• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 05/2002

RYNEK NIEJEDNO MA IMIĘ

Dotarły do mnie doniesienia o kolejnych rekordach. Według niepełnych jeszcze danych, w 2001 roku wyeksportowaliśmy 234 000 ton jabłek (w tym 32 000 ton przemysłowych) oraz 184 000 ton koncentratu jabłkowego (całkowita produkcja wyniosła około 190 000 ton). Piszę o tym bez satysfakcji, bo ceny uzyskiwane za te produkty, jeżeli już należą do rekordowych, to w zupełnie innym znaczeniu. Razem z produktami ogrodniczymi Polskę opuszczają miliony dolarów potrzebnych na restrukturyzację sadów, nowe chłodnie z KA, a nade wszystko — na organizację rynku. Najbardziej tracą gospodarstwa ze starymi (wiekowo i odmianowo) sadami, nieposiadające chłodni. Tego zjawiska nie można jednak lekceważyć, gdyż w następnej kolejności dotknie ono również najlepszych. Trzeba mu więc przeciwdziałać w sposób świadomy i zorganizowany, bez popadania katastrofizm. Nie wystarczy bowiem twierdzić, że nikt niczego nie robi. Myślę nawet, że obecnie szanse znalezienia skutecznego remedium są o tyle większe, że rzeczywistość rynkowa skrzeczy coraz donośniej. Polak zaś potrafi przede wszystkim wtedy, kiedy jest za parę minut dwunasta. Jeszcze skuteczniejszy bywa zaś w parę minut później.

Możliwości
Myślę też, że podejmowane przedsięwzięcia będą różne, aby przystawać do mozaiki, jaką jest dzisiaj polskie sadownictwo i rynek owoców. W UE nadprodukcja owoców jest zjawiskiem normalnym co najmniej od dziesięciu lat. Piętnastka też różnie sobie z tym radzi. Wypadnie nam tę wielorakość naśladować. Są na przykład w Polsce gospodarstwa, które od lat współpracują z supermarketami, które zwiększają wymagania ilościowe oraz jakościowe. Wymusza to na sadownikach podejmowanie się kompletowania dostaw (również z innych gospodarstw) i porządkowania ich pod względem jakościowym i odmianowym. Właścicieli takich gospodarstw rynkowa rzeczywistość kreuje na liderów organizacji producenckich. Te ostatnie mogą być spółdzielniami, spółkami z o. o., czy też przyjąć jeszcze inną formę prawną uznaną za korzystną przez zrzeszających się sadowników. Wielu producentów reaguje na takie propozycje irytacją, argumentując, że trzeba znowu ponosić wydatki, a na to nie ma już pieniędzy. Ale czy przypadkiem nie jest tak, że o wiele więcej traci pojedynczy sadownik na polsko-polskiej konkurencji na rynku hurtowym w Katowicach, Gdańsku, czy Wrocławiu? Są także gospodarstwa, które zajęły się we własnym zakresie eksportem owoców, głównie na Wschód. Wydaje się, że i one powinny powiększać skalę działania, co również prowadzi do powstania większego podmiotu gospodarczego. Że zaś eksportują prawie wszyscy, rzecz wydaje się bardzo nagląca. Trwa przecież proces porządkowania stosunków gospodarczych z Rosją i w jego ramach podpisywane są kolejne umowy, między innymi na dostawy polskich jabłek. Należy wykorzystać poprawiającą się atmosferę polityczną i kondycję gospodarczą partnera. Kolejną możliwość stanowi sprzedaż owoców wprost z gospodarstwa przy drogach. Wielu sadowników robi to z powodzeniem od wielu lat. A gdyby tak nie pojedynczo, ale w kilku i razem? To samo dotyczy sprzedaży detalicznej — na bazarach, czy nawet we własnych sklepach. Skoro w ten sposób z powodzeniem sprzedaje się mięso, dlaczego nie spróbować z owocami? Supermarkety nie opanują przecież całego rynku. Oprócz nich, w wielu krajach UE (np. w Niemczech czy we Francji) funkcjonują zarówno bazary, jak i małe sklepy. Tak samo będzie i u nas. A na marginesie — może warto baczniej się przyjrzeć działaniu supermarketów w naszym kraju i pomyśleć o tym, aby nieco więcej ich zysków pozostawało w Polsce? I wreszcie sprawa, o której mówi się dzisiaj bodaj najwięcej — centra dystrybucyjne. Ciekawe są tu doświadczenia producentów z Południowego Tyrolu. Gospodarstwa są tam bodaj jeszcze mniejsze niż w Polsce. Paradoksalnie, mają jednak duże szanse przetrwania, gdyż nie obciążają ich koszty funkcjonowania chłodni czy sortowni oraz spłaty ewentualnych kredytów. To jest rozwiązanie dla małych i średnich gospodarstw również u nas, a wielkie pole do działania mają tutaj samorządy. Nie wyczerpałem wszystkich możliwości propozycji działań, gdyż ramy felietonu są zbyt wąskie. Ale na koniec jeszcze jedna. Może warto rozważyć możliwość nawiązania współpracy ze stacjami benzynowymi? Tankowanie paliwa może być dobrą okazją do zakupu paru kilogramów jabłek. "Kryzysową" część felietonu chcę zakończyć jeszcze jedną uwagą. Istnieje dodatkowy objaw pogarszającej się sytuacji w naszej branży. Kilka lat temu trudno było namówić sadownika czy szkółkarza, żeby napisał coś do prasy czy materiałów konferencyjnych. Teraz się to zmieniło. Coraz więcej Koleżanek i Kolegów chwyta za pióro — z powodzeniem i z korzyścią dla sprawy. Nikt przecież nie zna problemu lepiej niż ten, kto ma z nim do czynienia na co dzień.

