• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 05/2006

KRYZYS W PRODUKCJI OWOCÓW MIĘKKICH

Dużo mówiono o nim w Kraśniku podczas konferencji pt. "Przyszłość produkcji owoców miękkich w gospodarstwie rodzinnym na Lubelszczyźnie". Spotkanie, na które przybyło ponad 600 osób, zorganizował Związek Sadowników RP, przy współudziale wojewody lubelskiego, Lubelskiej Izby Rolniczej i Starostwa Powiatowego w Kraśniku. Patronat nad spotkaniem objął minister rolnictwa i rozwoju wsi Krzysztof Jurgiel, ale ani on, ani nikt inny z MRiRW, do Kraśnika nie przyjechał.

Co można i co trzeba zmienić?

Mirosław Maliszewski, prezes ZSRP i poseł na Sejm przypomniał, że nadal ponad połowa produkowanych w naszym kraju owoców zagospodarowana zostaje przez przemysł przetwórczy, co świadczy o niskim poziomie uprawy w wielu gospodarstwach. Na Lubelszczyźnie większość upraw roślin jagodowych prowadzona jest w niewielkich rodzinnych gospodarstwach, w których produkcja ta jest tylko dodatkowym źródłem dochodu. Są one z reguły niedoinwestowane i produkowane są w nich owoce niskiej jakości. Zdaniem prelegenta, przystąpienie Polski do UE negatywnie odbiło się na produkcji owoców miękkich — zarówno w małych, jak i dużych gospodarstwach, jeden ze skutków to brak ograniczeń w imporcie na nasz rynek produktów spoza Unii. Wstępując do UE przyjęliśmy obowiązujące w tym zakresie niskie stawki celne, co stwarza możliwość sprowadzania do nas taniego surowca (mrożonki, produkty przetworzone) wiśni, truskawek czy malin z Chin, Serbii, Maroka. Według Mirosława Maliszewskiego, do przyczyn kryzysu w produkcji owoców miękkich należy zaliczyć: l Brak współpracy na linii przetwórnia — plantator, opartej na rzetelnym przestrzeganiu umów kontraktacyjnych z zawartą ceną minimalną. Jest opracowany przez MRiRW wzór takiej umowy, ale zakłady przetwórcze niechętnie ją podpisują. l Duże rozdrobnienie gospodarstw, co uniemożliwia negocjowanie cen z zakładami przetwórczymi. l Rosnącą konkurencję na rynku krajowym — powstają duże plantacje roślin jagodowych, zakładane przez zagranicznych inwestorów, a nawet zakłady przetwórcze. l Brak działań promujących spożycie owoców w Polsce.

M. Maliszewski stwierdził: Bałagan na rynku owoców przemysłowych (nadprodukcja, a także deficyt owoców) jest dla zakładów bardzo korzystny, dlatego ważne są działania zmierzające do tego, by wprowadzić do polskiego ustawodawstwa obowiązek podpisywania umów kontraktacyjnych z ceną minimalną, gwarantującą zwrot kosztów i zysk dla producenta. Przestrzegam przed tym, by nie dać się opętać jednostkom czerpiącym zyski z nieładu i zamętu na rynku owoców miękkich. Prelegent podkreślał, że ZSRP próbuje poprawić sytuację na rynku owoców w naszym kraju. Skierowano wniosek do Komisji Europejskiej o przyznanie dotacji do produkcji owoców przemysłowych oraz wniosek dotyczący zabezpieczenia rynku przed napływem owoców miękkich z krajów niebędących członkami UE. Czynione są również starania, by wprowadzić poprawkę do ustawy dotyczącej funkcjonowania grup producenckich, tzn. skrócić do jednego miesiąca okres rozpatrywania wniosków o przyznawanie dotacji i wypłaty tychże.

Tomasz Solis wiceprezes ZSRP przekazał spostrzeżenia ze spotkania Komisji Europejskiej w Brukseli. Podkreślał, że są tam na stałe obecni przedstawiciele sadowników z Włoch, Austrii, Holandii czy Francji, którzy potrafią negocjować korzystne dla nich zmiany w unijnym prawodawstwie, podczas gdy polskiego lobby brakuje. Ponadto nie ma w Polsce systemu, który umożliwiałby podanie na bieżąco rzeczywistego stanu produkcji sadowniczej, z wyodrębnieniem powierzchni, na której uprawiane są poszczególne gatunki. Jeśli nie możemy określić ile, czego produkujemy, nie będziemy poważnie traktowani w UE — powiedział T. Solis. Dodał, że — nie powinniśmy iść drogą rewolucji, lecz ewolucji, czyli w kierunku produkcji owoców deserowych, intensyfikacji produkcji i tworzenia grup producenckich. Pewną rolę odgrywać mogą również działające wspólnie gospodarstwa rodzinne, których jest dużo na terenie Lubelszczyzny.

