• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 12/2001

NOWA KONCEPCJA RYNKOWA

W trakcie odbywającego się owocobrania w Warce udało mi się porozmawiać z Jos De Costerem (fot.). Przez kilkanaście lat był on dyrektorem belgijskiej stacji doświadczalnej w Sint Truident. Obecnie zajmuje się doradztwem i wraz z synami prowadzi gospodarstwo sadownicze — red.
— Co zmieniło się w ostatnich latach w belgijskim sadownictwie? J. De Coster: Jeszcze do niedawna w większości belgijskich czy holenderskich sadów znajdowało się kilkanaście sportów kilku odmian. Sytuacja ta jednak w ostatnich latach bardzo się zmieniła. Przykładem może być moje gospodarstwo, które prowadzę wraz z dwoma synami. Sad zajmuje w nim dwadzieścia hektarów. Jednym z najważniejszych elementów gospodarstwa są chłodnie ULO o łącznej pojemności 600 ton. Obecnie klient pyta się, iloma komorami chłodniczymi jednej odmiany dysponuję, a nie ile ton jabłek zebrałem. Dlatego, jeśli podczas zbiorów brakuje jabłek odmiany, którą umieszczam w chłodni, to dokupuję je, tak aby zapełnić nimi komorę. Gdy mam, na przykład, 3 chłodnie po 100 ton jednej odmiany mogę myśleć o umieszczeniu jabłek w konkretnej ofercie handlowej. Jeśli miałbym dzisiaj sześć różnych sportów jednej odmiany, a tak do niedawna było w moim sadzie, nie mógłbym myśleć o poważnych kontraktach. Klientom należy zapewnić ciągłość dostaw jednego produktu takiej samej jakości. Do niedawna czynności związane z sortowaniem wykonywaliśmy we własnym zakresie. Obecnie większość owoców wyprodukowanych w Belgii trafia do jednej z kilku dużych ogólnokrajowych sortowni. Każda z dostarczonych tam palet jest oznaczona kodem kreskowym, który zawiera takie informacje, jak: nazwa odmiany, miejsce wyprodukowania, termin zbioru. — Czy produkcja owoców na rynek jest w jakiś sposób kontrolowana? J. De Coster: Dziś, jakie odmiany produkuje się w gospodarstwie i w jaki sposób to się robi, zależy od wymagań klienta. Sieci supermarketów w Belgii i Holandii skupujące owoce od sadowników już w marcu ustalają z nimi program opryskiwania sadów i fertygacji. Zatrudniają także doradców — specjalistów w dziedzinie produkcji sadowniczej. Następne spotkanie odbywa się w sierpniu i wtedy pobiera się próbki owoców. Są one badane zarówno przez przedstawiciela sieci, jak i przez sadownika. Obecnie liczy się nie tylko wygląd owoców (wielkość, wybarwienie), ważna jest również jakość wewnętrzna owoców (kwasowość, zawartość cukrów, jędrność oraz brak szkodliwych pozostałości). Nie tylko sieci supermarketów narzucają producentom, co i w jaki sposób mają produkować. Sadownicy, skupieni w dużych spółdzielniach, zobowiązani są również do produkowania odmian na ściśle określonych wcześniej zasadach — to również wymusza na nich rynek. — W Belgii obecnie karczuje się sporo sadów. Czym jest to spowodowane? J. De Coster: Mówiąc o produkcji owoców należy myśleć o konsumencie i produkować to, czego on oczekuje. Owoce powinny być najwyższej jakości, dlatego należy co jakiś czas odnawiać sady. Nie chodzi tutaj o sadzenie nowych odmian, czasem wystarczy posadzić nowe drzewa, co pozwoli poprawić jakość jabłek. W Belgii karczuje się stare kwatery 'Jonagolda' i sadzi się jego sporty, na przykład, 'Jonagold Decosta', 'King Jonagold', 'Jonagored'. Równie ciekawe są jego wcześnie wybarwiające się sporty — 'Vivista' oraz 'Wiltons Red Jonaprince'. Podobnie jest z innymi odmianami, pojawiające się nowe sporty odmian 'Gala', 'Fuji', Braeburn' również dobrze się sprzedają. Moim zdaniem jednak, warunki klimatyczne Belgii są najlepsze do uprawy odmian z grupy Jonagoldów i z tą właśnie odmianą kraj nasz powinien się kojarzyć. Dostosowanie odmiany do warunków klimatycznych panujących w danym rejonie pozwala produkować owoce najwyższej jakości, z którą związany jest smak. Dlatego znacznie lepsza jest na przykład 'Gala' z Włoch, a 'Golden Delicious' produkowany we Francji. Obecnie zakłada się również dużo sadów gruszowych, dominuje w nich 'Konferencja', której produkcja jest obecnie bardziej opłacalna niż jabłek. Sporo sadzi się również sadów czereśniowych, głównie późne odmiany. — Często