• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 08/2005

MARKOWE RÓŻE

Rosnąca podaż i wciąż nieduży popyt na krajowym rynku kwiatów ciętych, w tym róż, sprawiają, że polscy ogrodnicy coraz częściej borykają się z problemem nadprodukcji. Bolączką naszych producentów kwiatów róż jest zarazem coraz większa konkurencja ze strony towaru z importu, który stał się łatwiejszy po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Dynamiczny rozwój rodzimej branży "różanej" napotyka więc barierę — nasilające się problemy ze zbytem, nawet produktów wysokiej jakości, takich jakie oferuje już wiele polskich gospodarstw. Na przykład to prowadzone przez rodzinę Reszków.

Rozwój gospodarstwa

Ogrodnictwo Jana Reszki, które prowadzi on wraz z dziećmi, znajduje się w małej miejscowości Mirowice położonej niedaleko Grójca. Kiedyś było to duże gos­podarstwo sadownicze. Obecnie kontynuowana jest produkcja owoców, ale w coraz mniejszym zakresie (głównie jabłka, gruszki oraz niewielkie ilości orzechów laskowych).

Pierwsza szklarnia, o powierzchni 600 m2, powstała w 1977 r. — uprawiano w niej wtedy ozdobny szparag (Asparagus sp.). W 1984 roku powstała kolejna szklarnia (500 m2) oraz dwa tunele foliowe, po 200 m2, w których uprawiano frezje, irysy oraz goździki. Uprawę róż Jan Reszka rozpoczął w 1992 r., początkowo bezpoś­rednio w gruncie cieplarni, a od kolejnego sezonu już bezglebowo — w wełnie mineralnej. Pierwsze sukcesy i duży popyt na kwiaty róż w tamtym okresie zachęciły gospodarzy do kolejnych inwestycji. I tak w 1998 roku wybudowano nowoczesne szklarnie o powierzchni 5000 m2. Niebawem powiększono obiekt — w 2001 r. uruchomiono kolejne 6000 m2 szklarni i ostatnio, w ubiegłym roku, powstało dalsze 3300 m2 cieplarni. Równocześnie rozbudowano bazę socjalną stawiając pomieszczenia do pakowania roś­lin, chłodnie oraz biuro. Obecnie w skład gospodarstwa wchodzi 1,5 ha nowoczesnych szklarni, trzy chłodnie o łącznej powierzchni 200 m2 oraz 800 m2 pomieszczeń biurowo-gospodarczych. Na montaż czeka następne 0,5 ha szklarni, która miała stanąć tej wiosny, ale z powodu niepewnego ostatnio rynku zbytu oraz małej opłacalności produkcji róż zimą 2004/2005 budowa została odłożona na rok następny.

Firma jest rodzinna — całością kieruje Jan Reszka, wspomagany przez syna Romana i córkę Ewę (fot. 1). Właśnie możliwość skorzystania przez dzieci właściciela z linii kredytowych dla młodych rolników przyczyniła się do tak szybkiej rozbudowy gospodarstwa, które z sadowniczego przekształciło się w szklarniowo-sadownicze.


Fot. 1. Jan Reszka prowadzi swoje gospodarstwo z córką Ewą i synem Romanem

Warunki uprawy

Wszystkie szklarnie to obiekty typu Venlo. Różnią się jednak wysokością i wyposażeniem technicznym — w kolejnych cieplarniach wyraźnie widać postęp techniczny, jaki zachodził w latach 1998–2004. Pierwsze szklarnie miały wysokość 3,5 m, kolejne 4 m, a najnowszy obiekt jest 4,5-me­trowy (w wysokich cieplarniach, o większej kubaturze, łat­wiejsze jest utrzymanie właściwego dla roślin klimatu).

Wszystkie obiekty są wyposażone w lampy do do-ś­wietlania asymilacyjnego, których rozmieszczenie i rodzaj są jednak różne w poszczególnych szklarniach (1 lampa na 16 m2 pozwala uzyskać intensywność światła 4000 lx, 1 lampa na 12 m2 — 6000 lx, a 1 lampa na 10 m2 — 8400 lx).
Róże doświetla się od początku października do końca marca. Lampy włączane są o godzinie 2100 i pozostają zapalone do osiągnięcia przez światło naturalne natężenia 7000 lx lub, przy pochmurnej pogodzie, są włączone nawet do godziny 1700 (w godzinach 1700–2100 jest najdroższa taryfa opłat za prąd). Lampy w najnowszym obiekcie wyposażone są w żarówki o mocy 600 W i przystosowane do pracy pod napięciem 400 V. Gospodarstwo ma dwie własne stacje transformatorowe o mocy 400 i 630 kW. Do awaryjnego zasilania służy generator prądu o mocy 100 kW.

