• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 04/2004

FRUIT LOGISTYKA 2004. ZNOWU Z POLSKĄ EKSPOZYCJĄ

W tym roku Fruit Logistica w Berlinie weszła w nowy etap. Dotychczas organizowano ją równolegle z targami Grune Woche. Ze względu na dużą liczbę wystawców oraz tłok (Grune Woche organizowane są przede wszystkim dla szerokiej publiczności) zadecydowano o podziale imprez. Pierwsza samodzielna edycja targów Fruit Logistica trwała od 5 do 7 lutego lutego bieżącego roku. Do Berlina przyjechała rekordowa liczba wystawców (1112 z 54 krajów), których ekspozycje zajęły ponad 36 000 m2 w sześciu halach. Obejrzało je ponad 22 000 zwiedzających (z około 90 krajów), prawie o 40% więcej niż w ubiegłym roku. Organizatorzy zwracali szczególną uwagę na wzrost liczby gości z krajów, które w tym roku dołączą do Wspólnoty, zwłaszcza z Polski, Czech i Węgier.

Produkcja ogrodnicza w Europie

Według danych przedstawionych w Berlinie przez ZMP (niemiecką organizację, która zajmuje się monitorowaniem rynku owoców i warzyw), w ubiegłym roku w krajach UE wyprodukowano łącznie około 79 mln ton owoców i warzyw.
W tym samym czasie państwa, które dołączą do Unii w maju, wyprodukowały 14 mln ton tych produktów. Według szacunków, w UE jest około 2,25 mln gospodarstw, w których uprawia się warzywa i owoce na łącznej powierzchni 3,2 mln ha. Co roku pomiędzy obecnymi członkami UE przepływa około 20 mln ton warzyw i owoców, 4 mln — eksportuje się do krajów trzecich, import wynosi ponad 9 mln ton. Dostawy z krajów, które wejdą do Wspólnoty w najbliższym czasie, wynoszą jednak zaledwie 300 000 ton świeżych owoców (sprowadzanych głównie z Polski, Węgier, Czech i Cypru) oraz 180 000 ton świeżych warzyw (dwie trzecie z Polski, jedna trzecia — z Węgier). Jesteś­my postrzegani głównie jako duży potencjalny rynek zbytu dla produktów unijnych. Według ekspertów znaczenie krajów kandydujących, jako dostawców do "starej" Unii ma natomiast drugorzędne znaczenie. Wyjątkiem, na który zwracano uwagę, mogą być polskie jabłka oraz węgierskie owoce pestkowe, ale dopiero w perspektywie kilku lat.

Polska "chata"

W tym roku udało się ponownie stworzyć na targach polski pawilon. Drewniane bale oraz strzecha (fot. 1) wyróżniały nas od zdecydowanie nowoczesnych scenografii, które dominowały w Berlinie. Opinie były podzielone. Niektórzy zarzucali, że projekt pawilonu kłócił się z nowoczesnymi technologiami produkcji, którymi chcielibyśmy się pochwalić, inni uważali, że "drewniana chata" to niezły pomysł. Większość narzekała jednak na polską jakość wykonania — "strzechę" tworzyła trzcinowa mata, a drewniana konstrukcja pozostawiała na ubraniach ślady trocin. Niezależnie od tych ocen, na pewno dobrze się stało, że zaistnieliśmy w Berlinie jako kraj. Pawilon z pewnością bowiem bardziej zwracał uwagę, niż pojedyncze stoiska w ubiegłym roku.


Fot. 1. Polski pawilon w Berlinie

W Berlinie najwięcej było polskich grzybów. Do pieczarek dołączyły boczniaki, pierścieniaki i shitake. W UE jesteśmy uznanym i cenionym dostawcą tych produktów. Ogrodnicy powinni zwrócić uwagę na rozszerzenie ich asortymentu. Okazuje się bowiem, że na przykład boczniaki można produkować zimą w szklarniach i tunelach wykorzys­tywanych do uprawy pomidorów, bo — w przeciwieństwie do pieczarek — potrzebują obecności światła. Technologia produkcji nie wydaje się skomplikowana. Do obiektów wnosi się gotowe podłoże z grzybnią (kostki ze słomy owiniętej folią) i ustawia na paletach lub styropianie. Grzybom wystarczy zapewnić temperaturę około 10–11°C. Poza tym, zimą ceny boczniaków są najwyższe. Być może niektóre z gospodarstw ogrodniczych mogłyby więc na boczniakach "dorobić".

