Z BAGAŻEM DWUDZIESTU LAT

    "Chryzantemowe dożynki", jak zwykło się nazywać listopadowe sympozjum organizowane w Poznaniu przez prof. dr. hab. Tadeusza Baranowskiego, tym razem miało świąteczny nastrój. Stało się bowiem okazją do podsumowania 20 lat, podczas których grupa producentów sadzonek (a także kwiatów) chryzantem spotykała się, by podnosić swoje kwalifikacje. Wątpliwości gospodarza tych spotkań dotyczące sensu urządzania kolejnych sympozjów (wyraził je w wywiadzie opublikowanym w "Haśle" 11/2004) zostały rozwiane przez uczestników tegorocznego seminarium, którym wciąż odpowiada taka forma edukacji. Zgłaszali jedynie zapotrzebowanie na tematy ogólne, na przykład poświęcone ubezpieczeniom czy, obowiązującym od czasu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, nowym przepisom fitosanitarnym (paszporty roślin, itp.). Nietrudno się zarazem przekonać, że przyjeżdżający do Poznania wymieniają się przy okazji seminarium własnymi doświadczeniami nie tylko na temat uprawy chryzantem, ale i zdobywania kredytów, dopłat, funduszy...

    Pod hasłem zmian


    Wspominając początki sprzed 20 lat oraz oceniając zmiany, jakie się dokonały w ciągu dwóch minionych dekad, profesor Tadeusz Baranowski podkreślił, że w latach 80. ubiegłego wieku producenci chryzantem byli traktowani jako gorsza grupa ogrodników. Dziś natomiast nie brakuje wśród nich właścicieli najnowocześniejszych obiektów szklarniowych, którzy cieszą się powszechnym uznaniem. Gospodarz sympozjum zaznaczył też, że obecnie na listopadowe spotkania przyjeżdża już drugie pokolenie producentów — dzieci tych, którzy kiedyś słuchali wykładów na podstawowe tematy: „Jak ukorzeniać?”, „Jak sterować?”, „Jak skarlać?”


    Tych, którzy nie byli na poznańskim jubileuszu, miło mi poinformować, że — oprócz życzeń i dowodów życzliwości dla prof. Tadeusza Baranowskiego (m.in. medalu krakowskiego Towarzystwa Ogrodniczego) — nie zabrakło słów uznania oraz okolicznościowego dyplomu dla redaktor Teresy Pawłowskiej, gościa honorowego (fot. 1). Moja poprzedniczka na stanowisku kierownika działu kwiaciarskiego „Hasła Ogrodniczego” towarzyszyła bowiem grupie producentów chryzantem przez pierwsze 5 lat, opisując kolejne szkolenia w Poznaniu
    i w innych miejscach. Wspominając z wdzięcznością ten udział Teresy w roboczych spotkaniach sprzed kilkunastu lat prof. Baranowski powiedział: Zastanawiałem się, jak Jej się chciało przyjeżdżać do baraku (w salce takiego pomieszczenia odbywały się wówczas szkolenia — przyp. AC), gdzie ja musiałem palić w piecu. Owa refleksja z pewnością przybliżyła ówczesne realia młodszym uczestnikom ostatniego sympozjum, odbywającego się w komfortowych warunkach centrum konferencyjnego Instytutu Ochrony Roślin.



    Fot. 1. Profesor Tadeusz Baranowski i redaktor Teresa Pawłowska
    podczas uroczystej części sympozjum



    Chryzantemy dobre na wszystko


    Wykładowcy tym razem szczególnie starali się pokazać wszechstronność chryzantemy, niezrażeni faktem, że w naszym kraju postępy w promocji tej rośliny nie nadążają za postępami w produkcji. Prof. dr hab. Małgorzata Zalewska z Akademii Techniczno-Rolniczej w Bydgoszczy, uczestnicząca w poznańskich spotkaniach od 1986 roku, przedstawiła rozmaite możliwości zastosowania chryzantemy — od form okrywowych w ogrodzie, poprzez kaskadowe i pienne w pojemnikach, po „karły” w stylu bonsai. Wspomniała o — łamiącym polskie stereotypy, a kultywowanym w Meksyku — zwyczaju ofiarowywania biało kwitnących chryzantem na Dzień Matki.


    Dr Wojciech Durlak z AR w Lublinie omówił do­świadczenie nad wykorzystaniem chryzantem ogrodowych do uprawy żywopłotowej (rośliny sadzone w rozstawie 35 x 70 cm — fot. 2). W badaniach tych, w których oceniano 20 odmian, wyróżniała się pod względem wartości dekoracyjnej, między innymi, 'Ostara’, a do najwcześ­niej kwitnących należała 'Sarah’. Mniej przydatne okazały się wysokie odmiany (np. 'Arezzo’), które pod wpływem deszczu traciły kształtny pokrój.



