• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 06/2005

WARTO ZAJĄĆ SIĘ HODOWLĄ

,
Rynek roślin ozdobnych rządzi się — jak żaden inny w branży rolniczej — prawami mody. Odmiany pożądane w jednym roku mogą zupełnie stracić znaczenie w latach następnych. Zachodni hodowcy co sezon wprowadzają więc na rynek wiele nowych kreacji tych roślin. Według danych Wspólnotowego Biura Odmian Roślin (CPVO), w 2003 roku do unijnej Księgi wyłącznego prawa wpisano 1082 nowe odmiany roślin ozdobnych. Dla porównania: nowych odmian roślin rolniczych trafiło do niej 533, a warzywnych — 167. Te statystyki mówią same za siebie i pokazują, jak wiele robi się w Europie dla uzyskania nowych odmian roślin ozdobnych.

Zagraniczna a krajowa hodowla

Polscy producenci bazują głównie na zagranicznych odmianach i kupując materiały wyjściowe w większości przypadków muszą ponosić dość duże opłaty licencyjne. Dla chryzantem, w zależności od odmiany i właściciela, opłata ta może wynosić 5–30 groszy za sadzonkę. Wysokość jej wywołuje jednak najwięcej kontrowersji wśród producentów róż (równowartość 0,80–0,85 euro za roś­linę), którzy niemal wyłącznie korzystają z odmian zachodnioeuropejskich.

Krajowi hodowcy nie mają natomiast zbyt wiele do zaoferowania. Najliczniej reprezentowana przez polskie odmiany jest gerbera (chronionych jest ich obecnie 30). Jednocześnie w Księdze Ochrony nie ma żadnej polskiej odmiany chryzantemy, goździka czy anturium. Daleko więc nam do sytuacji, kiedy będzie u nas działać co najmniej kilku polskich hodowców, będących jednocześnie producentami materiałów wyjściowych, którzy wytwarzają, a potem sprzedają własne odmiany na wewnętrznym rynku, a nawet przeznaczają je na eksport. Wiadomo zarazem, że takie prace powinny się koncentrować na najważniejszych uprawianych w Polsce gatunkach kwiaciarskich, do których zalicza się — oprócz wyżej wymienionych — także lilie oraz tulipany.

Tradycyjne i nowoczesne metody

Osoba chcąca zajmować się tworzeniem nowych odmian ma do dyspozycji wiele technik, których użycie zależy głównie od kierunku hodowli oraz gatunku rośliny.

Klasyczne metody hodowlane opierają się na rozmnażaniu generatywnym roślin. Do krzyżowania osobników różnych odmian lub gatunków w obrębie rodzaju wybiera się rośliny mające pożądane cechy, których występowanie u rodziców daje szanse na ich powtórzenie się u potomstwa. Nasiona wytworzone w efekcie krzyżowania wysiewa się, następnie prowadzi się selekcję siewek, a później dojrzałych roślin. Wśród potomstwa obserwuje się przekrój kombinacji cech występujących u rodziców, co wynika z potasowania się genów. Wybiera się rośliny, które spełniają założone kryteria, i rozmnaża się je dalej wegetatywnie lub udoskonala przez kolejne krzyżowania. Ta tradycyjna metoda jest stosunkowo prosta, jej mechanizmy zostały dobrze poznane, i nie wymaga specjalistycznej aparatury. Ma jednak poważne wady i ograniczenia. Ponieważ geny wchodzą do komórek rozrodczych losowo, jest prawie niemożliwe uzyskanie zmiany pojedynczej cechy bez zmiany cech pozostałych. Krzyżowanie u gatunków poliploidalnych o wysokim stopniu heterozygotyczności (a takie są często rośliny ozdobne) jest szczególnie utrudnione. U niektórych roślin samo przeprowadzenie krzyżowania jest technicznie trudne do wykonania. Na przykład, u chryzantem trzeba przycinać kwiaty języczkowate, aby odsłonić słupki. Wiele gatunków ma mechanizmy zabezpieczające przed samozapyleniem, co komplikuje uzyskanie linii homozygotycznych, które są traktowane jako komponenty rodzicielskie. Podstawową wadą tradycyjnej metody hodowlanej jest czasochłonność. Najczęściej trzeba przeprowadzić wiele krzyżowań i selekcji wśród wielu pokoleń potomnych, aby osiągnąć założony cel. Co więcej, selekcja — aby prowadziła do uzyskania udanych form — musi być domeną osoby posiadającej nie tylko doświadczenie, ale i wyczucie.

Dzięki nowoczesnym metodom hodowlanym skraca się czas potrzebny na uzyskanie nowej odmiany. Niestety, najczęściej wymagają one poniesienia dużych kosztów związanych z zastosowaniem zaawansowanych technologii. Obecnie prowadzi się wiele prac badawczych nad transformacją genetyczną (dzięki niej do organizmu biorcy można wprowadzić teoretycznie dowolny gen, czyli dowolną cechę), zapłodnieniem i rozwojem in vitro zarodków pochodzących z krzyżowania gatunków oddalonych, uzyskiwaniem haploidów w kulturach pylników lub zalążni oraz nad fuzją protoplastów umożliwiającą tworzenie mieszańców somatycznych. Wydaje się jednak, że minie jeszcze dużo czasu, zanim te skomplikowane techniki wejdą do powszechnego użytku, a zwłaszcza — staną się dostępne dla początkujących hodowców.

