• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 10/1999

Z 'TUNELEM' DO SADU

Na początku tego roku Sadowniczo-Szkółkarski Zakład Doświadczalny w Albigowej zakupił - jako pierwszy w Polsce - opryskiwacz tunelowy (fot. 1) do ochrony drzew owocowych. Wybrałem się późną wiosną do tego gospodarstwa, aby się dowiedzieć, jak sprawuje się ten sprzęt.
FOT. 1. SADOWNICZO-SZKÓŁKARSKI ZAKŁAD DOŚWIADCZALNY W ALBIGOWEJ JAKO PIERWSZY W POLSCE KUPIŁ OPRYSKIWACZ TUNELOWY DO SADÓW



Nowy sad wymaga nowoczesnej ochrony
Zakład w Albigowej jest obecnie spółką cywilną. Jej właścicielami są Antoni Dziugieł i Józef Bytnar, którzy 1 marca 1997 roku kupili to gospodarstwo od ISK w Skierniewicach. Obecnie zakład posiada 207 hektarów użytków rolnych, z tego na blisko 100 ha produkuje się owoce — 70 hektarów to jabłonie, 14 ha wiśnie, 5 ha grusze, 3 ha truskawki i 1,5 ha porzeczki czarne. W gospodarstwie wytwarza się także znaczne ilości sadowniczego materiału szkółkarskiego — około 100 tys. drzewek (głównie jabłoni na M 9 i M 26), sadzonki truskawek oraz krzewy porzeczek czarnych i leszczyny.
Ostatnio w gospodarstwie prowadzona jest intensywna rekultywacja sadów. W ciągu czterech lat wykarczowano blisko 70 ha, ze starych drzew pozostało jeszcze 30 ha "Jonatana". Dzięki okolicznym mieszkańcom, którzy w zamian za drewno sami wycinają i wywożą z sadu jabłonie, znacznie mniejsze są koszty tej rekultywacji — zamiast 7–8 tys. zł/ha, pochłania ona niecałe 5 tys. zł/ha. Nowe nasadzenia jabłoni — głównie na M 9 i M 26 — zajmują już 40 ha powierzchni, zdecydowana większość z nich to: "Szampion", "Jonagold" i jego sporty oraz "Golden Delicious". Do ubiegłego roku drzewa te sadzono w rozstawie 4 x 0,7–1,5 m, a ostatnio 3,5 m x 0,7–1,5 m. Jabłonie prowadzone są w formie wrzeciona przy rusztowaniu z drutów. Jak stwierdził Jan Janczura, dyrektor Sadowniczo-Szkółkarskiego Zakładu Doświadczalnego w Albigowej, nowa technologia prowadzenia drzew wymaga całkiem innego systemu ich ochrony. Do takich sadów nie nadają się opryskiwacze starego typu, tutaj konieczny jest bardziej precyzyjny sprzęt. Zdecydowano się na bardzo drogi (około 120 tys. zł), ale najnowocześniejszy — spośród obecnie używanych w sadownictwie — opryskiwacz tunelowy firmy Munckhof. Gwarantuje on bowiem skuteczną ochronę. Jest przyjazny dla środowiska, gdyż bardzo mała ilość cieczy użytkowej przedostaje się do gleby. Poza tym znacznie zmniejszone są koszty zabiegów.

Zarabia na siebie
Opryskiwaczem tym można chronić rocznie sad o powierzchni 40 ha, w którym rozmiary drzew nie przekraczają 3,5 m wysokości i 2,5 m szerokości. Sprzętem najeżdża się na rząd roślin tak, aby znalazły się one pod "tunelem". Drzewa opryskiwane są jednocześnie z dwóch stron. Ciecz użytkowa, która nie dostała się na liście czy pędy, osiada na ścianach "tunelu" i stamtąd spływa na zamocowany u dołu fartuch z tworzywa sztucznego. W fartuchu tym znajduje się otwór przykryty siatką filtracyjną. Ciecz, która dostała się do tego kolektora, jest następnie zasysana przez pompę recyrkulacyjną i transportowana przez system filtrów do głównego zbiornika cieczy użytkowej. W tylnej części opryskiwacza znajdują się z każdej strony po trzy wentylatory (fot. 2), które zasysają powietrze z wewnętrznej części "tunelu" i wydmuchują je kierownicami przy rozpylaczach. Wentylatory te zasysają także ciecz użytkową, która nie opadła na drzewa lub na ściany "tunelu". Jest ona następnie wydmuchiwana kierownicami powietrza lub spływa do kolektora. Według producenta tego opryskiwacza, dzięki recyrkulacji straty cieczy zmniejszają się co najmniej o 30%.

