Numer 08/1999
W strugach deszczu rozpłynęły się nadzieje na udany truskawkowy sezon. Najbardziej dostało się plantacjom w województwach: mazowieckim, lubelskim i świętokrzyskim. Nieszczęścia zaczęły się już z początkiem maja. Przymrozki zniszczyły wiele najcenniejszych (największych) kwiatów na plantacjach truskawek — głównie na Mazowszu. No, a potem te deszcze: od Bożego Ciała do świętego Jana lało do oporu.
W tej sytuacji do epidemii szarej pleśni doszło nie tylko na małych plantacjach (których z reguły się nie chroni), ale nawet na dużych i chronionych.
Duże plantacje poniosły straty także dlatego, że nie można było skłonić zbieraczy do pracy, kiedy padało parę razy dziennie. Niektórzy producenci oceniają straty (spowodowane przez "ludzi" i przez pleśń) na 30–80% plonów. Jakby tego wszystkiego było mało, skupujący owoce zachowywali się w sposób świadczący o zmowie i to nie tylko cenowej. W szczycie sezonu nastąpiło załamanie cen. W województwie lubelskim płacono po 1,2 zł/kg, a w świętokrzyskim nawet po 1,1 zł/kg (wszystkie dane, dotyczące cen skupu pochodzą z notowań SPO IERiGŻ). Narzekano na jakość owoców, a tu i ówdzie wprowadzono... limity skupu, a nawet okresowo go wstrzymywano.
Sensowi takiego postępowania zaprzeczają jednak następujące fakty: - ani truskawki hiszpańskie, ani tureckie nie zaspokoiły potrzeb przetwórców w Niemczech i Holandii; - na początku czerwca unijny rynek wyraźnie wyczekiwał na dostawy truskawek z Polski; - Holendrzy i Niemcy złożyli u nas duże zamówienia na mrożone owoce; - pod koniec czerwca ceny eksportowe mrożonych truskawek wynosiły około 2000 DM za tonę. Nie jest to wprawdzie 2600 DM za tonę jak w zeszły roku, ale nie usprawiedliwia drastycznego obniżenia cen skupu.
Wynika z tego wniosek, że produkcja truskawek przemysłowych przy obecnym jej rozdrobnieniu i braku skoordynowanych działań plantatorów nie jest opłacalna.
Świetlik szacuje tegoroczne koszty produkcji kilograma owoców na 2,35 zł przy plonie 6 t z ha (przy tak dużych stratach więcej pewnie nie będzie). Ceny gwarantujące chociaż zwrot kosztów produkcji (1,8–2,5 zł/kg) w najgorszym okresie płacono tylko na Dolnym Śląsku, w Wielkopolsce i na Pomorzu.
Inaczej rzecz się ma z truskawkami deserowymi. Przez pierwsze trzy tygodnie czerwca w warszawskim hurcie płacono 3,5–5 zł/kg. Na początku lipca truskawki już się kończyły i przestało padać, a cena... spadła do 3,2 zł/kg. Wielu drobniejszych producentów, jak zawsze, handlowało "na mieście". Z tego powodu średnie ceny detaliczne momentami niewiele różniły się od hurtowych. Przykładowo wynosiły one: 31 maja — 12 zł/kg, 12 czerwca — 5 zł/kg, 15 czerwca — 3 zł/kg, 29 czerwca — 5 zł/kg. Nie ma więc chyba sensu przeznaczać 80% produkcji dla przemysłu. Trzeba "wchodzić" w produkcję owoców deserowych z prawdziwego zdarzenia. O tym, że chociaż w niewielkim stopniu, ale już zaczyna się to dziać, świadczy fakt, że coraz częściej w handlu detalicznym pojawiają się truskawki w pojemnikach po 0,5 kg z podaną (zazwyczaj prawdziwą) nazwą odmiany.
Mimo że w tym roku tak oferowane owoce kosztowały po 7–9 zł/kg, jednak "schodziły". Ale była to Elsanta, naprawdę dobrej jakości. Myślę, że w następnych latach rynek będzie się zmieniał w tym właśnie kierunku.