    Fot. 2. Chryzantemowe żywopłoty — fragment pola doświadczalnego
    lubelskiej Akademii Rolniczej


    Prof. dr hab. Anna Lisiecka zwróciła uwagę na zmieniające się preferencje kolorystyczne dotyczące kwiatów ciętych chryzantem kupowanych na holenderskich giełdach. Z analiz tych wynika, że — choć najpopularniejsze pozostają tam odmiany o białych i żółtych koszyczkach — to w grupie chryzantem gałązkowych wyraźnie rośnie znaczenie kreacji zielono kwitnących (w sezonie 1995/96 sprzedano 4,5 mln szt. „gałązek” o tej barwie kwiatów, a w 2003 r. — już 59 mln szt.). W 2003 ro­ku najwyższą średnią cenę — 25 eurocentów za pęd — uzyskiwano natomiast za chryzantemy o czerwonych koszyczkach (dla porównania: w przypadku żółtych wyniosła ona 21 eurocentów za pęd).


    Gdzie ci hodowcy?!


    Aż dwie prelekcje poświęcono zagadnieniom związanym z tworzeniem nowych odmian chryzantem. Do zajęcia się hodowlą bezskutecznie od kilku lat namawiają naszych producentów wykładowcy poznańskich sympoz­jów, zwłaszcza profesorowie Tadeusz Baranowski i Marek Jerzy z AR w Poznaniu. Tym bardziej przy okazji jubileuszu starano się uzasadnić korzyści płynące z uzys­kiwania i wprowadzania na rynek własnych odmian.


    Omówiono, wiodącą do tego celu, najłatwiejszą metodę. Mgr Natalia Miler z ATR w Bydgoszczy przedstawiła mianowicie hodowlę mutacyjną (szacuje się, że ponad 50% odmian obecnych na polskim rynku to mutanty), a konkretnie indukowaną mutagenezę. Ta ostatnia, w przeciwieństwie do mutagenezy spontanicznej, wywoływana jest przez takie czynniki, jak promieniowanie gamma lub X, czyli za pomocą „bomb” kobaltowych albo aparatów rentgenowskich. Najczęściej poddaje się takiemu promieniowaniu zamknięte w naczyniu (in vitro) rośliny rozmnożone — z pąków przybyszowych — metodą kultur tkankowych. W polskich realiach aparatura produkująca odpowiedni czynnik mutagenny (10–20 Gy w przypadku promieniowania gamma) znajduje się tylko w ośrodkach medycznych używających jej w celach terapeutycznych. Czas potrzebny na osiągnięcie efektu mutagennego u chryzantem jest jednak krótki, wynosi około kwadransa, toteż korzystanie z wspomnianego sprzętu przez hodowców roślin wydaje się możliwe. Okazy o zmienionych cechach (np. barwie kwiatów) w stosunku do formy wyjściowej uzyskuje się już w pierwszym pokoleniu, to znaczy po wyjęciu namnożonych roślin „ze szkła” i ich adaptacji, a następnie doprowadzeniu do kwitnienia. Warto dodać, że ważny jest właściwy dobór odmiany wyjściowej, poddawanej mutagenowi, na przykład największą liczbę różnobarwnych sportów uzyskuje się u chryzantem z różowo kwitnących kreacji. Trzeba też podkreślić, że choć przedstawiona wyżej metoda jest powszechnie wykorzystywana do tworzenia grup („serii”) odmian o kilku kolorach koszyczków, światowe firmy hodowlane i tak posługują się tradycyjnymi technikami hodowlanymi — krzyżowaniem oraz selekcją.


    Dr Justyna Lema-Rumińska z ATR w Bydgoszczy mówiła o niejednorodności genetycznej odmian chryzantem uzyskanych w wyniku mutacji. Z badań, jakie prowadziła wykładowczyni, wynika, że ponad połowa odmian tej rośliny to chimery peryklinalne ze zmienioną tylko zewnętrzną warstwą tkanek, odpowiedzialną za barwę kwiatostanu. Wynikają stąd praktyczne konsekwencje. Polegają one na tym, że wśród roślin pochodzących z mateczników rozmnażanych in vitro mogą się znaleźć okazy o innej niż oczekiwana barwie kwiatostanów.
    Prof. dr hab. Marek Jerzy tłumaczył, że — aby uniknąć niezamierzonych zamieszań — trzeba zwracać uwagę na to, z jakiego fragmentu rośliny wyjściowej otrzymuje się w kulturach tkankowych materiał przeznaczony na mateczniki. Zaznaczył, że tylko merystem daje gwarancję powtarzalności cech odmianowych.


