• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 01/2006

NASI W HANOWERZE I W BOLONII

W połowie listopada ub. roku odwiedziłem dwie największe w Europie, a może i na świecie, imprezy poświęcone maszynom rolniczym — odbywające się w odstępach dwuletnich targi Agritechnika w Hanowerze i coroczne — EIMA w Bolonii. Jeszcze nie tak dawno wystawiane tam maszyny były przedmiotem westchnień nielicznie odwiedzających targi polskich rolników. Nawet niepoprawni optymiści nie przypuszczali wtedy, że to, co wczoraj prezentowano na zagranicznych targach, już jutro można będzie kupić w kraju. A nawet więcej, gdyż ostatnio obserwuje się próby ruchu w przeciwnym kierunku podejmowane przez rodzime firmy. Dało się to zauważyć w Hanowerze. Jeszcze dwa lata temu udział polskich producentów maszyn rolniczych był niewielki, można by rzec symboliczny. Największe zainteresowanie wzbudzał wówczas starannie odnowiony "Ursus C-45". Młodszym Czytelnikom warto przypomnieć, że była to niemal wierna kopia niemieckich ciągników "Lanz-Buldog", pozostawionych w Polsce po wojnie. W tym roku krajowe firmy prezentowały się znacznie godniej — oferta była szersza i wzbudzała żywe zainteresowanie zwiedzających. Spośród polskich wytwórców maszyn rolniczych prezentowały swoją ofertę dobrze znane polskim ogrodnikom firmy: "Bury", KFMR "Krukowiak", skierniewicki "Sfamasz" czy też wroc­ławski "Pilmet".

Większość wystawców na Agritechnice to międzynarodowe koncerny o światowym zasięgu, prezentujące maszyny dla zasobnych i bardzo nowoczesnych gospodarstw, a takich mamy w Polsce niewiele. Ich oferta w niewielkim stopniu odpowiadała oczekiwaniom naszych odbiorców, którzy poszukują maszyn nieco mniej wydajnych, ale za to solidnych i tanich oraz lepiej przystosowanych do krajowych warunków. A takie właśnie maszyny są produkowane w Polsce. Warto wspomnieć, że mimo upadku większości byłych państwowych producentów, polski przemysł maszyn rolniczych ma się nieźle. Powstało wiele nowych firm, które wypełniły luki powstałe na rynku o tyle skutecznie, że import w większości grup maszyn jest niewielki. Pewnie trudno będzie polskim producentom konkurować z międzynarodowymi koncernami wytwarzającymi ciągniki, kombajny zbożowe, a także inne maszyny produkowane metodami przemysłowymi w bardzo dużych seriach. Taką konkurencję skutecznie nawiązują, a nawet w niej wygrywają, w wytwarzaniu maszyn specjalistycznych, choćby na potrzeby ogrodnictwa. Jest na to wiele przykładów.

Odwiedzający Agritechnikę mogli odnieść wrażenie znacznego dystansu dzielącego naszych i światowych producentów. Należy jednak mieć na uwadze, że oferta polskich firm nie była prezentacją ich możliwości, gdyż te są niewspółmiernie większe, lecz odzwierciedleniem poziomu oraz specyficznych oczekiwań naszego rolnictwa i ogrodnictwa. Jaki jest więc cel udziału w takich targach, jeśli proponowane maszyny w niewielkim stopniu wychodzą naprzeciw przeciętnym oczekiwaniom rolnictwa zachodnioeuropejskiego? Okazuje się, że wciąż są tam klienci skłonni zakupić nieco mniej wydajne, ale też znacznie tańsze maszyny. Wydaje się jednak, że największą rolę odgrywają względy promocji i podniesienia prestiżu firmy. Jest to również bardzo dobre miejsce zbierania zamówień od licznie odwiedzających targi polskich rolników i ogrodników.

Targi EIMA w Bolonii są nieco większe od Agritechniki. Mają też nieco inny charakter. O ile Agritechnika jest ukierunkowana głównie na gotowe maszyny dla wielkotowarowego rolnictwa, to EIMA prezentuje również mniejsze maszyny, a ponadto podzespoły i drobne akcesoria do ich wytwarzania. Dlatego jest miejscem chętnie odwiedzanym zarówno przez rolników, jak i przez producentów maszyn rolniczych. Włosi, dzięki doskonale rozwiniętej sieci powiązanych ze sobą niewielkich zakładów, stali się światowymi liderami w wytwarzaniu wysokiej jakości podzespołów, za niewygórowaną cenę chętnie nabywanych przez najbardziej renomowanych producentów. Bez większych trudności można znaleźć na EIMie wszystkie podzespoły niezbędne do zmontowania nawet zaawansowanych technicznie maszyn, począwszy od potężnych silników do ciągników, poprzez przekładnie, pompy, wentylatory do opryskiwaczy, wałki przegubowo-teleskopowe, hydraulikę siłową i układy elektroniczne, po drobne akcesoria, jak sprężyny, elementy gumowe, uszczelnienia i wiele, wiele innych. Stąd coroczne targi w Bolonii są odwiedzane przez niemal wszystkich liczących się producentów maszyn rolniczych w świecie.

Z żalem należy stwierdzić, że EIMA jest miejscem zaopatrzenia, a nie sprzedaży dla polskich wytwórców maszyn rolniczych. Czy mogą oni w Bolonii, podobnie jak w Hanowerze, stanąć po drugiej stronie lady szukając nowych rynków zbytu? Pewnie jest to możliwe, ale niezwykle trudne. Przekonali się o tym renomowani światowi producenci, którzy zaprzestali wytwarzania podzespołów we własnym zakresie nie mogąc sprostać jakościowej i cenowej konkurencji. Nowoczesne techniki zapewniają niską cenę i wysoką jakość wytwarzania oraz eliminują z rynku małych graczy. Dla przykładu, aby liczyć się w produkcji pomp do opryskiwaczy, należy wytwarzać ich rocznie więcej niż wynoszą potrzeby Niemiec i Francji razem wziętych. Dlatego w żadnym z tych krajów, podobnie jak i w Polsce, już nie produkuje się tych podzespołów.

Dobrze się stało, że nasi producenci są już obecni na największych światowych targach maszyn rolniczych. Dzięki temu mają dostęp do najlepszych podzespołów i mogą porównywać się z najlepszymi. Sprzyja to wytwarzaniu coraz doskonalszych maszyn za sensowną cenę. Trochę się już do tego przyzwyczailiśmy, dlatego trudno nam to docenić.