Mutageneza — realna szansa

Do nowoczesnych metod hodowlanych zaliczana jest także indukowana mutageneza. Jej ogromny potencjał doceniony został już dawno w Europie Zachodniej, gdzie jest rutynowo wykorzystywana do tworzenia nowych odmian. Szacuje się, że około połowy zagranicznych odmian chryzantem uprawianych w Polsce to właśnie mutanty. Metoda indukowanej mutagenezy zasługuje na szczególną uwagę ze względu na realną możliwość zastosowania w polskiej hodowli roślin ozdobnych.

Mutacje to nagłe zmiany w materiale genetycznym, które podlegają dziedziczeniu. W hodowli roślin od dawna znane są również spontaniczne mutanty, zwane sportami. Z pewnością każdy producent obserwował choć raz to zjawisko: nagle na jednej roślinie pojawiają się obok siebie, na przykład, kwiaty o różnych barwach. Szybka reakcja i wegetatywne namnożenie powstałego sportu może prowadzić do wyodrębnienia nowej odmiany i wprowadzenia jej do produkcji. W ten sposób uzyskano na świecie wiele odmian roślin ozdobnych. Częstość pojawiania się spontanicznych mutantów jest jednak niewielka. Hodowca straciłby dużo czasu oczekując, aż rośliny "zechcą" zmutować. Za pomocą pewnych czynników, nazywanych mutagenami, można wywoływać (indukować) mutac­je. To z kolei powoduje częstsze pojawianie się roślin zmutowanych, które mogą stać się nowymi odmianami.
W praktyce najczęściej używa się mutagenów fizycznych, takich jak promieniowanie jonizujące X lub gamma. Materiał roślinny poddaje się napromienieniu (około 20 mi­nut), w polskich warunkach wykorzystuje się aparaty terapeutyczne stosowane w medycynie — aparaty rentgenowskie i "bomby" kobaltowe — a następnie doprowadza się go do regeneracji roślin ze zmutowanych komórek.

Najlepszym sposobem na otrzymanie form jednolicie zmienionych, a nie chimer (czyli organizmów mających tylko część tkanek zmienionych), jest napromienianie liści lub innych organów roślinnych niezawierających merystemów (tkanek twórczych). Regeneracja następuje wówczas z jednej komórki, z której powstaje pęd przybyszowy. Jeśli komórka dająca początek pędowi przybyszowemu jest zmutowana, to cała powstała z niego roślina będzie jednolicie zmieniona. Następny etap hodowli mutacyjnej — regeneracja przez pędy przybyszowe — odbywa się w kulturach in vitro (fot. 1).
W tych warunkach pędy przybyszowe tworzą się szybko. W przypadku niektórych gatunków, takich jak chryzantema, tworzenie się pędów przybyszowych in vivo jest bardzo długotrwałe, a u niektórych odmian wręcz niemożliwe.


Fot. 1. Pędy przybyszowe chryzantemy na liściach (w kulturach in vitro)

Hodowla mutacyjna ma wiele zalet. Jest metodą bardzo efektywną. Pozwala z jednej odmiany wyjściowej w krótkim czasie uzyskać wiele roślin o zmienionym wyglądzie. Jej wybór pełni kluczową rolę — pewne odmiany mutują chętniej, inne są mniej podatne. Na przykład z fioletoworóżowych chryzantem można, w wyniku mutagenezy, uzyskać rośliny o kwiatostanach białych, kremowych, żółtych, pomarańczowych, czerwonych, różowych, brązowych. Tymczasem żółte chryzantemy są stabilne, nie obserwuje się u nich zmiany barwy kwiatostanu pod wpływem mutagenu.

W wyniku mutacji zmianie często podlega jedna cecha rośliny, jak barwa kwiatów lub kwiatostanów, podczas gdy pozostałe cechy odmiany pozostają niezmienione. Niekiedy ogrodnicy uprawiają bardzo dobrą odmianę i chcieliby mieć też w produkcji podobne odmiany o tych samych cechach uprawowych, ale o innych kolorach kwiatów. Właśnie techniki mutacyjne pozwalają w dość łatwy sposób poszerzyć asortyment dostępnych barw i stworzyć całą grupę odmian.

W porównaniu z innymi nowoczesnymi metodami hodowlanymi indukowana mutageneza jest prostsza i tańsza, a w stosunku do tradycyjnego krzyżowania — zajmuje mniej czasu i miejsca. Zmienność spowodowaną mutacjami widać już w pierwszym pokoleniu wegetacyjnym i jest ona powtarzana u roślin rozmnażanych wegetatywnie. Warto dodać, że istnieją proste metody biotechnologiczne pozwalające na wczesną ocenę mutantów, już na etapie mikrosadzonki.

