• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 07/2005

SEZON, CZYLI ROK

W zachodniej Europie od lat sezon sprzedaży jabłek trwa prawie cały rok, choć nie kalendarzowy. Na sezon składają się miesiące jesienne roku poprzedniego i wiosenne następnego. O wielkości sprzedaży decyduje popyt, zaś różnice cen pomiędzy jesienią i wiosną z rzadka tylko czynią racjonalnym wydłużanie przetrzymywania owoców, zwłaszcza w chłodniach z KA. Zwykle różnice te są mniejsze niż koszty generowane dłuższym przechowywaniem owoców. Takie są prawa rynku konsumenta.

Nam ciągle wydaje się, że ceny jabłek muszą rosnąć z upływem czasu ich przechowywania, bo tak jest sprawiedliwie i przecież kiedyś muszą się zwrócić nakłady poniesione na budowę chłodni. Dlatego przetrzymujemy jabłka w chłodniach tak długo, jak się da. Tymczasem i na polskim rynku przedstawiona kalkulacja coraz częś­ciej okazuje się fałszywa. Prześledźmy to od 2000 roku na przykładzie średniej różnicy hurtowych cen jabłek pomiędzy majem a czerwcem. W 2000 roku ceny w czerwcu, w stosunku do majowych wzrosły o 0,2 zł/kg, ale już w la­tach 2001 i 2002 spadły, odpowiednio, o 0,04 zł/kg i 0,14 zł/kg.
Lata 2003 i 2004 okazały się łaskawsze — ceny w czerwcu wzrosły o 0,77 zł/kg i 0,27 zł/kg. Nie można tego natomiast powiedzieć o roku bieżącym — ceny spadły o 0,10 zł/kg. Jeśli przypomnieć, że w listopadzie średnia cena hurtowa wyniosła 1,10 zł/kg, okazuje się, że sprzedając jabłka w maju po 1,46 zł/kg tak naprawdę zarabiamy te same pieniądze co w listopadzie, bo cena wzrosła tylko o koszty przechowywania. Na początku czerwca spadła o 10 groszy, co oznacza, że sprzedając wtedy jabłka te 10 groszy trzeba było dołożyć.

Dynamika hurtowych cen jabłek na rynku warszawskim w sezonach 2002–2005

W ostatnich sześciu latach dokładnie sprawdziła się więc maksyma "na dwoje babka wróżyła": w ciągu trzech lat przetrzymywanie jabłek do czerwca miało ekonomiczne uzasadnienie, zaś w ciągu pozostałych trzech — przeciwnie. Nie mam oczywiście zamiaru namawiać właścicieli chłodni z KA do sprzedaży jabłek w listopadzie, bo to absurd. Przestrzegam tylko przed schematyczną oceną rynku i namawiam do elastyczności w podejmowaniu decyzji "sprzedaję, czy trzymam dalej". Nie ma bowiem recepty sprawdzającej się w każdym roku, i nie może jej być, bo każdy rok jest inny.

Inwazja truskawek deserowych

Tej wiosny, można na przykład mówić o niej na naszym rynku. Ubiegłoroczne doświadczenia z cenami owoców przemysłowych skłoniły wielu producentów do przestawienia się na uprawy przyspieszone. W Warszawie i innych dużych miastach sprzedawano truskawki prawie na każdym targowisku czy rogu ulicy (sprzedawców było co najmniej dwa razy więcej niż rok temu). Oczywiście, stwarzało to także pole do popisu dla straży miejskiej, która z upodobaniem zwalczała nielegalny handel. Strażnikom nie przeszkadzają tabuny pijaków i innych mętów społecznych, z przymrużeniem oka patrzą na samochody parkowane niezgodnie z przepisami. Podobnych absurdów nie pamiętam nawet z PRL-u i zaczynam wątpić, czy ktokolwiek zechce i potrafi rozwiązać ten problem.

Jakość oferowanych truskawek była dość dobra, ale na ogół owoce były drobne. Na początku czerwca przeważały 'Honeoye' i 'Elsanta', ale odmiana nie była czynnikiem decydującym o cenie. Największą rolę odgrywała liczba sprzedających — ceny spadały wraz ze wzrostem tej liczby. Oferowano owoce głównie z łubianek (na ogół nowych, całych i czystych). Pierwsze truskawki spotkałem w Warszawie 9 maja po 12 zł/kg. Ta cena utrzymywała się długo (16.05. była taka sama). Dopiero 23.05. spadła do 10 zł/kg, 30.05. — do 7 zł/kg. Czwartego czerwca truskawki można było kupić po 5–6 zł/kg. Dla konsumentów były drogie, ale myślę, że 80–90% owoców mimo wszystko znajdowało nabywców. Trzeba zresztą mieć świadomość, że koszt produkcji kilograma takich truskawek (z upraw polowych przykrywanych włókniną), przy plonie 16,5 tony z ha, przekracza 3,40 zł.