I jeszcze jedno: mają hiszpańscy producenci truskawek swoją "Feschuelvę", mają Francuzi "Fraise de France". Obie organizacje dysponują masą towarową rzędu 50 (Francja) i 250–300 (Hiszpania) tysięcy ton owoców. Mamy wreszcie i my Związek Polskich Producentów Truskawek. Będzie miał bardzo ciężkie życie i masę roboty, ale dobrze, że nareszcie jest!
Z innymi owocami miękkimi jest równie "miękko" i dość dziwnie zarazem. Jak działają ulewne deszcze na czereśnie — wiadomo: owoce masowo pękają i gniją. Przez pierwsze 3 tygodnie czerwca w warszawskim hurcie płacono za czereśnie 4–7 zł/kg, a w detalu ceny były dwucyfrowe. Ale średnia cena skupu około 20 czerwca wynosiła w Polsce zaledwie 2,65 zł/kg. Na początku lipca w Lubelskiem proponowano... 1,5 zł/kg — kpiny to najłagodniejsze określenie, jakie przychodzi mi do głowy (w warszawskim detalu dalej było po 10 zł/kg).
Że rok będzie "malinowy" — można się było spodziewać. Owoce pojawiły się w Warszawie około 20 czerwca — tradycyjnie już, wyłącznie w pojemnikach po 0,5 kg. Cena szybko spadła z 8 do 4 zł (początek lipca, detal) za pojemnik (nie za kilogram). Tymczasem, w Lubelskiem proponuje się plantatorom złotówkę, za kilogram tym razem. A przecież mrożone maliny są, i pewnie zostaną, w Unii drogie, bo serbskie dostawy zapewne nie będą duże.
I na koniec, krótko o jabłkach. Dzięki wysokim cenom owoców miękkich, jabłka "z kontroli" trzymają się dobrze. Ceny praktycznie z ubiegłego miesiąca. No cóż — sezon do końca pozostał wyjątkowy.
Prognozowane zbiory wahają się między 1,7 a 1,9 mln ton. Szkody przymrozkowe w środkowej Polsce były duże, a z parchem są ogromne kłopoty. Do końca czerwca wykonano już po 13 opryskiwań (na dodatek, w międzyrzędziach znowu jest mokro i trzeba jeździć "z połową zbiornika"). Jeśli uwzględni się jeszcze kłopoty z wapniem (ekstremalny sezon), nie należy się spodziewać dużej podaży jabłek deserowych dobrej jakości — nawet jeśli rzeczywiście zbierzemy ich 1,9 mln ton.
Duże plantacje poniosły straty także dlatego, że nie można było skłonić zbieraczy do pracy, kiedy padało parę razy dziennie. Niektórzy producenci oceniają straty (spowodowane przez "ludzi" i przez pleśń) na 30–80% plonów. Jakby tego wszystkiego było mało, skupujący owoce zachowywali się w sposób świadczący o zmowie i to nie tylko cenowej. W szczycie sezonu nastąpiło załamanie cen. W województwie lubelskim płacono po 1,2 zł/kg, a w świętokrzyskim nawet po 1,1 zł/kg (wszystkie dane, dotyczące cen skupu pochodzą z notowań SPO IERiGŻ). Narzekano na jakość owoców, a tu i ówdzie wprowadzono... limity skupu, a nawet okresowo go wstrzymywano.
![]() |
Sensowi takiego postępowania zaprzeczają jednak następujące fakty: - ani truskawki hiszpańskie, ani tureckie nie zaspokoiły potrzeb przetwórców w Niemczech i Holandii; - na początku czerwca unijny rynek wyraźnie wyczekiwał na dostawy truskawek z Polski; - Holendrzy i Niemcy złożyli u nas duże zamówienia na mrożone owoce; - pod koniec czerwca ceny eksportowe mrożonych truskawek wynosiły około 2000 DM za tonę. Nie jest to wprawdzie 2600 DM za tonę jak w zeszły roku, ale nie usprawiedliwia drastycznego obniżenia cen skupu.
Wynika z tego wniosek, że produkcja truskawek przemysłowych przy obecnym jej rozdrobnieniu i braku skoordynowanych działań plantatorów nie jest opłacalna.