Spółka Ruba obsługuje w Polsce głównie sieci handlowe, przede wszystkim pośrednicząc w imporcie owoców i warzyw. Ostatnio usiłuje także je eksportować. Zdaniem przedstawicieli tej firmy, handlowcy z Zachodu zainteresowani są polską cebulą, pomidorami spod osłon oraz — pod pewnymi warunkami — także jabłkami. Te ostatnie powinny być jednolitej barwy (czerwone, żółte lub zielone), w dużych partiach i wyłącznie z chłodni z KA. Gorzej jest w tym roku ze sprzedażą na Zachód polskiej marchwi czy warzyw kapustnych, których ceny hurtowe są u nas niekiedy wyższe niż w krajach UE. Szanse eksportu mogłaby mieć kapusta pekińska, ale trudno w Polsce o duże partie tego warzywa przechowywanego w kontrolowanej atmosferze, a tylko o takie pytają kupcy.

Firma Inter-Trade od 1989 r. zajmuje się eksportem jabłek, głównie na Wschód (wcześniej także do Szwecji, zanim kraj ten nie wszedł do UE). Zdaniem wiceprezesa tego przedsiębiorstwa — Krzysztofa Gątarskiego — tegoroczne zainteresowanie Zachodu naszymi jabłkami to nie początek koniunktury. Importerzy szukają — głównie 'Gali', 'Jonagoreda' i 'Golden Deliciousa' — dlatego, że zbiory w ostatnim sezonie były mniejsze. Przyszłością pozostaje eksport na Wschód, gdzie można już sprzedać wiele innych niż 'Idared' odmian, byle jabłka były dobrej jakości (duże) i starannie zapakowane.

Po raz pierwszy do Berlina przyjechali przedstawiciele firmy Activ (fot. 2). Ich zdaniem zwiedzający często zupełnie nie znali jabłek z Polski. Dla wielu zaskoczeniem było, że mamy w ofercie owoce 'Royal Gali', 'Gali Must' czy 'Golden Deliciousa'. Polskie opakowania (Activ zajmuje się, między innymi, ich produkcją) podobały się. Najczęstsze pytania dotyczyły jednak jędrności owoców. Jabłka dla zachodnich odbiorców już w styczniu muszą pochodzić
z chłodni KA. Musimy też nauczyć się myśleć innymi kategoriami — 1000 ton owoców jednej odmiany nie jest na Zachodzie wielkością handlową. Kilka osób pytało też o jabłka z napisami, produkt na Zachodzie dość drogi, bo wymagający sporych nakładów robocizny.


Fot. 2. Rozmowy o jabłkach na stoisku firmy Activ

Uwagę na polskim stoisku zwracały efektowne przetwory, które przywiozła firma Polwit. Jej główną działalnością jest hurtowy obrót grzybami, warzywami i owocami (kupuje je w kraju od prawie 600 producentów). W Berlinie zainteresowanie zwiedzających budziły głównie polskie pieczarki, cebula, ziemniaki oraz selery. Efektowne przetwory (na przykład kompot z malin odmiany 'Paranna Rosa' — fot. 3. — czy przecier ze szparagów) — mimo wysokiej ceny — dobrze sprzedają się w Polsce, gdzie są traktowane jako produkt delikatesowy. Uruchomienie produkcji było kosztowne, wymagało między innymi stałego nadzoru Sanepidu oraz rozpoczęcia wdrażania systemu HACCP, ale się opłacało. Obecnie przy produkcji 28 różnych produktów (w tym suszy) pracuje około 50 osób.


Fot. 3. Delikatesowe przetwory z Polwitu

Jak zwykle, nie zabrakło na targach Wielkopolskiej Gildii (dawniej Giełdy) Rolno Ogrodniczej SA z Poznania, jedynego polskiego rynku hurtowego promującego się za granicą. Handlowcy z tego rynku przede wszystkim poszukiwali informacji o potrzebach unijnych kolegów. Ci ostatni interesowali się jednak głównie tym, czego w Polsce już nie ma (cebulą) lub czego w ogóle w kraju nie produkujemy (kolorowymi ziemniakami). Nie byli też w tym roku zainteresowani stałą współpracą, ale raczej jednorazowymi kontaktami. Takie zachowanie, zdaniem przedstawicieli WGRO SA wynika przede wszystkim z braku pewności, co do rozwoju sytuacji po naszym wejściu do UE.