już na początku uprawy organizacje nabywają prawa do nowości odmianowych o wyjątkowych cechach. Co Pan sądzi o odmianach klubowych? J. De Coster: Jeszcze rok temu byłem przeciwnikiem ich wprowadzania. Zmieniłem jednak zdanie. Organizacje producentów wykupują wyłączne prawo do rozmnażania i uprawiania danej odmiany. Umożliwia to kontrolowanie ilości jej owoców trafiającej na międzynarodowe rynki i niejednokrotnie pozwala sprzedawać takie owoce po cenach gwarantujących opłacalność. Do odmian klubowych zalicza się między innymi 'Pink Lady', 'Delbush', 'Cameo', 'Rubens'. Taką odmianę w danym kraju uprawia się początkowo na minimum 30 hektarach. Pozwala to ocenić jej przydatność do uprawy w danym rejonie. Interesującą nową odmianą klubową jest 'Grenskam' ('Delbarestivale' x 'Gala Must'). Ma jabłka o zielonej barwie skórki, mogące stać się następcą 'Granny Smitha'. Po 'Delbarestivale' odziedziczyła smak, a po 'Gali Must' jędrność. Odmiany klubowe odnoszą sukces komercyjny również dzięki reklamie prowadzonej przez organizacje producenckie w mediach i dzięki odpowiedniej prezentacji na stoiskach sklepowych. — W Polsce w większości sadów znajduje się obecnie kilka albo kilkanaście odmian lub ich sportów. Czy my również będziemy musieli dostosować produkcję do nowych wymagań rynkowych? J. De Coster: Obecnie zarówno na wschodzie, jak i na zachodzie Europy dominują dwa rodzaje gospodarstw. Jedne sprzedają owoce bezpośrednio w gospodarstwie, a drugie dostarczają je dla sieci supermarketów. Te pierwsze muszą mieć wiele odmian, które będą przyciągały klientów. W takim gospodarstwie występują problemy z wyznaczaniem terminu zbioru oraz odpowiednich parametrów w przechowalni, w której znajduje się kilkanaście odmian. Znacznie łatwiej dostosować warunki uprawy i przechowywania do jednej, dwóch odmian. Podobnie jest z sortowaniem. Obecnie także i w Polsce duże sieci supermarketów mają coraz większy wpływ na rynek. Okazuje się, że wszyscy chcą dużych, jednolitych partii towaru. — Jak ocenia Pan zmiany, jakie zaszły w ciągu ostatnich lat w polskim sadownictwie? J. De Coster: Zmiany jakie obserwuję od kilku lat w Polsce, są bardzo pozytywne. Wielu sadowników zakłada i prowadzi sady na europejskim poziomie, buduje chłodnie z kontrolowaną atmosferą. Macie w kraju wielu doradców, którzy pomagają prowadzić sady. Polska jest znacznie większym krajem niż Belgia, dlatego trudno mówić o uprawie jednej tylko grupy odmian. Należałoby raczej pomyśleć o rejonizacji uprawy odmian. Niewykluczone, że Polska mogłaby się kojarzyć na przykład z 'Ligolem' lub 'Šampionem', które już osiągnęły tutaj sukces rynkowy. Bardzo popularna stała się w ostatnim czasie 'Elise', która niedawno wróciła do uprawy również na Zachodzie, ale pod nazwą 'Robloss'. — Gdzie, Pana zdaniem, należy szukać nowych rynków zbytu owoców? J. De Coster: Kraje byłego Związku Radzieckiego są dużym rynkiem zbytu. Tam też polscy sadownicy powinni walczyć o miejsce dla swoich owoców. Polska eksportuje do Rosji głównie 'Idareda'. Należy pamiętać, że i tam klienci chcą coraz częściej kupować owoce nowych odmian. Belgia i Holandia eksportują na Wschód dużo owoców (Moskwa jest na przykład jednym z największych odbiorców belgijskiej deserowej porzeczki czerwonej) i mają obecnie przedstawicielstwa handlowe w Moskwie i Petersburgu, odpowiedzialne za sprzedaż owoców i pozyskiwanie nowych rynków zbytu. Pozwala to producentom skupionym w organizacjach unikać pośredników. Dziwi mnie, że polscy producenci nie potrafią skorzystać z takiego rynku. — Co, Pana zdaniem, powoduje taką sytuacje? Dlaczego wciąż nie potrafimy eksportować jabłek i innych owoców? J. De Coster: Wydaje mi się, że Polakom brakuje silnych organizacji producenckich, które dysponowałyby dużymi, jednolitymi partiami jabłek, i dzięki temu mogłyby negocjować ceny. Ich powstanie umożliwiłoby również eksport owoców z Polski do UE. Rynek międzynarodowy jest, moim zdaniem, szansą dla producentów dużych ilości jabłek, a takim jest Polska, pod warunkiem, że będziecie produkować owoce w taki sposób i takich odmian, jakich oczekuje konsument. — Dziękuję za rozmowę.