Potrzebę wspólnego działania i rozpoczęcia partnerskiej współpracy z zakładami przetwórczymi podkreślał prof. dr hab. Eberhard Makosz z Towarzystwa Rozwoju Sadów Karłowych. Jako sposób na rozwiązanie kryzysu w produkcji owoców miękkich w naszym kraju prelegent wskazywał łączenie się producentów w grupy czy zespoły produkcyjno-handlowe, gdyż w przyszłości tylko takie formy działania będą objęte dotacjami z funduszu unijnego. Stwierdził m.in.: Nadal wielu polskich producentów uważa, że sami wiedzą wszystko najlepiej. Naszą siłę możemy wykorzystać tylko wtedy, gdy będziemy działać razem. Potrzebne jest także silne lobby reprezentujące polskie sadownictwo, bo to jest nasz wspólny interes. Chcąc rozwiązać kryzys musimy również zmienić wiele w technologii i dystrybucji owoców. Powinniśmy również pamiętać o tym, że nasz potencjał produkcyjny jest do zagospodarowania wówczas, jeśli zwiększymy nasze możliwości zbytu i zadbamy o promocję naszych owoców. Obecna ustawa dotycząca grup producenckich nie jest korzystna dla ogrodników, nakłada na nich bowiem często uciążliwe obowiązki biurokratyczne, a ponadto nie gwarantuje żadnych form pomocy skierowanej na rozpoczęcie wspólnego działania. Profesor Makosz podkreślał także potrzebę obecności polskiego przedstawiciela w Komisji Europejskiej, który mógłby walczyć o interesy naszego sadownictwa. Profesor przedstawił również potencjał produkcyjny rodzimego sadownictwa oraz możliwości zbytu krajowych owoców.

W ubiegłym sezonie, chociaż ceny owoców miękkich były wyższe (z wyjątkiem truskawek przemysłowych) niż w 2004 roku, z powodu niższych plonów produkcja była jednak nieopłacalna. Jedynie w przypadku wiśni (średnia cena 2–2,5 zł/kg) przyniosła sadownikom pewien dochód. Profesor podkreślał również, że owoców miękkich produkuje się w naszym kraju znacznie więcej niż wynoszą potrzeby rynku, co powoduje brak opłacalności. Aby tego uniknąć, należałoby ograniczyć wielkość produkcji do tzw. bezpiecznej granicy zbiorów (tabela). Większość (około 80%) zbieranych owoców miękkich przeznaczona jest dla przemysłu przetwórczego, co zazwyczaj wykorzystują zakłady oferując producentom ceny często niepokrywające nawet kosztów jednostkowych produkcji. Rozwiązaniem może być produkcja owoców deserowych wysokiej jakości. Tymczasem mankamentami krajowej produkcji są słaba jakość i niskie plony. Zdaniem prelegenta, aby produkcja mogła przynosić zyski, plony z hektara powinny wynosić: 15–20 t wiśni, 10–15 t truskawek, 8–12 t czarnych porzeczek czy malin. Ponadto, przed założeniem plantacji należy pomyśleć o zbycie owoców, np. zawierając wcześniej wieloletnią umowę z zakładem przetwórczym. Profesor poinformował, że jest opracowywany program rozwoju sadownictwa w województwie lubelskim, który ma określić m.in., co, ile i jak można będzie w najbliższej przyszłości wyprodukować. Ma zostać również powołana jednostka odpowiedzialna za organizację szkoleń i pomoc producentom, np. w organizowaniu rynku zbytu owoców miękkich.