    Dr Jerzy Adler z Centralnego Ośrodka Badania Odmian Roślin Uprawnych w Słupi Wielkiej przypomniał, że od 1 maja 2004 roku obowiązuje ustawa o prawnej ochronie odmian roślin i unijny system ochrony. Jak podał prelegent, w CPVO (Unijnym Biurze Ochrony Odmian Roślin — instytucji mającej siedzibę we francus­kim mieście Angers) wpisane lub zgłoszone do ochrony w całej UE jest w sumie 927 odmian chryzantem, w tym najwięcej hodowli brytyjskiej. Nadal funkcjonuje też u nas ochrona na poziomie krajowym (157 odmian wpisane lub zgłoszone do polskiej Księgi Ochrony Wyłącznego Prawa). Opłaty, jakie ponosi hodowca, są
    w tym przypadku dużo niższe niż te dotyczące ochrony na poziomie unijnym (zgłoszenie odmiany do COBORU kosztuje 500 zł, a do CPVO — 900 ; badanie — odpowiednio — 500 zł albo 550 zł i 1020–1200 ; przyznanie wyłącznego prawa 100 zł i 240 ; utrzymanie chronionej odmiany w księdze po 200 zł przez pierwsze 5 lat, a później 400 zł/rok i 300 /rok).


    Przy okazji rozważań o wyłącznym prawie do odmiany warto podkreślić, że — w świetle obecnych przepisów (wspomnianej ustawy) — właścicielem mutanta, jako odmiany pochodnej, pozostaje hodowca odmiany, z której go otrzymano. Zatem wprowadzenie na rynek sportu chronionej odmiany macierzystej wymaga ustaleń z właścicielem odmiany pierwotnej i dzielenia się z nim wpływami z opłat pobieranych od sadzonek.


    Historia chorób


    Prof. dr hab. Czesław Zamorski fitopatolog z SGGW zwrócił uwagę na choroby, które w ciągu ostatnich dwudziestu lat zaskoczyły producentów chryzantem. Z drugiej strony, wspomniał o patogenie, który kiedyś (lata 70. ub. wieku) powodował epidemiczne zagrożenie upraw, a udało się go wyeliminować. Takie problemy sprawiał grzyb Didymella ligulicola wywołujący askochytozę, której objawami są — między innymi — gnicie korzeni, zgorzel pędów, nekrotyczna plamistość liści. Więcej jest jednak nowych uciążliwych sprawców chorób, w tym — niemożliwych do zwalczenia, gdy już wystąpią — wirusów lub wiroidów. Do takich należy wirus brązowej plamistości pomidora (TSWV), który rozpowszechnił się na skutek masowego pojawienia się na plantacjach pod osłonami wciornastka zachodniego (Frankliniella occidentalis) — wektora TSWV. Objawy tego wirusa na chryzantemach są różne u poszczególnych odmian (np. chlorotyczne plamy na liściach, asymetria blaszek liściowych lub koszyczków kwiatostanowych, nekrotyczne smugi na pędach).


    Ostatnio spore szkody wyrządza także karłowatość chryzantemy powodowana przez wiroid Chrysanthemum stunt viroid (CSVd), który łatwo rozprzestrzenia się z sokiem roślin podczas zabiegów na plantacji. Oprócz objawu, jaki sugeruje nazwa choroby, patogen ten wywołuje podwijanie się brzegów liści do góry i przyspieszone zakwitanie roślin, a niekiedy także — chlorotyczne plamy na liściach.


    Największe problemy sprawia jednak biała rdza chryzantemy. Jej sprawca — grzyb Puccinia horiana — rozpowszechnił się w Polsce w latach 80. XX wieku. Najczęstszym źródłem tego patogenu są ubiegłoroczne roś­liny przechowane na kolejny sezon albo porażone mateczniki. Białej rdzy, która — choć niepowołana — towarzyszy producentom chryzantem 20 lat, podobnie jak poznańskie seminaria, poświęciliśmy niedawno artykuł (HO 4/2004) i zapewne nieraz wrócimy do tego ważnego tematu. Tymczasem pozostaje życzyć ogrodnikom, by w stu procentach wykorzystali cenne uwagi, jakie podczas ubiegłorocznego sympozjum przekazał profesor Zamorski.

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułRADY „STARSZYCH” KOLEGÓW
    Następny artykułROLNICTWO TO SZTUKA. PRZYJDŹ I ZOBACZ

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.