Poza polskim pawilonem, choć w tym samym sektorze, prezentowało się Gospodarstwo Ogrodnicze T. Mularski. Nowoczesny projekt stoiska (fot. 4) nie odbiegał od zachodnich wzorców, a liczba gości świadczyła o zainteresowaniu pomidorami spod osłon od tego producenta. Zyskały one już na Zachodzie renomę i jedyną przeszkodą w zwiększeniu eksportu są moce produkcyjne gospodarstwa. Aby zaspokoić te zapotrzebowania, w tym roku powstanie w firmie kolejny obiekt — o powierzchni 6 ha — przeznaczony do uprawy pomidorów groniastych (sprzedawanych obecnie do wielkiej Brytanii i USA). Zdaniem Macieja Mularskiego, dla firmy najważniejsza jest obecnie marka. Dotąd pomidory sprzedawano pod marką "polish tomatoes", która — z powodu przepisów unijnych — zostanie zmieniona na "family tomatoes". Dodatkowo rozpoczęto też produkcję jabłek oraz cebuli, które jednak na Zachód dostarczane pod własną marką będą dopiero wtedy, gdy właściciele będą mogli zapewnić najwyższą jakość tych produktów. Na razie pracują nad wymianą odmian w sadach oraz unowocześnieniem technologii przechowywania, sortowania i pakowania jabłek oraz cebuli.


Fot. 4. Na stoisku gospodarstwa ogrodniczego T. Mularski
było tłoczno przez całe targi, a — "family tomatoes" — nowa marka fimy

Nowe produkty,znaki i certyfikaty

Na światowym rynku owoców i warzyw istnieje nadprodukcja. Dlatego ważne staje się odróżnienie oferty handlowej poszczególnych producentów. Przykładem może być pomidorowa oferta firmy nasiennej S&G, która w tym roku została wyróżniona medalem Gruner Merkury (przyznawanym co roku przez współorganizatora targów Fruit Logistica — niemiecki tygodnik Fruchthandel Magazyn) za wkład w rozwój branży świeżych owoców i warzyw. Przedsiębiorstwo S&G pokazało na targach pomidory Kumato (fot. 5) o niezbyt ciekawym wyglądzie (dojrzałe są brązowozielonoczerwone), ale wyróżniające się smakiem. Tą cechę brali pod uwagę hodowcy, pracując nad pomidorem w smaku podobnym do pomidorów z Bułgarii, ale przydatnym do produkcji pod osłonami. Obecnie prowadzone są doświadczenia (m.in. w Holandii) mające potwierdzić, czy ta odmiana będzie plonować pod osłonami także na północy Europy.


Fot. 5. Pomidory Kumato z S&G — czy smak wygra z wyglądem?

Do koktajlowych pomidorów dołączyły w tym roku koktajlowe ogórki (fot. 6). Taką odmianę (jeszcze bez nazwy) pokazała w Berlinie firma nasienna Rijk Zwaan. Ogórki koktajlowe można jeść w całości, bez obierania ze skórki. Jeżeli przyjmą się na rynku, warto zwrócić na nie uwagę, gdyż z powodu dużej pracochłonności, takie uprawy będą ekonomicznie opłacalne w krajach o taniej sile roboczej.


Fot. 6. Koktajlowe ogórki — propozycja firmy Rijk Zwaan

Unijni producenci świeżych owoców i warzyw zastanawiają się, czy da się jeszcze pogodzić niskie ceny z utrzymaniem jakoś­ci. Taki temat miała nawet jedna z unijnych konferencji (w przeprowadzonej na ten temat ankiecie zdania producentów oraz handlowców podzieliły się prawie po połowie). Z jednej strony, na przykład Niemcy, twierdzą, że klienci szukają tanich produktów i nie chcą już drogich gotowych mieszanek sałatowych (umyte i rozdrobnione liście kilku odmian). Wolą kupić opakowania z trzema różnymi warzywami liściowymi i pokroić je samodzielnie. Z drugiej jednak strony, wciąż intensywnie rozwija się rynek produktów ułatwiających szybkie przyrządzanie posiłków. Na przykład, obierane i pakowane jabłka są już na Zachodzie dobrze znane. Nowością były natomiast myte warzywa, pakowane w worki, które można umieścić w kuchence mikrofalowej (fot. 7).


