• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 10/2004

LEPIEJ Z TRUDEM NIŻ WCALE

Pozwalam sobie skreślić kilka uwag w odpowiedzi na artykuł profesora Eberharda Makosza pt. "Tanie może być drogie" (HO 11/2003), chociaż na dobrą sprawę obszar naszego sporu jest niewielki. Powtórnie zabieram jednak głos, gdyż z punktu widzenia przyszłości naszego sadownictwa problem restrukturyzacji nasadzeń jest jednym z ważniejszych. W praktyce sadowniczej nie zawsze można wybrać rozwiązanie najszybciej prowadzące do celu. Nie oznacza to oczywiście negowania wartości takich rozwiązań.

Po tej samej stronie

Na początek cytat z artykułu, który stał się powodem tej dyskusji, autorstwa Zbigniewa Marka i mojego (HO 3/03): "Nie oznacza to oczywiście, że zamierzamy namawiać producentów do rezygnacji z sadzenia drzewek rozgałęzionych. Przeciwnie — należy je sadzić wszędzie tam, gdzie pozwalają na to środki finansowe i wyposażenie gospodarstwa (nawadnianie)". Jesteśmy zatem po tej samej stronie. By zaś dowieść tego, przypomnę, że w tekście pt. "Jakie drzewka jabłoni warto sadzić?" (napisanym wspólnie z Szymonem Nowakowskim — HO 9/03) udowadniamy, że najwcześniej i najobficiej owocują kwatery założone z drzewek typu knip-boom i to najlepiej wyprodukowanych metodą szczepienia w ręku. Oczywiście adekwatne do tego są osiągane efekty ekonomiczne.

Takie rozwiązanie wybrała zresztą praktyka. W sezonie szkółkarskim 2003/2004, już jesienią zabrakło drzewek typu knip-boom, a także materiału na podkładce 'M.9'. Większość sadowników wybrała jakość i należy się cieszyć, że było ich na to stać. Trzeba jednak zacząć się poważnie zastanawiać, jak zagospodarować jabłka, które wyrosną w nowych kwaterach. Rok, w którym zbierzemy 3 mln ton jabłek, nie wydaje się bowiem odległy.

Do tego punktu zatem, jak sadzę, jesteśmy zgodni. Problem natomiast zaczyna się, gdy trzeba odpowiedzieć na pytanie, co zrobić, gdy koszty materiału szkółkarskiego najlepszej jakości przewyższają aktualne możliwości finansowe gospodarstwa, a na dodatek nie dysponuje ono instalacją nawadniającą. Abstrahując już od problemu kosztów materiału sadzenie drzewek rozgałęzionych — na słabej glebie, bez nawadniania mija się z celem, bo jeśli wystąpi susza, to niemożliwe będzie wykorzystanie ich zalet.

Nasze zastrzeżenia

W omawianym gospodarstwie problem dotyczył posadzenia 8-hektarowego sadu. Nie było przy tym możliwości (przede wszystkim ze względów czasowych) podlewania drzewek przy pomocy jakiegoś substytutu systemu nawadniającego. Stare kwatery zajmowały powierzchnię 4 hektarów. Pozycja sadu w gospodarstwie (liczącym około 50 ha użytków rolnych) zmienia się w sposób zasadniczy. Wynika z tego następny problem: konieczność wybudowania chłodni, co nie będzie możliwe, jeśli sadownik zdecyduje się na powiększenie sadu przy użyciu do tego drzewek rozgałęzionych. Zważywszy na wielkość planowanego areału, nie wchodziło w grę sadzenie stopniowe rozgałęzionych drzewek. Trwałoby to zbyt długo.

Przedstawione wątpliwości sadownik rozstrzygnął jednak w sposób, który budził nasze zastrzeżenia — zarówno, gdy chodziło o liczbę odmian, jak i obsadę drzew na hektarze. Znalazło to wyraz w tekście: "Za dyskusyjne można natomiast uznać liczbę odmian, zbyt mały udział drzew na podkładce 'M.9' i dużą rozstawę roślin". Inaczej mówiąc, z konieczności wybrał opcję "lepiej z trudem niż wcale", ale naszym zdaniem w wariancie zbyt mało efektywnym. I tu znowu wmieszało się życie. Po trzech latach wzrostu drzewek w sadzie (prowadzonego metodą z wymianą gałęzi) sadownik stwierdził, że przestrzeń jest w nim słabo wykorzystana i w przerwach między rosnącymi, dosadził jeszcze po jednym drzewku. Obecnie zatem obsada wynosi 3124 drzewka/ha i mieści się w granicach proponowanych przez prof. E. Makosza. Oczywiście, w takim zagęszczeniu należało drzewka posadzić od razu — optymalne plonowanie będzie teraz opóźnione, nie mówiąc już o tym, że te dosadzone będą miały gorsze warunki wzrostu.