FOT. 2. W TYLNEJ CZĘŚCI OPRYSKIWACZA TUNELOWEGO ZNAJDUJĄ SIĘ WENTYLATORY (PO TRZY Z KAŻDEJ STRONY), KTÓRE ZASYSAJĄ POWIETRZE I WYDMUCHUJĄ JE KIEROWNICAMI PRZY ROZPYLACZACH


Za pomocą opryskiwacza tunelowego można także chronić sady przy dosyć wietrznej pogodzie, gdyż nie dochodzi tutaj do znoszenia cieczy. Dzięki możliwości regulacji kąta wylotu powietrza i cieczy użytkowej niwelowany jest również negatywny wpływ wiatru wiejącego z przodu lub z tyłu opryskiwacza. Przemieszczanie kierownic powietrza i korpusów rozpylaczy odbywa się za pomocą siłowników (fot. 3). W ten sam sposób następuje rozsuwanie i zsuwanie "tunelu". Siłowniki i wentylatory uruchamiane są hydraulicznie. Zawory hydrauliczne sterowane są elektrycznie, a ich pracą kieruje się z miejsca operatora ciągnika.

FOT. 3. KIEROWNICE POWIETRZA I KORPUS ROZPYLACZY PRZEMIESZCZANY JEST NA BOKI ZA POMOCĄ SIŁOWNIKÓW



Po pierwszym sezonie pracy
Jak do tej pory, w Sadowniczo-Szkółkarskim Zakładzie Doświadczalnym w Albigowej opryskiwacz tunelowy sprawował się bardzo dobrze i nie było żadnych zastrzeżeń do jego pracy. Sprzęt ten współpracuje z ciągnikiem o mocy 60 KM. Producent opryskiwacza podaje wprawdzie, że wystarcza taki o mocy 30 KM, jednak z powodu nierówności międzyrzędzi i lekkich skłonów terenu w gospodarstwie zdecydowano się na mocniejszy ciągnik. Podczas zabiegów prędkość jazdy ciągnika wynosi 6 km/godz., a dawka wypryskiwanej cieczy — 200 l/ha. W ciągu ośmiu godzin pracy opryskuje się około 10 ha sadu.
Na początku okresu wegetacji opryskiwaczem tunelowym przeprowadzano zabiegi na powierzchni 20 ha sadu. W późniejszym okresie zdecydowano się na ochronę tym sprzętem prawie wszystkich nowych nasadzeń — około 40 ha. Jak stwierdził Jan Janczura, przy prowadzeniu na takim areale zabiegów jednym opryskiwaczem należy koniecznie dopasować odpowiednio system ochrony. W zasadzie muszą być wykonywane tylko zabiegi zapobiegawcze, interwencyjnych nie można przeprowadzać, gdyż nie zdąży się opryskać dużej powierzchni sadu w krótkim czasie.
Dzięki użyciu opryskiwacza tunelowego znacznie ograniczono w gospodarstwie koszty ochrony. Pierwszą oszczędnością jest to, że przy 200-litrowym wydatku cieczy użytkowej na hektar, stosuje się o 15–20% niższe dawki środka na hektar. Druga polega na ponownym wykorzystaniu cieczy użytkowej, która nie trafiła na korony drzew.
Dzięki recyrkulacji cieczy w okresie bezlistnym zamiast 3 hektarów jabłoni, pełnym zbiornikiem (600 l) chroniono w gospodarstwie ponad 5 ha! Sumarycznie w tym okresie zużyto więc około 50% mniej środków ochrony roślin, niż gdyby wykonywano zabiegi tradycyjnym opryskiwaczem. Po kwitnieniu, gdy drzewa były w pełni ulistnione, pełnym zbiornikiem opryskiwano ponad 4 ha sadu. Jak stwierdził Jan Janczura, dzięki oszczędnościom opryskiwacz tunelowy powinien zwrócić się w tym gospodarstwie w ciągu 4–5 lat jego racjonalnego użytkowania.