Świetlik szacuje tegoroczne koszty produkcji kilograma owoców na 2,35 zł przy plonie 6 t z ha (przy tak dużych stratach więcej pewnie nie będzie). Ceny gwarantujące chociaż zwrot kosztów produkcji (1,8–2,5 zł/kg) w najgorszym okresie płacono tylko na Dolnym Śląsku, w Wielkopolsce i na Pomorzu.
![]() |
Inaczej rzecz się ma z truskawkami deserowymi. Przez pierwsze trzy tygodnie czerwca w warszawskim hurcie płacono 3,5–5 zł/kg. Na początku lipca truskawki już się kończyły i przestało padać, a cena... spadła do 3,2 zł/kg. Wielu drobniejszych producentów, jak zawsze, handlowało "na mieście". Z tego powodu średnie ceny detaliczne momentami niewiele różniły się od hurtowych. Przykładowo wynosiły one: 31 maja — 12 zł/kg, 12 czerwca — 5 zł/kg, 15 czerwca — 3 zł/kg, 29 czerwca — 5 zł/kg. Nie ma więc chyba sensu przeznaczać 80% produkcji dla przemysłu. Trzeba "wchodzić" w produkcję owoców deserowych z prawdziwego zdarzenia. O tym, że chociaż w niewielkim stopniu, ale już zaczyna się to dziać, świadczy fakt, że coraz częściej w handlu detalicznym pojawiają się truskawki w pojemnikach po 0,5 kg z podaną (zazwyczaj prawdziwą) nazwą odmiany.
Mimo że w tym roku tak oferowane owoce kosztowały po 7–9 zł/kg, jednak "schodziły". Ale była to Elsanta, naprawdę dobrej jakości. Myślę, że w następnych latach rynek będzie się zmieniał w tym właśnie kierunku.
I jeszcze jedno: mają hiszpańscy producenci truskawek swoją "Feschuelvę", mają Francuzi "Fraise de France". Obie organizacje dysponują masą towarową rzędu 50 (Francja) i 250–300 (Hiszpania) tysięcy ton owoców. Mamy wreszcie i my Związek Polskich Producentów Truskawek. Będzie miał bardzo ciężkie życie i masę roboty, ale dobrze, że nareszcie jest!
![]() |
Z innymi owocami miękkimi jest równie "miękko" i dość dziwnie zarazem. Jak działają ulewne deszcze na czereśnie — wiadomo: owoce masowo pękają i gniją. Przez pierwsze 3 tygodnie czerwca w warszawskim hurcie płacono za czereśnie 4–7 zł/kg, a w detalu ceny były dwucyfrowe. Ale średnia cena skupu około 20 czerwca wynosiła w Polsce zaledwie 2,65 zł/kg. Na początku lipca w Lubelskiem proponowano... 1,5 zł/kg — kpiny to najłagodniejsze określenie, jakie przychodzi mi do głowy (w warszawskim detalu dalej było po 10 zł/kg).
Że rok będzie "malinowy" — można się było spodziewać. Owoce pojawiły się w Warszawie około 20 czerwca — tradycyjnie już, wyłącznie w pojemnikach po 0,5 kg. Cena szybko spadła z 8 do 4 zł (początek lipca, detal) za pojemnik (nie za kilogram). Tymczasem, w Lubelskiem proponuje się plantatorom złotówkę, za kilogram tym razem. A przecież mrożone maliny są, i pewnie zostaną, w Unii drogie, bo serbskie dostawy zapewne nie będą duże.
I na koniec, krótko o jabłkach. Dzięki wysokim cenom owoców miękkich, jabłka "z kontroli" trzymają się dobrze. Ceny praktycznie z ubiegłego miesiąca. No cóż — sezon do końca pozostał wyjątkowy.
Prognozowane zbiory wahają się między 1,7 a 1,9 mln ton. Szkody przymrozkowe w środkowej Polsce były duże, a z parchem są ogromne kłopoty. Do końca czerwca wykonano już po 13 opryskiwań (na dodatek, w międzyrzędziach znowu jest mokro i trzeba jeździć "z połową zbiornika"). Jeśli uwzględni się jeszcze kłopoty z wapniem (ekstremalny sezon), nie należy się spodziewać dużej podaży jabłek deserowych dobrej jakości — nawet jeśli rzeczywiście zbierzemy ich 1,9 mln ton.