Potencjał produkcyjny i tzw. bezpieczna granica zbiorów w produkcji owoców miękkich w Polsce

Zrzeszeni producenci

Do podejmowania wspólnego działania namawiał również Zdzisław Pyszniak prezes Lubelskiego Stowarzyszenia Producentów Wiśni w Jastkowie. Organizacja ta działalność rozpoczęła w maju ubiegłego roku, jednocząc 7 funkcjonujących w tym regionie GP. Chcieliśmy stworzyć organizację zajmującą się tylko wiśniami, ponieważ łatwiej wtedy bronić naszych interesów. Poza tym, na Lubelszczyźnie uprawia się dużo wiśni, większość owoców pochodzi jednak z niewielkich gospodarstw. Widzieliśmy, że zakłady przetwórcze "pogrywają" sobie z nami, tak, jak im jest wygodnie, oraz nierówno traktują producentów. Głównym naszym celem jest integracja, czyli skupienie jak największej liczby plantatorów wiśni. Jeśli się nam to uda, będzie można mówić o sukcesie — powiedział Z. Pyszniak. Do stowarzyszenia przystąpiło ponad 100 producentów wiśni. Do jego zadań należeć ma organizacja szkoleń, konferencji i spotkań branżowych, w których trakcie można będzie omawiać zagadnienia związane z uprawą wiśni. Jest to potrzebne i ważne, by spełniać coraz wyższe wymagania jakościowe, jakie stawiają zakłady przetwórcze. Stowarzyszenie, reprezentujące interesy znacznej grupy osób, będzie mogło — jak ocenia Z. Pyszniak — wpływać na politykę zakładów przetwórczych związaną ze skupem owoców. Zdaniem prezesa LSPW, niekorzystne są jeszcze w naszym kraju przepisy, które utrudniają powstawanie GP nakładając obowiązek wypełniania wielu dokumentów i wniosków, a podczas kontroli (np. urzędu skarbowego) urzędnicy nie mają rozeznania, jak powinna być rozliczana organizacja, jaką jest GP czy stowarzyszenie. Prezes liczy również, że stowarzyszeniu uda się pozyskać środki na inwestycję przewidziane dla grup wstępnie uznanych.

O grupach wstępnie uznanych

Jak stwierdził Jarosław Ejsmont z firmy Euro-Agro Konsulting — Grupa producencka jest biznesem i, jak każda firma, musi walczyć o utrzymanie swojej pozycji na rynku. Poinformował o możliwości uzyskania dotacji dla grup wstępnie uznanych, co jest możliwe po wejściu w życie ustawy z 17 stycznia 2006 roku. Grupa producencka może otrzymać wsparcie, gdy jej obroty wynoszą równowartość 50 000 euro rocznie. Musi ona posiadać plan działania zatwierdzony przez marszałka województwa. Środki pomocowe mogą zostać przeznaczone na dwa cele — pokrycie kosztów administracyjnych i tworzenia grupy oraz na współfinansowanie inwestycji. Przy ubieganiu się o środki na współfinansowanie inwestycji należy pamiętać, że inwestycja musi być zawarta w planie dochodzenia do uznania. Refundacja (po zrealizowaniu inwestycji) może wynieść 75% poniesionych nakładów. Inwestycja musi być także realizowana na gruntach należących do grupy lub będących w wieczystej dzierżawie (część środków można przeznaczyć również na zakup gruntów).

O ekologicznej produkcji

Ryszard Ciźla prezes Świętokrzyskiej Izby Rolniczej, który prowadzi w swoim gospodarstwie produkcję ekologiczną jabłek, zachęcał słuchaczy do podjęcia takiego działania na ich "własnym podwórku". Przypominał, że okres przestawiania upraw sadowniczych na produkcję ekologiczną wynosi 3 lata. Planując taką produkcję należy do uprawy wybierać odmiany odporne lub o zwiększonej odporności na choroby i szkodniki, a plantacje zakładać tylko na dobrych glebach. Prowadzący produkcję ekologiczną mają również do dyspozycji coraz więcej preparatów do zwalczania chorób, nadal jednak brakuje środków do walki ze szkodnikami. Według R. Ciźli, efekt ekonomiczny w tego typu uprawie może być porównywalny do zysków osiąganych w produkcji konwencjonalnej, dochodzą do tego jeszcze dotacje do upraw ekologicznych. Zdaniem prelegenta, nie ma również większych problemów ze zbytem produktów z certyfikowanych upraw ekologicznych, np. za ekologiczne truskawki niemieccy odbiorcy płacili w ubiegłym sezonie nawet 7–8 zł/kg.