W opisywanym gospodarstwie zaawansowana jest już budowa chłodni, co było możliwe dzięki użyciu do nasadzeń tańszego materiału.

Drugi problem, którego rozwiązanie w omawianym sadzie wzbudziło nasze zastrzeżenia, to zbyt duża liczba odmian. Wybór koncepcji z wieloma odmianami spowodowany był jednak potrzebami odbiorców. Sadownik od lat dostarcza owoców bezpośrednio do sklepów. Te zaś zgłaszają zapotrzebowanie na bogatą ofertę odmianową. Siłą rzeczy jednak, udział części odmian w strukturze jest niewielki (np. 'Beforest', 'Connell Red', 'Red Delicious', 'Golden Delicious', 'Elstar', 'Rubin', 'Sunrise'). Drugim liczącym się kanałem zbytu jest eksport. Stąd znaczny udział w nasadzeniach 'Idareda' (około 30%), 'Glostera' czy 'Sampiona'.

Prowadzenie drzew

Jeśli chodzi o sposób formowania drzew opisany w artykule, to istotnie jest on znany od paru lat. Chciałbym jednak, aby Profesor miał rację twierdząc, że jest powszechnie stosowany. Niestety, z moich obserwacji wynika co innego. Sytuacja jest tu podobna, jak w przypadku przerzedzania zawiązków. Mówimy i piszemy o tym od lat, a choćby ostatni rok pokazał, że ciągle jeszcze w wielu sadach zabieg ten albo nie jest przeprowadzany wcale, albo w tak małym stopniu, że nie jest skuteczny. Z tego też powodu podzieliliśmy się z Czytelnikami wieloma praktycznymi szczegółami, dotyczącymi formowania drzew bez cięcia, zaś od trzeciego roku — z wymianą gałęzi (cięcie odmładzające). Warto przy okazji dodać, że ten sposób formowania może być elementem pozwalającym na obniżenie kosztów. Zajmuje niewiele czasu i nie wymaga odginania pędów przy pomocy klamerek, rozpórek czy ciężarków. Cięcie odmładzające także wykonuje się szybko i ma ono dodatkową zaletę — u tak prowadzonych drzew zbędne jest cięcie letnie. Jestem zresztą przekonany, że w zakresie redukcji zabiegów pielęgnacyjnych związanych z cięciem nauka z pewnoś­cią nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.

Średnie dotyczące plonowania obliczono na podstawie danych z 50 drzew każdej odmiany. W 2001 roku (drugi rok po założeniu sadu) plonowanie było symboliczne, a wiele drzew nie owocowało wcale. Jak zaznaczono w tekście, owoce nie były należycie wyrośnięte, a część była zniekształcona. Jest to naturalne na początku plonowania. Dlatego nie wzbudził naszego zdziwienia fakt, że w następnym roku owoce były kształtne i lepiej wyrośnięte. Większość drzew nie weszła jednak w pełnię owocowania. Natomiast w trzecim roku po posadzeniu, choć plonu nie badano pod względem ilościowym i jakościowym, widać było, że jest on znacznie wyższy niż w roku poprzednim. Powszechna też była konieczność przerzedzania zawiązków. Było to związane nie tylko z wielkością plonu, ale i z długotrwałą suszą. Z obserwacji innych autorów wynika, że z upływem lat plonowanie drzew wyrównuje się, niezależnie od tego, w jaki sposób zostały one wyprodukowane. Należy zatem przypuszczać, że różnice natury ekonomicznej pomiędzy wariantem "tanim" i "drogim" będą zanikać.

Jeśli chodzi o oszczędnościowy wariant rusztowania zaproponowany w artykule (bez palików przy drzewkach), to jest on powszechnie stosowany, na przykład we Francji. Trzeba jednak wiedzieć, że w tym przypadku szczególnie ważna jest jakość drutu, który musi być odporny na rozciąganie.

Wypada stwierdzić, że oszczędności — choć czasem konieczne — nie powinny przekraczać racjonalnych granic. Jeśli nawet, z braku innych możliwości, zdecydujemy się posadzić materiał nierozgałęziony, to powinien on pochodzić z renomowanej szkółki. W cyklu rozwojowym drzewka niczego ominąć się nie da i dlatego na plony, które zbieramy z "knipów" już w roku sadzenia, w opisywanym sadzie trzeba będzie poczekać nawet dwa lata. I w tym sensie tanie rzeczywiście może być drogie.