Zmiany zachodzące w wyniku mutagenezy nie wykraczają nigdy poza pulę cech dostępnych w ramach danego gatunku (podobnie jest z krzyżowaniem). Niemożliwe jest zatem uzyskanie na tej drodze niebieskiej róży, ponieważ w genomie róży nie ma odpowiednich genów. Jest to pewne ograniczenie. Jeżeli jednak hoduje się rośliny z rodzajów o bardzo dużej różnorodności genetycznej, jak chryzantemy lub gerbery, to w wyniku działania mutagenu powstaje wiele zmian.

Sugestie dla przyszłych hodowców

W polskich realiach przyszły hodowca może napotkać wiele przeszkód, które wynikają głównie z niedostatków zaplecza technicznego: słabego dostępu do źródeł promieniowania i braku odpowiednich laboratoriów. Być może rozwiązaniem byłoby nawiązanie współpracy między producentami pragnącymi wyhodować włas­ne odmiany a placówkami naukowymi, posiadającymi właś­ciwe wyposażenie i kadrę oraz tradycyjnie zajmującymi się hodowlą roślin. Taka kooperacja byłaby pożyteczna dla obu stron, o czym świadczą zagraniczne przykłady. W Niemczech producenci zlecają ośrodkom badawczym napromienienie danego materiału roślinnego, a następnie prowadzą regenerację i selekcję mutantów już na włas­ną rękę.

Innym rozwiązaniem, będącym w zasięgu właścicieli dużych przedsiębiorstw ogrodniczych, byłoby stworzenie obok szklarni małego, własnego laboratorium kultur in vitro, którego podstawowymi elementami wyposażenia są: kamera z laminarnym przepływem powietrza (fot. 2), autoklaw oraz sprzęt niezbędny do przygotowywania pożywek. Potrzebny jest również fitotron (fot. 3). W takim laboratorium można by prowadzić regenerację napromienionego materiału roślinnego i szybko klonować uzyskane mutanty do badań nad ich przydatnością. Ponadto jeśli w uprawie pojawiłyby się spontanicznie zmutowane fragmenty roślin, na przykład objawiające się zmienionymi kilkoma kwiatami języczkowatymi w kwiatostanie, można by, wykorzystując odpowiednie techniki, regenerować rośliny in vitro z tych zmutowanych sektorów i otrzymywać w krótkim czasie jednolite mutanty. Koszt wyposażenia takiego małego laboratorium kultur in vitro wynosi około 90 000 złotych. Jest to jednak inwestycja warta swojej ceny.


Fot. 2. Kamera z laminarnym przepływem powietrza umożliwia namnażanie roślin in vitro,
z zachowaniem sterylnych warunków pracy


Fot. 3. Fitotron, czyli pomieszczenie, w którym — dzięki kontrolowanej temperaturze, fotoperiodzie i natężeniu światła —
stwarza się roślinom in vitro warunki optymalne dla wzrostu i rozwoju

Dzięki zastosowaniu indukowanej mutagenezy, w połączeniu z regeneracją w kulturach tkankowych, można już w ciągu 3, 4 lat uzyskać nową odmianę, chronioną wyłącznym prawem. Regeneracja in vitro metodą pędów przybyszowych, po napromienieniu trwa około 3–4 miesięcy. Następnie rośliny należy doprowadzać do kwitnienia, aby obserwować zmiany powstałe w wyniku działania czynnika mutagennego. Jednak dopiero kwitnienie w kolejnym sezonie wegetacyjnym pozwala stwierdzić, czy uzyskane zmiany są trwałe, a roślina jest mutantem. Jeśli wyniki obserwacji są pozytywne, można wprowadzić odmianę na rynek*. Wcześniej warto rozważyć ochronę wyłącznego prawa do niej. Jeśli chce się, aby ochrona licencyjna obowiązywała tylko na terenie Polski, należy złożyć stosowne podanie w COBORU. Instytucja ta prowadzi badania, które trwają od roku do trzech lat lub sezonów wegetacyjnych. Jeśli badania te potwierdzają odrębność, wyrównanie i trwałość, a odmiana jest nowa i ma prawidłową nazwę, hodowcy przyznaje się wyłączne prawo do odmiany. Koszty, jakie należy ponieść, aby uzyskać to prawo na terenie Polski, wynoszą 1150 złotych. Za każdy rok utrzymania wyłącznego prawa przez pierwsze 5 lat płaci się po 200 zł, w następnych latach — po 400 zł/rok. Odmiana podlega ochronie przez 25 lat od wydania decyzji.

Przyznawaniem wyłącznego prawa do odmiany na terenie całej Unii Europejskiej zajmuje się CPVO, mieszczące się we Francji. Za złożenie wniosku, przeprowadzenie badań oraz przyznanie wyłącznego prawa na obszarze UE trzeba zapłacić 2060–2200 euro. Roczna opłata za ochronę odmiany w tym przypadku wynosi 300 euro.

Informacje dotyczące wymagań i dokumentów dla ubiegających się o przyznanie wyłącznego prawa do odmiany można znaleźć na stronach internetowych: www.coboru.pl oraz www.cpvo.eu.int.