Fot. 7. Opakowanie dla szparagów, gotowe do użycia w kuchence mikrofalowej

Naukowcy pracują także nad metodami wydłużania przydatności świeżych produktów do spożycia oraz obniżeniem kosztów przechowywania. Jednym z rozwiązań ma być, na przykład, umieszczanie warzyw lub owoców w workach z tworzywa sztucznego, które umożliwiają wytwarzanie wewnątrz opakowania kontrolowanej atmosfery (przepuszczają w kontrolowany sposób tlen, dwutlenek węgla, etylen oraz parę wodną). Zdaniem przedstawicieli firmy StePak z Izraela, która pokazała ten system, zapakowane w ten sposób świeże szparagi zachowują dobrą jakość (w chłodni) prawie przez miesiąc.

Znak certyfikatu EUREPGAP widoczny był powszechnie, nawet na stoiskach Turcji, Maroka, Peru czy Ghany. Bez dowodów potwierdzających zdrowotność trudno już na Zachodzie znaleźć odbiorców warzyw czy owoców. Obok tego trendu pojawił się jednak kolejny — wyróżnianie własnych produktów unijnym znakiem gwarantowanego pochodzenia geograficznego. Eksponowała go na przykład włoska grupa producentów owoców (głównie jabłek) Melinda (fot. 8), która w ten sposób chce pokreślić walory jabłek z Południowego Tyrolu. Znak ten pojawił się też na gruszkach z rejonu Emilia Romagna we Włoszech, które zyskały nowe opakowanie.


Fot. 8. Włoskie jabłka z Melindy zdobyły znak geograficznej ochrony pochodzenia

Z ulic Berlina

Na koniec chciałbym zwrócić uwagę na to, co zobaczyłem w Berlinie po drodze na targi. Na ulicach tego miasta oraz na stacjach metra pojawiły się bilboardy (fot. 9) promujące jedzenie jabłek. Przedstawiają wizerunki nagiej kobiety lub mężczyzny z jabłkiem w ręku i napisem, który można przetłumaczyć, jako "jabłko — okaz z raju".
W ten sposób — za pieniądze UE, niemieckiego minister­stwa rolnictwa oraz agencji promocji rolnictwa (CMA) — próbuje się u naszych sąsiadów zwiększyć spożycie tych owoców. Nie jest to zresztą jedyna akcja reklamowa, wspierana dotacjami z budżetu niemiec­kiego ministerstwa rolnictwa. Pla­katy propagujące jedzenie owoców i warzyw 5 razy dziennie widać w wie­lu supermarketach na stoiskach ze świeżymi produktami ogrodniczymi.


Fot. 9. Reklama jabłek na ulicach Berlina

Drugie spostrzeżenie dotyczy sposobu sprzedaży bezpośredniej, który u nas chyba jeszcze nie istnieje. Przez dwa dni mojego pobytu w Berlinie codziennie przechodziłem przez jeden z reprezentacyjnych placów, na którym stały ławki, fontanna, a na środku było wejście do stacji metra. W piątek rano miejsce zmieniło się nie do poznania. Plac zajęły stoiska, namioty i samochody dostawcze, z których sprzedawano świeże warzywa, owoce, jaja oraz proste przetwory (fot. 10). Co ciekawe, handlowcami nie byli pośrednicy, ale producenci, zwykle uprawiający warzywa i owoce na niewielkim areale. Tylko im wolno bowiem raz w tygodniu sprzedawać w ten sposób swoje produkty bezpośrednio (ceny na stoiskach nie były niższe niż w supermarketach, ale nabywcy wierzyli w świeżość) klientom finalnym. Takie działanie pozwala zarobić ogrodnikom, a miastu ożywić dzielnice biurowo-mieszkaniowe.


Fot. 10. Warzywa i owoce prosto od producenta — w centrum Berlina