Myślę, że presja producentów na rynek detaliczny będzie trwała, gdyż przewidywania odnośnie cen owoców przemysłowych były pesymistyczne. Mówiono najwyżej o złotówce za kilogram, a co gorsza, nie wszystkie firmy będą zapewne prowadzić skup (zapasy mrożonych truskawek z ubiegłego roku oceniano na około 10 000 ton).

Pierwsze czereśnie pokazały się w Warszawie 23 maja. Do początku czerwca ceny były zaporowe — 15–25 zł/kg — i nawet w soboty umożliwiały sprzedanie najwyżej połowy zawartości "uniwersalki". Straty przymrozkowe w sadach czereśniowych określano na około 50%, a więc ceny i później będą wysokie. Cała nadzieja w eksporcie — na rynku niemieckim w tym czasie ceny hurtowe czereśni były podobne.

Truskawki : jabłka = 1 : 0

Wysyp truskawek (pomimo stosunkowo wysokich cen) wyraźnie zahamował sprzedaż jabłek, których na targowis­kach było mniej niż w maju. Przestały rosnąć także ceny (głównie detaliczne). Rokowania dla rynku krajowego nie były na początku czerwca najlepsze również dlatego, że coraz więcej było pomidorów, których ceny pozostawały na poziomie notowań truskawek. Spośród jabłek jedynie 'Mutsu' i 'Golden Delicious' przekroczyły w handlu detalicznym 4 zł/kg, ale było ich już jak na lekarstwo. Za inne odmiany nie sposób było w zasadzie "wyciągnąć" w tym handlu więcej niż 3 zł/kg, i to za owoce naprawdę dobrej jakości. Nie wydaje się, aby mogło się to zmienić, mimo że letnie jabłka mocno ucierpiały od przymrozków i w nadchodzących miesiącach w rynku może być "dziura". Stwarza ona nadzieję na dłuższą sprzedaż ubiegłorocznych zapasów z chłodni KA.

'Idared' — ciężkie czasy

Eksporterzy odnotowali spadek zainteresowania kupców ze Wschodu 'Idaredem'. Powody były dwa: cena oraz oparzelizna powierzchniowa, która bardzo szybko ujawnia się podczas upalnej pogody utrzymującej się za wschodnią granicą. Uważa się, że na wystąpienie oparzelizny, oprócz terminu zbioru, ma wpływ zbyt wysokie stężenie CO2 (powyżej 1,5%) w atmosferze komory. Powodem drugim była cena, która — obok odporności na "specyficzne" warunki transportu — jest podstawową zaletą 'Idareda'. Gdy jednak za te jabłka trzeba zapłacić złotówkę lub więcej, wtedy nabywcy preferują 'Glostera' (1,3 zł/kg), 'ampiona' lub Jonagoldy (1,1–1,2 zł/kg). Sprzedanie 'Idareda' po możliwie godziwej cenie stanowiło ostatnio problem równoznaczny dla niektórych sadowników z zakończeniem sprzedaży w kończącym się sezonie. Kompleksowi wymienionych przyczyn przypisywano kolejny spadek ceny 'Idareda' — z 1,2–1,3 zł/kg w połowie maja do złotówki na początku czerwca.

Warto też zauważyć, że na wschodzie Polski odrodziła się znowu instytucja "busiarzy", którzy szczególnie chętnie kupowali jabłka drobne (o średnicy 6–7 cm), praktycznie niezależnie od odmiany. Powodem także była cena.
W Polsce płacili 0,75 zł/kg, zaś na Białorusi takie jabłka były niewiele tańsze od owoców o średnicy powyżej 7 cm, za które trzeba zapłacić powyżej złotówki. Na "drobiazgu" było najlepsze "przebicie".

Wśród operatorów funkcjonujących na rynku jabłek przez cały rok przeważał na początku czerwca pogląd, że sezon potrwa jeszcze do lipca (a może i dłużej), ale ceny raczej już nie wzrosną. Na sprzedaż w kierunku zachodnim liczyło już niewielu.

Wysokość oraz dynamika średnich cen (w zł/kg) owoców wybranych gatunków
i odmian na rynku warszawskim — czerwiec 2005/czerwiec 2004


1 — odmiana 'Granny Smith' i 'Red Delicious'