TABELA 1. WYSOKOŚĆ ORAZ DYNAMIKA ŚREDNICH CEN (w zł/kg) OWOCÓW WYBRANYCH GATUNKÓW I ODMIAN NA RYNKU WARSZAWSKIM - KWIECIEŃ 2002/KWIECIEŃ 2001



Eksport trwa
W poprzednich sezonach, okres bezpośrednio po Świętach Wielkanocnych bywał nader pomyślny, bo odznaczał się wzmożonym eksportem, a często również wzrostem cen. W tym roku i pod tym względem było inaczej. Nic nadzwyczajnego się nie działo, a ceny niestety nie wzrosły. Za dobrze wybarwionego 'Idareda' (powyżej 7 cm średnicy) na Mazowszu otrzymywało się na początku kwietnia nadal 0,45 zł/kg. Owoce wymiarowe, ale bez rumieńca nie znajdowały nabywcy i wydaje się, że staną się surowcem do wyrobu koncentratu. Musi być ich sporo, bo w niektórych rejonach na dostawy przemysłowe trzeba się było w kwietniu zapisywać podobnie, jak to było jesienią. Równocześnie wielu rozmówców twierdziło, że w niektórych rejonach 'Idareda' zaczynało brakować. Eksporterzy nadal poszukiwali 'Glostera', którego można było sprzedać po 0,8 zł/kg. Wielu sadowników uważało, że cena tych jabłek wzrośnie do złotówki i wstrzymywało się ze sprzedażą . Chyba nie bez podstaw, bo na Podlasiu już wtedy oferowano taką cenę. Nawiasem mówiąc, w tym rejonie za kilogram 'Idareda' można było otrzymać 0,6 zł, zaś za ładnego 'Jonagoreda' — 1,2 zł/kg (na Mazowszu — do złotówki). Skąd biorą się te różnice i dlaczego w ogóle się pojawiają, sam nie wiem. Nie rozumiem też, jak się to dzieje, że jabłka przemysłowe na Zachodzie Europy kosztują kilkanaście fenigów za kilogram, u nas kilkanaście groszy i tanieją. Czyżby kolejny skutek polsko polskiej konkurencji? Jeżeli różnice były i są tak znaczne, to znaczy, że na Zachodzie surowca jest dużo mniej. Dlaczego nie potrafiliśmy z tego skorzystać?

DYNAMIKA HURTOWYCH CEN JABŁEK NA RYNKU WARSZAWSKIM W SEZONACH 1999/2000 i 2000/2001



W kraju — ceny z listopada
Poza nielicznymi wyjątkami, jest to niestety fakt (tab. 2). Przyjmując za profesorem E. Makoszem, że koszt przechowywania kilograma jabłek do początku kwietnia wynosi 0,3 zł można stwierdzić, że tylko w przypadku 'Lobo' różnica ceny uzasadniała ekonomicznie przechowywanie jabłek. Trzeba dodać, że powyższe obliczenia nie uwzględniają ewentualnych strat, a 'Lobo' bardzo trudno było jesienią sprzedać. Były też trudności ze zbytem innych odmian. Dlatego posiadanie chłodni jest koniecznością, bo umożliwia uniknięcie kłopotów związanych z jesiennym spiętrzeniem podaży. Posiadacze "kontroli", "kokosów" się więc w najbliższym czasie nie spodziewają.

TABELA 2. CENY WYBRANYCH ODMIAN NA RYNKU WARSZAWSKIM



Psucie rynku
Tak się dzieje w tym sezonie nie tylko na rynku owoców, ale również i materiału szkółkarskiego. Na szczęście chłody przedłużyły sezon, ale nadzieję na sprzedanie drzewek mogą mieć tylko te szkółki, które mają do zaoferowania 'Glostera' (4–5 zł/szt.), 'Idareda' (3 zł/szt.) i, ewentualnie, 'Ligola'. Drzewka Jonagoldów (2–3 zł/szt.) sprzedać trudniej, zaś 'Šampiona' bardzo trudno (nawet po1–2 zł/szt.). Odwirusowana podkładka 'M.9' kosztuje do 0,5 zł/szt., a "zwykła" — 0,2–0,4 zł/szt. Ceny drzewek wiśni spadły do 1 zł/szt. (nie tak dawno kosztowały10–12 zł/szt.), może warto więc posadzić teraz intensywny sad? Z grusz największym zainteresowaniem cieszy się 'Konferencja' (3–4 zł/szt.). Gruszę kaukaską można nabyć za 0,4 zł/szt., zaś pigwę za 2 zł/szt. Drzewko śliwy kosztuje 3–4 zł/szt. (najchętniej kupowane są Čačanskie i 'Herman'). Za czereśnię odmiany 'Regina' trzeba zapłacić 4–5 zł/szt., a za 'Kordię' 3–4 zł/szt. Dobre szkółki sprzedały 80–100% towaru. Mają już stałych klientów i są konkurencyjne przede wszystkim ze względu na jakość. Na nią też stawiają w najbliższych latach. Na targach można jednak kupić, co się tylko klientowi zamarzy — oczywiście, bez żadnej gwarancji, że jest to rzeczywiście deklarowana odmiana. Takie "drzewka" są znacznie tańsze niż w renomowanych szkółkach, co oznacza ewidentne psucie rynku.