Rury centralnego ogrzewania tworzą dwa obiegi — dolny i górny. W najnowszym obiekcie funkcjonuje dodatkowo obieg ogrzewania wegetacyjnego (rury umieszczone są wzdłuż zagonów — fot. 2  — nieco ponad matami, na wysokości kostek wełny mineralnej, przy czym położenie to może być regulowane tak, aby znalazły się do 30 cm ponad matą), który pozwala zapewnić roślinom lepsze warunki wzrostu i rozwoju oraz ograniczyć występowanie chorób grzybowych. Jeśli zajdzie konieczność, szklarnie ogrzewa się nawet w lecie, gdy temperatura w nocy spada poniżej 18°C (ogrzane powietrze unosi się do góry i osusza rośliny; odsłania się wtedy kurtyny termoizolacyjne, a jeśli trzeba — otwiera również wietrzniki).


Fot. 2. W najnowszej części plantacji zamontowano rury ogrzewania wegetacyjnego biegnące wzdłuż rzędów roślin

Powietrze w szklarni jest mieszane przez wentylatory, tak by jego wilgotność w otoczeniu roślin nie przekraczała 80%. Urządzenia te pozwalają zarazem na wyrównanie temperatury w pomieszczeniu. Sterowanie parametrami klimatu (kurtyny-cieniówki, wietrzniki, ogrzewanie, lampy do doświetlania) odbywa się automatycznie za pomocą komputera klimatycznego firmy Priva.

W trakcie wzrostu dokarmia się rośliny dwutlenkiem węgla. Instalacja do dawkowania CO2 składa się z węży T-tape (jeden wąż co piąty zagon roślin) lub z węży plastikowych o średnicy 16 mm z rozmieszczonymi co 2 m cienkimi kapilarami ( 0,5 mm) — węże takie rozkładane są w co drugim rzędzie róż. Dozowanie CO2 odbywa się przy zamkniętych wietrznikach, głównie w okresie jesienno-zimowym, gdy rośliny są doświetlane. Osiąga się stężenie 800 ppm tego gazu w szklarni.

Nawadnianie i nawożenie roślin odbywa się kroplowo, woda lub pożywka doprowadzana jest przez cienkie kapilary do każdej rośliny. Do przygotowania pożywki wykorzystuje się wodę ze studni głębinowej oraz deszczówkę, która gromadzona jest w zbiornikach o pojemności 60 000 i 96 000 l, umieszczonych pod szklarniami (do tych rezerwuarów doprowadzana jest kolektorami woda z połaci dachowych). Do nawożenia wykorzystuje się nawozy kompleksowe (Hydro Sol + saletra potasowa + saletra wapniowa + kwas azotowy), przygotowana pożywka ma pH 5,5, a EC wynosi 1,8 mS/cm. W ciągu doby, w zależności od pory roku i panujących warunków zewnętrznych, odbywa się 2–5 cykli nawodnieniowych, po 1,5–3 minut na każdą sekcję (jedną sekcję stanowi około 4300 punktów nawodnieniowych, a zarazem roś­lin). Latem, gdy w szklarni panuje wysoka temperatura, jedna roślina pobiera nawet 1 litr wody na dobę (przy pochmurnej pogodzie — tylko 300 ml). Około 30% dostarczanej pożywki stanowi tak zwany przelew. Niewykorzystana przez rośliny pożywka jest odprowadzana systemem rynien do zbiorników i później wykorzystywana do nawożenia roślin w sadzie.

Zakładanie plantacji i prowadzenie roślin

Gospodarstwo produkuje materiał wyjściowy we włas­nym zakresie, a do hodowcy danej odmiany odprowadzana jest opłata licencyjna za rozmnażane rośliny. Sadzonki są ukorzeniane w kostkach z wełny mineralnej (7,5 x 7,5 x 7,5 cm), na stołach osłoniętych folią dla zwiększenia wilgotności powietrza (fot. 3). Wymiana starych roślin na nowe najczęściej odbywa się na plantacji latem (lipiec, sierpień) lub późną jesienią, by pierwszy plon kwiatów otrzymać na 8 marca.


