• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 03/2005

LEPSZE I TAŃSZE OD CIECZY KALIFORNIJSKIEJ

Od wielu lat z ośrodków produkcji sadowniczej napływają informacje o powrocie do używania przez niektórych sadowników niedozwolonej do stosowania cieczy kalifornijskiej. Skłoniło mnie to do zadania kilku pytań na jej temat Januszowi Miecznikowi z firmy Agrosimex (Goliany), która zajmuje się dystrybucją środków ochrony roślin.

Tomasz Werner: W ostatnich latach spadek cen jab­łek jest przyczyną używania w wielu gospodarstwach cieczy kalifornijskiej. Czy stosowanie tego środka ochrony roślin nie wpływa jednak niekorzystnie na jakość owoców, a także na pożyteczne organizmy w uprawach sadowniczych?

Janusz Miecznik: Prawda jest taka, że nadal wielu producentów jabłek stosuje ciecz kalifornijską. Nie zawsze jednak sadownicy ci wiedzą, w jaki sposób wpływa ona na parcha jabłoni i na chronione drzewa. "Obielone" liś­cie kojarzone są ze skuteczną barierą przed infekcją. Tymczasem jest to bariera, ale dla promieni słonecznych w dotarciu do liści. Blokując w ten sposób procesy fotochemiczne w liściu wpływamy niekorzystnie na jakość jabłek oraz kondycję całego drzewa. Niektórzy porównują również ciecz kalifornijską ze środkami siarkowymi, które polecane są do używania w ekologicznych sadach zachodniej Europy. Należy podkreślić z całą stanowczoś­cią, że nie są to te same produkty. "Ciecz" rodzimej produkcji nie jest standaryzowana i zawiera wiele substancji niekorzystnie wpływających między innymi na faunę pożyteczną w sadzie — jak chociażby na drapieżne roztocza. Bez większego trudu — po zapachu — można wskazać przechowalnie, w których znajdują się owoce traktowane cieczą, jeżeli w ogóle tam trafią. Większość owoców z sadów chronionych cieczą kalifornijską nie spełnia jednak wymagań handlowców czy konsumentów i, zgodnie z polskimi prawem, nie nadaje się nawet dla przetwórstwa.

TW: Co w takim razie polecić sadownikom, którzy mają ograniczone środki finansowe, a użycie "warzonej" u sąsiada cieczy uważają za najtańszy zabieg pozwalający ograniczyć straty powodowane przez grzyba Venturia inaequalis?

JM: Z licznej grupy środków do ochrony sadów przed parchem jabłoni można ułożyć program nie droższy niż ten oparty na cieczy siarkowo-wapiennej. Oczywiście do tego potrzebna jest wiedza i sprawny opryskiwacz. Kalkulacja jest prosta: na jeden zabieg na hektar potrzeba
(w zależności od "producenta") od 12 do 24 litrów cieczy kalifornijskiej, co kosztuje około 25 zł. Jest to zabieg typowo interwencyjny, który należy powtórzyć przy kolejnej infekcji, choćby następnego dnia. Takich zabiegów niektórzy wykonują nawet ponad dwadzieścia w sezonie. Proszę policzyć sobie koszty paliwa, amortyzacji sprzętu i czasu poświęconego na opryskiwanie! W sprzedaży znajdują się natomiast środki o działaniu zarówno zapobiegawczym, jak i interwencyjnym, których używanie jest zgodne z obowiązującym prawem i przy właściwym ich stosowaniu koszty nie będą odbiegać znacząco lub nawet będą niższe niż przy wykorzystaniu cieczy kalifornijskiej. Na przykład: Penncozeb 80 WP zapobiega wystąpieniu parcha jabłoni przez 7 dni, a jego cena na hektar przy dawce 4 kg wynosi około 48 zł. W przypadku wystąpienia dwóch opadów deszczu w czasie 7 dni, chroniąc sad cieczą kalifornijską musimy jej użyć dwukrotnie, co wiąże się już z wydatkiem około 50 zł plus koszty paliwa i czasu pracy oraz z dużą niepewnością co do uzyskanych efektów. Podobne przykłady można mnożyć. Podsumowując mogę powiedzieć, że stosowanie cieczy kalifornijskiej w sadach jest dobrym interesem, ale nie dla sadowników.

TW: Dziękuję za rozmowę.