Szczególnie groźne są przecięcia skórki i wyrwane szypułki, które stają się "wrotami" infekcji. Udało się, choć z niemałym trudem, zredukować uszkodzenia jabłek uderzających o twarde elementy konstrukcyjne maszyny. Na niczym spełzły jednak wysiłki zredukowania uszkodzeń powstających zarówno w wyniku wzajemnych zderzeń jabłek, jak i uderzeń o gałęzie drzewa. Problem ten próbowano rozwiązać poprzez specjalne sposoby formowania i prowadzenia sadu. Najbardziej przydatna okazała się forma "T" prowadzona przy rusztowaniach. Zapewniała ona niewielką różnicę poziomów pomiędzy strefą owocowania a ekranami chwytnymi maszyny. Zmalało również prawdopodobieństwo uderzeń jabłek o siebie i o twarde konary drzewa. Jakkolwiek udało się zredukować straty spowodowane uszkodzeniami, to nie zrekompensowały one zwiększonych nakładów pracy na formowanie i opóźnienie wejścia w owocowanie tak formowanych sadów.

Poszukiwanie sposobów dalszego ograniczenia uszkodzeń jabłek w strefie drzewa prowadziło do opracowania nieraz bardzo wyszukanych, ale i mało praktycznych koncepcji. Przykładem jest wykorzystanie do tego celu specjalnej obudowy drzewa w kształcie dzwonu i ruchu dużej masy wody zasysanej podciśnieniem z basenu znajdującego się pod drzewem. Uzyskane efekty były niezłe, ale wydajność pozostawiała wiele do życzenia. Inny pomysł sprowadzał się do otrząsania drzewa "zamkniętego w klatce", którego wszystkie wolne przestrzenie były wypełnione sprężystymi kulami. Następnie oddzielano kule od owoców i przystępowano do zbioru na następnym drzewie.

Wprawdzie problem uszkodzeń owoców wciąż odgrywa kluczową rolę w zbiorze maszynowym, to nie bez znaczenia były również układy otrząsające. Różniły się one od znanych już zespołów opracowanych do otrząsania owoców pestkowych i orzechów, z powodu znacznej siły odrywania i nieporównanie większej masy jabłek. Wciąż istotną rolę odgrywa optymalizacja parametrów trzęsienia w celu zredukowania liczby obrywanych krótkopędów przy zadowalającej efektywności zbioru. Standardowe modele strząsają owoce z 1 drzewa zaledwie w 2–3 sekundy. Rozłożenie procesu otrząsania w czasie wynikało z potrzeby odebrania znacznej masy spadających bezwładnie owoców. W tym celu budowano otrząsacze ze stopniowo narastającą częstotliwością drgań lub wytwarzające pojedyncze powtarzające się impulsy.

Znaczne nadzieje wiąże się z wykorzystaniem robotów. Jakość zbioru przy ich użyciu jest zadowalająca, ale zbyt wysokie koszty są nie do zaakceptowania. W świecie pracuje już ponad 650 000 typów robotów, w tym tylko 4000 w rolnictwie. Należy się spodziewać, że ich cena stale będzie malała i, być może, autonomiczne roboty znajdą kiedyś zastosowanie przy zbiorze owoców.

Okazuje się, że to nie wciąż nierozwiązane problemy techniczne i agrotechniczne dotyczące potrzeby ograniczenia uszkodzeń jabłek są główną przeszkodą na drodze do wprowadzenia mechanicznego zbioru jabłek, lecz brak jego ekonomicznego uzasadnienia. Przyczyną jest niewielka różnica wydajności pomiędzy zbiorem ręcznym i maszynowym lub, inaczej, stosunkowo wysoka wydajność zbioru ręcznego. Jest ona dużo wyższa niż dla porzeczek i wiśni, w porównaniu ze wzrostem wydajności uzyskanym dla kombajnowego zbioru porzeczek i wiśni. Warto przypomnieć, że kombajnowy zbiór owoców tych gatunków jest 150–200-krotnie wydajniejszy niż ręczny. Jeśliby wykonać podobne porównanie dla kombajnowego zbioru jabłek, to korzyści z tego tytułu nie będą już tak zachęcające. Przewiduje się, że wydajność takiego zbioru będzie najwyżej 10-krotnie wyższa niż zbioru ręcznego. Powyższy szacunek wynika z "wąskiego gardła" występującego podczas napełniania skrzyniopalet. Przepustowość znanych dotąd napełniarek, w które musi być wyposażony kombajn, wynosi zaledwie 6 t/godz.

Przedstawione informacje nie dotyczą zbioru owoców przemysłowych, ale o tym przy innej okazji.