Fot. 3. Stół do ukorzeniania sadzonek w kostkach wełny mineralnej

Róże uprawia się w wełnie mineralnej — matach Grodan Master umieszczonych w rynnach. Na metr kwadratowy szklarni przypada 8 roślin, czyli na matę o wymiarach 130 x 20 x 7,5 cm sadzi się 10 roślin. Krzewy prowadzone są systemem "japońskim", z przyginaniem pędów (fot. 2). Po umieszczeniu na matach kostek z ukorzenionymi sadzonkami zostają przygięte pierwsze dwa wyrastające pędy boczne. W trakcie dalszego wzrostu podobnie postępuje się z pędami, które zawiązują słabe lub zdeformowane kwiaty, oraz z wszystkimi pędami płonnymi. Tak budowana część wegetatywna rośliny ma za zadanie dostarczać pędom generatywnym asymilatów. Pędy generatywne wyrastają albo z pędów wegetatywnych, albo z odcinków starych pędów generatywnych (kwiaty wycina się pozostawiając 2- lub 3-oczkowy fragment pędu). Raz w roku odmładza się rośliny, wycinając wtedy większość starych pędów wegetatywnych i poz­wala się roślinom na wytworzenie nowych tego typu pędów. Ponadto, raz w tygodniu usuwa się pędy boczne wyrastające w górnej części każdego pędu generatywnego, tuż pod pąkiem kwiatowym.

Asortyment odmian

Jest on bogaty. Około 40% nasadzeń stanowią odmiany czerwone ('El Toro', 'Torero', 'Red Berlin', 'Cherry Lady', 'Prestige', 'Royal Class'), pozostałe 60% to odmiany: różowe ('Hexagone', 'Wow', 'Satin', 'Aqua'), białe ('Avalanche'), żółte ('Ilios', 'San Riza'), pomarańczowe ('Eldorado') oraz dwubarwne ('Duett', 'Tucan' — fot. 4). W uprawie są zarówno stare, wypróbowane odmiany (np. 'Red Berlin', 'Leandra'), jak i nowości, co roku wprowadzane dla urozmaicenia oferty (np. 'Hexagone' — fot. 5, 'Cherry Brandy', 'Prestige', 'Tucan'). Nowe odmiany nie zawsze jednak się sprawdzają, ostatnio właściciele narzekali na odmianę 'Atrakta', która miała piękne duże różowe kwiaty, osadzone na bardzo długich i mocnych pędach, ale łatwo się wykrzywiających, z tendencją do zrzucania dolnych liści. Wprawdzie kwiaty tej odmiany cieszą się dużą popularnością na giełdach holenderskich, ale nie zyskała ona uznania w polskich warunkach. Z jej uprawy zrezygnowano więc w Mirowicach już po 6 miesiącach od posadzenia roślin na plantacji.


Fot. 4. Jedną z nowych odmian na tej plantacji jest 'Tucan', o żółto-pomarańczowych kwiatach


Fot. 5. Odmiana 'Hexagone' — o dużej plenności

Bolączką, wszystkich zresztą producentów róż, jest wysokość opłat licencyjnych, jakie trzeba odprowadzić hodowcom odmian róż. Chociaż należnoś­ci te są rozłożone na raty, to problematyczne pozostaje płacenie za rośliny, które musiały być wcześniej niż się zakłada (czyli przed upływem 3–4 lat) usunięte z uprawy przez ogrodnika.

Szkodniki i choroby

Na tej plantacji — podobnie jak w innych uprawach róż pod osłonami — największym zagrożeniem, szczególnie latem jest przędziorek chmielowiec (Tetranychus urticae). Często pojawia się również wciornastek zachodni (Frankliniella occidentalis), który powoduje uszkodzenia kwiatów. Ostatnio poważne problemy na plantacji J. E. R. Reszków stwarza mączlik szklarniowy (Trialeurodes vaporariorum). Ochrona roślin przed szkodnikami prowadzona jest metodą integrowaną — z wykorzystaniem wrogów naturalnych (patrz HO 3 i 4/2005). Przędziorek jest zwalczany przy użyciu dobroczynka szklarniowego (Phytoseiulus persimilis) oraz dobroczynka kalifornijskiego (Amblyseius californicus), przy czym ten ostatni przynosi lepsze efekty. Do zwalczania wciornastków używa się dobroczynka wciornastkowego (Amblyseius cucumeris), a w ra­­zie pojawienia się większej liczby tych szkodników opryskuje się róże preparatem Biospin 120 SC. Walka z mączlikiem rozpoczyna się od wywieszenia dużej liczby żółtych tablic lepowych (fot. 6) w miejscach licznego występowania tego szkodnika. Podstawę jego zwalczania stanowią jednak regularne oprys­kiwania — co 10–14 dni mieszaniną dwóch środków: Admiral 100 EC + Mospilan 20 SP lub Confidor 200 SL. Od wiosny do jesieni częstym zagrożeniem plantacji róż stają się również m s z y c e nalatujące z zewnątrz, które niszczy się środkiem Aztec 140 EW lub, miejscowo, preparatem Mospilan 20 SP.


Fot. 6. Rozwieszenie tablic lepowych pozwala na wyłapanie dużej liczby dorosłych osobników mączlika szklarniowego

Spośród chorób grzybowych najwięcej problemów przysparza mączniak prawdziwy róż (Sphae­rotheca pannosa var. rosae). Oprócz odparowywania siarki w sulfuratorach (1 sulfulator przypada na 100 m2 szklarni), które wykonuje się w godzinach nocnych przy zamkniętych wietrznikach przez 3–5 godzin, często konieczne staje się dodatkowe użycie środków chemicznych. Spośród tych ostatnich najczęściej stosuje się: Nim­rod 250 EC, Saprol 190 EC, Discus 500 WG, Amistar 250 SC.
Do odmian najwrażliwszych na tę chorobę należą: 'El Toro', 'Torero', 'Satin', 'Aqua'. Często wystarcza oprys­kanie tylko tych odmian, by pozbyć się jej z plantacji. Porażenie mączniakiem następuje w okresach, gdy na zewnątrz panuje niska temperatura przy wysokiej wilgotnoś­ci powietrza i nie ma możliwości dobrego przewietrzenia plantacji — czyli przeważnie późnym latem i jesienią oraz w trakcie łagodnych zim, z wilgotną pogodą.

Dobór środków chemicznych uwzględnia ich toksyczność dla organizmów pożytecznych. W razie koniecznoś­ci użycia środków szkodliwych dla wrogów naturalnych opryskuje się uprawę tylko w miejscach, gdzie jest to naprawdę konieczne, tak aby nie zniszczyć całkowicie populacji drapieżców. Ochroną roślin w gospodarstwie J. E. R. Reszków zajmuje się specjalistyczna firma, której pracownicy raz w tygodniu odwiedzają gospodarstwo i przeprowadzają dokładną lustrację roślin, a następnie podejmują decyzję co do ewentualnych zabiegów.

Zbiór i sprzedaż

Kwiaty zbiera się przeważnie dwa razy dziennie — wcześ­nie rano i po południu. Umieszcza się je następnie w 1% roztworze preparatu Rosaflor, przedłużającego trwałość, i przewozi do chłodni, gdzie utrzymywana jest temperatura 2°C. W pomieszczeniu tym kwiaty przetrzymuje się jak najkrócej (zazwyczaj 1 lub 2 dni) i pakuje je dopiero przed wysyłką — w folię z nazwą i znakiem firmowym gospodarstwa (fot. 7), w pęczki po 25 sztuk. Kwiaty są sortowane ze względu na długość pędów — od 30 do 80 cm (wybory co 10 cm). Jak szacują właś­ciciele, w swoim gospodarstwie produkują około 2 250 000 kwiatów rocznie.


Fot. 7. Kwiaty spakowane w folię, na której nadrukowane jest logo i nazwa firmy

Sprzedaż odbywa się na rynkach hurtowych w Warszawie (giełda przy ulicy Bakalarskiej oraz w Broniszach) i we Wrocławiu. Ostatnio właściciele rozpoczęli też bezpośrednie dostawy do kwiaciarni w rejonie Radomia, Rawy Mazowieckiej, Opoczna. Odbiorcami róż z logo "Reszka" są głównie duże kwiaciarnie oraz przedstawiciele hurtowni. Dzienna sprzedaż kwiatów z tego gospodarstwa wynosi na rynkach warszawskich od 4000 do 10 000 sztuk w korzystniejszych okresach roku. Właściciele narzekają jednak na coraz większe trudności ze zbytem wynikające, ich zdaniem, z nasilającej się ekspansji na naszym rynku kwiatów sprowadzanych z Holandii (de facto są to głównie róże wyprodukowane w Afryce przez holenderskie firmy). Jest to towar niekoniecznie wysokiej jakości, ale psuje rynek niską ceną, która kusi polskich nabywców. Szansą dla krajowych producentów mogłoby być organizowanie dostaw do Rosji oraz na Ukrainę, ale — jak mówi Roman Reszka — "przy braku dobrze rozwiniętej logistyki i możliwości zorganizowania dużych dostaw towaru nie jesteśmy w stanie zaspokoić tamtejszych odbiorców".

Gospodarzy z Mirowic cechuje jednak pozytywne myś­lenie — nadzieja, że rynek się unormuje i uda się także rozwiązać inne najważniejsze problemy polskich producentów róż szklarniowych.